----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

02 stycznia 2020

Udostępnij znajomym:

„Z drzewa tak rosochatego, z jakiego zrobiony jest człowiek, nie można wyciosać czegoś zupełnie prostego” – pisze Kant. Ta oczywista oczywistość przekłada się również na wszystko to, co człowiek robi, jak myśli i do czego jest zdolny. Nic, co ludzkie nie jest proste, jednoznaczne, oczywiste ani jednowymiarowe. Dlaczego i o jakie rosochate drzewo chodzi? Kant odsyła nas do innego, aniżeli biblijny, budulca, ale czy to nie wszystko jedno? Zarówno starotestamentowa glina, a dokładniej proch ziemi, jak i drewno rosochate, czyli bujne, rozłożyste, dobrze rozgałęzione i gęste (tak jak przysłowiowa rosochata wierzba) metaforycznie odsyłają nas do tego wszystkiego, co stanowi o istocie człowieku – a co to jest? Wydaje się, że jest to dramatyczna niemożliwość zdefiniowania tego, czym jest człowiek. Można się starać tę niemożliwość w jakiś sposób uchwycić, jak zrobił to Wolter, pisząc, iż „człowiek jest najbiedniejszym i najbrudniejszym zwierzęciem pośród zwierząt. Swoją nędzę próbuje przykryć dzięki pracy modniarek i krawcowych” - ale z całym szacunkiem dla oświeceniowego myślenia, jest ono tylko jednym z wielu możliwych.

***

“Błogosławiony człowiek, który nie słucha haseł Partii
I nie chodzi na jej zebrania
Nie zasiada do stołu z gangsterami
Ani z generałami na Radzie Wojennej
Błogosławiony człowiek co nie szpieguje brata swego
I nie donosi na kolegę ze szkoły
Błogosławiony człowiek co nie czyta reklam
I nie słucha ich przez radio
Nie wierzy w slogany
Ten będzie jak drzewo posadzone przy źródle”

(Ernesto Cardenal)

***

Ernesto Cardenal, były ksiądz, zakonnik reguły trapistów, uczeń i przyjaciel Thomasa Mertona, zawieszony w swym kapłaństwie przez papieża Polaka, poeta i rewolucjonista, wybitny przedstawiciel teologii wyzwolenia, założyciel komuny chrześcijańskiej - daje nam pewną nadzieję, że owa kantowska rosochatość, ma pewne pozytywne aspekty. W końcu drzewo „posadzone przy źródle” ma duże szanse na bujny rozwój. Byłoby przecież czymś tragicznym znalezienie „nie-rosochatej”, a jednoznacznej i oczywistej definicji istoty człowieka. To oznaczałoby koniec tajemnicy, koniec możliwości i koniec poszukiwań.

Pisze o tym w swej nowej książce „Uniwersalne prawdy i prawa życia dla mądrych ludzi na trudne czasy” Tadeusz Gadacz. Kapitalny wybór tekstów różnych myślicieli, filozofów i mędrców pozwala nam inspirować się nieustannie w poszukiwaniu sensu. Gdzie on jest? Nikt nie wie, ale wielu mądrzejszych od nas przypuszcza, że wie, albo się domyśla.

Przyjęliśmy na przykład uważać, i to raczej powszechnie, że korzystniej dla nas jest spostrzegać szklankę w połowie pełną, aniżeli w połowie pustą. Dlaczego? Przecież to jedno i to samo. Dlaczego nie powinniśmy myśleć negatywnie? Czy sposób postrzegania świata, który aplikują w nasze życie inni rzeczywiście pozwala nam się urzeczywistniać? Czy i w jaki sposób możemy być sobą, jeśli postępujemy według czyichś reguł? Czy można w ogóle ustanowić jedynie swój, indywidualny sposób postepowania/myślenia, niezależny od nikogo/niczego? Dlaczego mamy postępować tak, a nie inaczej? Dlaczego powinniśmy myśleć raczej pozytywnie i odrzucić myślenie negatywne? Jest to „oczywista oczywistość”, cytując klasyków, iż bycie sobą w idealnej niezależności od innych jest niemożliwe. To jedynie idea. Abstrakt, do którego tęsknimy, ale którego osiągnięcie leży pozą sferą naszych możliwości. Jest ułudą ze znamionami realności. Trzeba by separować się od innych kompletnie, a i to nie rozwiązuje problemu, bo jak pisze Mark Wolynn w swej bestsellerowej książce „Nie zaczęło się od ciebie - jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces” jesteśmy genetycznie uzależnienie w swym postępowaniu od tego, co zrobili swego czasu nasi antenaci i do aż do czwartego pokolenia wstecz.

Gdzie zatem udać się w poszukiwaniu siebie, żeby nie powiedzieć w poszukiwaniu sensu? No cóż? Kierunków mamy do wyboru sporo. W górę lub w dół, w prawo, lub lewo, na zewnątrz lub do środka, w koło lub po spirali – Viktor Frankl, postać heroiczna, mówi, iż:

„...prawdziwy sens życia odnajdziemy raczej w świecie zewnętrznym niż w sobie samym, jako że nie jest prawdą twierdzenie, iż człowiek stanowi system zamknięty. Nazwałem ową konstytutywną cechę samoprzekraczaniem ludzkiej egzystencji. Należy przez to rozumieć, że człowiek zawsze kieruje się oraz jest kierowany w stronę czegoś lub kogoś innego niż on sam – może to być zarówno oczekujący wypełnienia sens, jak i inny człowiek, którego spotykamy na swojej drodze. Im bardziej zapominamy o sobie – oddając się sprawie, której pragniemy służyć, bądź też osobie, którą pragniemy kochać – tym głębsze jest nasze człowieczeństwo i tym bardziej urzeczywistniamy swój potencjał. To, co znamy pod nazwą samourzeczywistnienia, jest niczym innym, jak nieosiągalnym celem, z tego prostego względu, że im bardziej dążymy do samourzeczywistnienia, tym bardziej się od niego oddalamy. Innymi słowy, samourzeczywistnienie możliwe jest wyłącznie jako efekt uboczny samotranscendencji. […] To, co w człowieku duchowe, stanowi o istocie człowieka, tylko urzeczywistniając swoją duchową naturę, człowiek prowadzi autentyczną egzystencję. Dzięki tej właściwości człowiek jest w stanie wznieść się ponad swoje uwarunkowania - chorobę, cierpienie, przeciwstawić się swojemu organizmowi psychofizycznemu.” (Człowiek w ... s. 166-167)

Jedno w tym akrobacjach, których powinniśmy się uczyć nieustannie, by nie spaść z liny rozpiętej między zwierzęciem, które zawsze w nas drzemie i boskością, która też ponoć jest w nas – jedno jest tylko pewne: nikt nas w tym nie zastąpi. Musimy sami nauczyć się stąpać po owej linie. Jak pisze M. Scott Peck:

„Choć dysponujemy myślami proroków i pomocą łaski, wędrówkę trzeba odbyć samemu. Żaden nauczyciel nie weźmie nas na plecy i nie zaniesie do celu. Nie ma z góry ustalonych formuł. Rytuały są jedynie pomocami naukowymi, a nie nauką samą w sobie. Możemy spożywać wyłącznie zdrową żywność, odmawiać przed śniadaniem pięć zdrowasiek, modlić się twarzą zwróconą na wschód albo na zachód, chodzić w niedzielę do kościoła, lecz to nie przywiedzie nas do celu wędrówki. Nie ma takich słów ani nauk, które zdejmą z wędrującego drogą rozwoju duchowego konieczność wypracowania własnych sposobów, wysiłek i lęk odnajdywania własnych ścieżek w jego konkretnym przypadku […]” (Droga rzadziej wędrowana, s. 355/356)

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor