Czasy się zmieniają, klimaty polityczne, doktryny, partie u władzy, poglądy, kliki przy korycie, a jedno trwa niezmiennie... Na zachodzie bez zmian, chciałoby się powiedzieć i na wschodzie też.
Od czasów dawnych, gomułkowskich pamiętam złotą myśl polityczną pod tytułem: "są siły". Towarzysz Wiesław właśnie istnieniem i działaniem "tych sił" objaśniał niezadowolonym Polakom, co się tak naprawdę w ich kraju dzieje. Już wtedy więc i do dziś pokutuje taka oto polityczna diagnoza: obojętne, co się dzieje, co narodowi doskwiera, z jakiego powodu ludzie wychodzą na ulice, albo barykadują się w zakładach pracy - zawsze: "są siły!". Są siły, które "za tym stoją". I obojętne - robotnicy czy kobiety - nie wychodzą na ulice, bo o coś im chodzi, o coś walczą, czegoś się domagają. Nie! Wychodzą, protestują, strajkują, bo "są siły", które nimi manipulują, które ich rozgrywają, podjudzają, wypuszczają w sobie wiadomych celach. Więc w 1976 roku Radom i Ursus stanęły nie dlatego, że ludzie mieli dość komuchów i ich nieludzkiej nieudolności w zarzadzaniu państwem. W 1956 roku pachołki imperializmu pchnęły robotników w Poznaniu na ulice, nakręciły ich tak, żeby zaczęli palić komitety! Za komuny to zwykle były wrogie siły imperializmu. Ludzie nazywani wtedy dysydentami, czyli opozycjoniści, byli pachołkami reakcji, sługusami Niemców, amerykańskich bankierów. Nie mieli żadnych swoich poglądów politycznych, swoich programów, swojej wizji, o którą chcieli walczyć. Nie! Byli tylko narzędziem w rękach tych wstrętnych kapitalistycznych banksterów. Nie podejmowano więc / do czasu/ żadnego z nimi poważnego i merytorycznego dialogu. Bo i po co? Skoro ludzie pozostający u władzy mieli patent na mądrość, rację, na prawdę - to po co z pachołkami niemieckich rewanżystów dyskutować.
Jeśli ktoś myśli, że to pieśni przeszłości, to się grubo myli.
W Chicago lokalna chuliganeria ruszyła nie tak dawno, by rabować sklepy. I oto zaczęły się tu i tam pojawiać glosy, że to nie nasi, lokalni, nie! To są wysłannicy, to przyjezdni, napuszczeni na naszych niewinnych i spokojnych, to wysłannicy jakiś wrednych organizacji, których celem jest sianie niepokojów i zgrozy. Jednym słowem - są siły, którym zależy na tym, żeby siać wśród nas, spokojnych mieszkańców Midwestu, zgrozę i przerażenie.
A "chiński" wirus? To też przedstawiciel "tych sił".
W Polsce tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi wyszły na ulice. Demonstrują już od tylu dni! I co? To ofiary manipulacji. To narzędzia w rękach wrogich Polsce zawoalowanych grup i organizacji, których cele są paskudne, wrogie naszej cywilizacji, kulturze, wartościom. To nie są Polacy, to nie są Rodacy, to nie są ludzie, którzy mają jakieś poglądy, jakieś prawa, jakieś powody. Nie! To są biedne ofiary "tych sił"! A na Polskę ruszyła lawina - zjeżdżają przedstawiciele różnych dziwnych grup, ciągną bojówkarze wszelkiej maści, instruktorzy, emisariusze, wiadomo kogo - "tych sil"! Jakoś ich na ulicach nie widać, ale - można domyślać się, że demonstranci są organizowani i szkoleni. Przez "te siły", rzecz jasna.
Jakoś nikt nie zauważył zmiany światopoglądowej, jaka w międzyczasie 'te siły' dotknęła. To, co kiedyś było czczone jako szczyt postępu i walki o prawa człowieka, teraz jest wrogiem ludzkości, wartości, moralności. Lewactwo, prawactwo, postęp, wstecznictwo, wszystko się wymieszało. Jedno tylko pozostaje niezmienne - jesteś przeciw obecnej władzy, to znaczy, że musisz być na usługach "tych sił". Jesteś przeciw, manifestujesz, coś ci się nie podoba - to znaczy, że dajesz sobą kręcić, nie masz wcale własnych poglądów, czy pomysłów na urządzenie świata. To my, którzy jesteśmy u władzy, wiemy, jak świat ma wyglądać i działać. My! A ty jesteś tylko pachołkiem wrogich karłów reakcji /czy jak to tam było/, popychadłem naszych wrogów. I albo zrozumiesz swój błąd i przeprosisz i wrócisz na łono, albo cię zniszczymy.
Żeby było śmieszniej - "te siły" kręcą się też wokół rządzących. Oni też są oskarżani o to, że pozwalają sobą manipulować tym, czy tamtym. Są agentami, sługusami, biorą kasę z różnych stolic. Robią interesy z tymi, których oficjalnie potępiają.
Czas może zacząć słuchać, jedni drugich, traktować poważnie i nie uciekać od odpowiedzialności za tę rozmowę w dymną zasłonę "tych sił".
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.