10 sierpnia 2021

Udostępnij znajomym:

Dziobak literatury – reportaże latynoamerykańskie

Pozostaje jednakowoż pytanie, czy rzeczywiście „prawdę ci powie”, a jeśli tak, to na ile? Definicja reportażu zamieszczona w wydanym przez Ossolineum Słowniku terminów literackich mówi, że: jest to „gatunek dziennikarsko – literacki obejmujący utwory będące sprawozdaniami z wydarzeń, których autor był bezpośrednim świadkiem lub uczestnikiem. […]  O charakterze reportażu decyduje stosunek elementów informacyjnych oraz autorskiej interpretacji i oceny. Na pograniczu literatury pięknej znajdują się odmiany reportażu, które łączą materiał autentyczny z fikcją fabularną, charakterystykami psychologicznymi bohaterów i rozwiniętym komentarzem narratora”. (s. 471)

Jeśli przyjrzymy się jedenastu tekstom składającym się na tom Dziobak literatury – reportaże latynoamerykańskie w opracowaniu Beaty Szady, to z łatwością odkryjemy, że pierwszy i zasadniczy wymóg definiujący gatunkowość reportażu jest mocno dyskusyjny. Czy można bowiem mówić o obecności autora w opowieści „o urugwajskiej poetce, która jeszcze przed dwudziestką pisała: /Każdy jest owocem dojrzewającym do swojej śmierci/ czy w „rozbieganych cieniach, które nafaszerowały gangstera Crayolę ołowiem, doprowadzając do jednego z najbrutalniejszych aktów przemocy w Salwadorze”? W jakiś sposób tak, ale raczej w sposób zapośredniczony świadectwem innych, który przywołuje fakty poprzez relacje świadków owych wydarzeń – buduje owe sytuacje na nowo, czy raczej od nowa. Tworzy je na podobieństwo oryginału, kreuje rzeczywistość przetransponowaną poprzez świadomość zaangażowanego w nie uczestnika, czy też biernego świadka, zwykłego obserwatora.

Te jedenaście reportaży z tomu Dziobak literatury, znakomicie pokazuje „pojemność” i nieograniczone możliwości literackiego (gatunkowego) przeistaczania się, czy raczej nieustannego ewoluowania reportażu w kierunkach wyznaczanych przez samo wydarzenie, ale także przez opowiadającego, oraz tych którzy byli świadkami, a także pomysły narratorskie, zabiegi konstrukcyjne i wiele innych elementów, które tekst potrafią ukierunkować ku temu, co określamy jako „reportaż społeczno obyczajowy, podróżniczy, wojenny, sądowy, sportowy i inny” (za: Słownik terminów literackich, s.471)

W tomie Dziobak literatury mamy mnogość tematów i konceptów literackich, bo reportaże w nim zamieszczone pisane są przez autorów z różnych krajów latynoskich i dotyczą bardzo zróżnicowanych tematów. Beata Szady zredagowała, opracowała i zamieściła tam teksty:

- o peruwiańskiej tożsamości narodowej wyrażanej w słabości do napoju w „kolorze sików i smaku gumy do żucia”;

- o urugwajskich Hitlerach, którzy nie wstydzą się swojego imienia;

- o brazylijskim miasteczku bliźniąt, w którym jedynacy są nieszczęśliwi jak nigdzie indziej na świecie i które ma swoją mroczną tajemnicę;

- o wystawianym raz do roku krześle, na którym siedział Che Guevara, zanim został zastrzelony w boliwijskiej wiosce;

- o Czilangopolis – mieście Meksyk – w którym żyje tak dużo ludzi, że nie sposób ich zliczyć, ale i nikt nie ma wrażenia, że zbywa właśnie on;

- o błaźnie, który jest równie tradycyjnym gościem na pogrzebach w Kolumbii jak płaczki;

- o urugwajskiej poetce, która jeszcze przed dwudziestką pisała: „Każdy jest owocem dojrzewającym do swojej śmierci”;

- o Caracas – mieście, w którym Martín Caparrós zrozumiał, jak ważne jest zdanie: „Daj znać, jak dojedziesz”;

- o rozbieganych cieniach, które nafaszerowały gangstera Crayolę ołowiem, doprowadzając do jednego z najbrutalniejszych aktów przemocy w Salwadorze;

- o Auguście Pinochecie i jego największej w Chile bibliotece

- o Garcíi Márquezie w fotelu dentystycznym”. (za notą wydawnictwa)

Czy rzeczywiście wszystkie one prawdę nam mówią i jeśli tak, to na ile? Oczywiście natychmiast się pojawia pytanie o kategorię prawdziwości w reportażowym przytaczaniu faktów, bo jeśli są one przefiltrowane przez subiektywność autora/narratora, a często także świadków wydarzenia, to mamy do czynienia z wielopoziomowym zapośredniczeniem tego, co jawi się nam jako reportażowy /fakt/. Pisze o tym Juan Villoro, autor terminu /dziobak literatury/, co można by przełożyć na bliższe polskiemu czytelnikowi określenie /ni to pies, ni wydra/, jakkolwiek Juan Villoro ma na myśli wydro-kaczkę:

„Dziobak to bardzo dziwny ssak: ma dziób kaczki, sierść wydry i ogon bobra. Poza tym wydziela jad i składa jaja. Dziobak jest po trosze kaczką, po trosze wydrą lub bobrem, jednak żadnym z tych zwierząt do końca. I reportaż to właśnie taki dziobak: czerpie z wielu gatunków, ale jest osobny. Autor tej definicji Juan Villoro, meksykański pisarz i reporter, bez którego nie obędzie się żadna antologia reportaży z Ameryki Łacińskiej (w tym również niniejsza), mówi, że dziobak literatury używa środków stylistycznych typowych dla prozy literackiej, konstruuje bohaterów tak, jak to się robi w dramaturgii, syntetyzuje niczym poezja, surowo obserwuje, jak to czyni dziennikarstwo, poświęca się – wyczerpująco i obsesyjnie – jak detektyw prowadzący śledztwo. Dziobak literatury to najsłynniejsze określenie reportażu w świecie hiszpańskojęzycznym.” (s. 7)

Beata Szady we wstępie do tekstu Juana Villoro o stolicy Meksyku „Czilangopolis” przytacza istotne koncepcje Villoro, dotyczące specyfiki gatunkowej reportażu:

„…mało kto pamięta, że Villoro sformułował również teorię prawdopodobieństwa reportażu. Mówi ona o wzbogaceniu tekstu w elementy, które niewiele mają wspólnego z obiektywnymi faktami, a które uwiarygadniają tekst. Chodzi o przypuszczenia, złudzenia, podejrzenia, sny, wahania, zwątpienia. Wszystko to, według Juana Villoro, można, a nawet trzeba zawrzeć w reportażu. […] Prawdopodobieństwo reportażu związane jest również z jego subiektywnością, a subiektywność z funkcją świadka. Głos świadka nie może być obiektywny. Jednak to nie jest według reportera słaba strona reportażu, wręcz przeciwnie; /wielkość gatunku polega na założeniu, że ta granica [poznania] istnieje, a mimo wszystko należy walczyć o maksymalne zbliżenie się do prawdy/. Rzeczywistość przefiltrowaną przez świadków reporter nazywa drugą rzeczywistością. Jest też trzecia – przemyślenia autora. Głos autora staje się wówczas produktem kolejnego subiektywizmu. Według Villoro reportaż to /połączenie emocji i informacji” (s. 222-223)

Znakomicie wpisują się, w ten koncept emocji/informacji rozważania innego latynoskiego giganta reportażu, tym razem Argentyńczyka, a nie Meksykanina, autora niesamowitego Głodu – Martina Caparrósa:

„Argentyńczyk lubi przyrównywać pracę reportera do pracy myśliwego. Według niego decydująca o powodzeniu w tych dwu profesjach jest obserwacja. Reporter powinien /zobaczyć [coś] tam, gdzie nie dzieje się nic, nauczyć się dostrzegać coś nowego w tym, co już znane. Szukać, szukać, szukać/. (s. 237) […] W tekście Caracas – miasto w ranach, autor zauważa: /dziennikarstwo zawsze oszukuje – oszukuje samo siebie – kiedy przedstawia jakieś miejsce, ponieważ wskazuje na to, co niezwyczajne.” (s. 239)

Te gry z reportażem, w których ten wymyka się definicjom i przyzwyczajeniom, w których jawi się nam w różnych konfiguracjach i gatunkowych melanżach, wynikają z bardzo oczywistej funkcji rzeczywistości jako takiej, która sama w sobie jest albo oczywista, albo nudna, albo banalna, albo znana i niekoniecznie lubiana, albo po prostu mało atrakcyjna - i nawet jeśli jest przerażająca, potworna czy zachwycająca i piękna, trzeba ją w jakiś sposób „wymodelować” znaczeniem – nadać jest sens. Usensownienie bezsensu, to specyficzna, nadrzędna funkcja ukazania cudu w banale, tak bardzo charakterystycznej cesze reportażu latynoskiego.

Podobnie rzeczy się mają z filmem dokumentalnym. Jeśli przyjrzymy mu się krytycznie, to owo usensownienie kamerowanej rzeczywistości polega w takim samym stopniu, jak ma to miejsce w reportażu literackim, na odrealnieniu filmowanej historii/wydarzenia, by ją artystycznie urealnić. Cóż bowiem może być bardziej nudnego od ustawionej nieruchomo kamery filmującej bez przerwy, to co dzieje się przed nią? Kino prawdy, cinéma-vérité, zdecydowanie się nie sprawdziło. Stąd montaż, różne punkty widzenia, rozbieżne opinie, kontrowersje, zmienne czasowości i dialogi ukazujące owe wydarzenia przefiltrowane narracyjnie na wielu poziomach.

Martin Caparrós opisał swego czasu jedną z demonstracji górników w Limie. Szli w niej mężczyźni i kobiety z dziećmi. „Niektóre kobiety założyły kaski, ale żaden górnik nie wziął na ręce dziecka”. (s.238) Idealne usensownienie oczywistości w niebywałej umiejętności wyszukiwania metafory w banale.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty za:

Dziobak literatury – reportaże latynoamerykańskie, red. B. Szady, wyd. Dowody na istnienie, 2021, s.306.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor