Z Andrzejem Kulką w świat: Ekwador - Galapagos
Dziennik pisany kolorami, cz. 16
Majowy, pogodny dzień
Myślę o przyszłości Galapagos. Zaledwie pięć spośród wszystkich wysp Galapagos jest zamieszkałych, ich mieszkańcy zajmują się turystyką, rybołówstwem i rolnictwem.
Turystyka na wyspach rozwija się dobrze (zaryzykuję stwierdzenie; zastraszająco dobrze!). O ile w połowie lat 60. przybywało tutaj 1,000 ludzi rocznie, w 1970 przyjechało 4.5 tys., a w latach 90. aż 60 tysięcy turystów, z czego ok. połowa Ekwadorczyków!
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Galapagos jest zagrożone. Wzrastająca liczba turystów, a co za tym idzie, zaśmiecenie i degeneracja zwierzyny, wiedzie ku destrukcji. Nadzieje na ochronę są, ale poważne obawy również istnieją. Obawy wynikające z głupoty i pazerności człowieczej. Aby nie być gołosłownym przytoczę tutaj przykłady z niezbyt odległej przeszłości.
Co do głupoty, a może łagodniej nazywając sprawę krótkowzroczności, pod koniec lat 50. sprowadzono na wyspę Pinta 3 (trzy) kozy jako źródło mięsa. W roku 1973 żyło już tam 15 tysięcy kóz, które wyżerały roślinność wyspy, niezbędną dla przetrwania lokalnych gatunków! Dodajmy do tego sprowadzone przez człowieka (niechcący) szczury wyjadające ptasie jaja i - na okrasę - zdziczałe świnie oraz psy, a otrzymamy obraz, przed którym ani żółwie, ani nieznające lęku miejscowe ptaki nie znajdują ucieczki. Na rozleglejszej wyspie Santiago problem jest odpowiednio większy, żyje tam obecnie ponad 50 tys. zdziczałych kóz, a ich całkowita eliminacja jest co najmniej wątpliwa.
Wracając do tematu pazerności, w 1994 roku wyłowiono z galapagoskich wód 7 mln strzykw (“ogórków morskich”) w ciągu zaledwie 2 miesięcy. Jest to przysmak na japońskich stołach, uważany za afrodyzjak. Pomimo całkowitego zakazu połowów ocenia się, że rocznie ginie około miliona tych morskich stworzeń! Co za niepowetowana strata dla tak delikatnego ekosystemu, gdzie równowaga pomiędzy gatunkami kształtowała się przez 4 miliony lat. Notowania na rybnym targu w tokijskiej dzielnicy Asakusa potrafią zniszczyć ten rytm w ciągu kilkunastu lat! W imię odwiecznych samurajskich tradycji?
Lokalni rybacy, których zarobki ledwo starczają na życie, zbrojnie zajęli stację im. Darwina w Puerto Ayora w 1995 roku, grożąc zabiciem żółwi, pobiciem personelu i spaleniem budynków. Typowy powrót do ciemnogrodu, jaki współczesny świat doświadcza od czasu do czasu. Taka postawa wobec przyrody dotyczy nie tylko strzykw, ale ryb, homarów i rekinów, których płetwy są nadal atrakcyjnym towarem na azjatyckim rynku. Nie traktujmy tu jednak - broń Boże - rekinów jako polujących na ludzi żarłaczy, ale - zgodnie ich naturą - jako naturalnych, wręcz niezbędnych czyścicieli środowiska morskiego, gdzie świat ryb stałby się bez nich istną wylęgarnią chorób.
Problem ochrony środowiska Galapagos polega obecnie na uprzytomnieniu zwiedzającym ich wagi i roli w zachowaniu naturalnego piękna wysp. Wiadomo bowiem, że jeden nieświadomy swojego postępowania turysta poczyni więcej szkód niż przyjazd tysiąca ekologicznie poprawnych ludzi. I wtedy nowego znaczenia nabierają drukowane w ulotkach prośby o dbałość. Stosowaliśmy się do regulaminu parku narodowego nie z grzeczności, ale z powodu kryjącej się w nim, w pełni rozumianej przez nas treści. Z rozmyślań wyrywa mnie szum silników lądującego Boeinga.
Samolot linii lotniczej TAME do stołecznego Quito wylatuje zgodnie z planem, o 12:30 w południe, rejs EQ 192. Czeka nas blisko dwie godziny lotu do Guayaquil, a następnie tylko 40 minut do stolicy Ekwadoru, gdzie znajdziemy chwilę wytchnienia w przeuroczych pokoikach naszego hoteliku.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka. Autor jest zawodowym przewodnikiem i właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki po całym świecie, z Ekwadorem/Galapagos z polskim przewodnikiem w kwietniu 2020 roku! Bliższe informacje i rezerwacje: EXOTICA TRAVEL, 6741 W. Belmont, Chicago IL 60634, tel. 773-237 7788, strona internetowa: www.andrzejkulka.com.