Kiedyś było zupełnie inaczej: taka na przykład szkoła zatrudniała nauczycieli, biuro, woźnych, kucharki, stróża, nawet majstra od napraw zamków i zatkanych zlewów. Wszyscy byli pracownikami tej samej firmy, w tym przykładzie - szkoły. Ale gdy przyszła “nowoczesność”, to się namnożyło firm zewnętrznych. Jeden biznes w szkole gotuje, inny sprząta, jeszcze inna firma zapewnia stróża, woźne i kogo tam jeszcze trzeba.
Podobnie jest w przemyśle. Jeśli jakiś zakład wytwarza bardzo dużo bardzo szkodliwych odpadów, śmieci, to kiedyś ten zakład sam odpowiadał za utylizację, teraz - zatrudnia się firmę zewnętrzną.
A jak wygląda zatrudnianie firmy zewnętrznej? Przepisy to regulują, ale od czego wyobraźnia.
Jestem szefem fabryki prochu strzelniczego. Odpady mojej firmy wymagają specjalistycznej, kosztownej utylizacji, czyli unieszkodliwienia, rozłożenia ich do poziomu takiego składu chemicznego, że nie będą już tak bardzo groźne dla ludzi i Ziemi. Ciągle, jako szef firmy, polegam na kontrahentach. Któregoś dnia pojawia się w moim biurze przedstawiciel nowej na rynku firmy utylizacyjnej, pokazuje mi różne patenty, pozwolenia, zgody i permity i proponuję mi, uwaga!, że zabierze mi te wstrętne trucizny za niższa cenę! Dzwonię tu i tam, sprawdzam gościa i tę firmę. Okazuje się, że i w urzędzie go znają i w samorządzie, że facet już niejeden biznes z sukcesem prowadzi, no więc - zgoda! Zabiera mi te świństwa z mojego placu. Dokąd wywozi? To już nie mój problem! Ja się pozbyłem, zgodnie z przepisami.
Nie wiem za to, że ten znany i poważany przedsiębiorca jeździł aż gdzieś do innego województwa czy gminy, szukał miejsca, gdzie te beczki z moimi śmieciami złożyć. Szukał i znalazł! Ot, jakiś upadły zakładzik, składzik, magazynek. Czy to po sklepie, po skupie czy innej masarni. Biznes padł, właściciel został z jakimiś budyneczkami i kawałkiem podwórka, więc dla niego ta propozycja to jak manna z nieba. Wynajęte, zapłacone i nikt nikogo o nic nie pyta. Buda jest pod Warszawa, a może nawet w samym zielonogórskim Przylepie, a właściciel bawi na Pomorzu i wszyscy szczęśliwi.
Gdyby nie te pismaki i inne dziennikarzyny!
Wypatrzyli, że z beczek świństwo i trucizna wycieka, a w sąsiednim gospodarstwie dzieci na podwórku. Zaczęli węszyć, szukać, pytać, no i na to wszystko zapaliło się w Przylepie! Co za pech!
Teraz już wiemy, że takich składowisk mamy w Polsce coś koło pięciuset!
Teraz możemy boki zrywać obserwując, jak dorośli faceci szukają między sobą winnego. “To on, wrzeszczą, to nie ja, nie my, to oni, oni dawali zgody, oni brali kasę pod stołem, oni śmieci z Niemiec sprowadzali, oni mafię paliwową, sorry - śmieciową stworzyli, oni, tamci, nie Polacy, nie-patrioci, lewacy, nacjonaliści, świnie, my nie!”
Nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. Nikt nie miał w zakresie obowiązków sprawdzania, co się w takich składowiskach i baraczkach dzieje. Nikt nie wąchał, nie podglądał, więc nie wiadomo, co i kto. Nie wiadomo, gdzie jest właściciel, truciciel, ten który zwoził, wynajmował, ustawiał beczki z trucizną jak klocki. Nie wiadomo, kto wziął za to fosę, ale teraz najprawdopodobniej miejscowi zapłacą - gmina, powiat, miasteczko, województwo. Czyli znowu: zyski były prywatne (bo fabryka zapłaciła facetowi za to, że jej odpadki zostały wywiezione), a koszty - teraz koszty utylizacji - pewno będą wspólne. Tak się robi interesy!!!
Nic nowego pod słońcem. Za komuny w województwie zielonogórskim widziałam w lesie strumyczki wypełnione paliwem lotniczym. Wtedy można było się usprawiedliwiać, że “dopóki Ruscy tu są, nic się nie da zrobić”. Teraz? Odra ciągle jest zagrożona. A w Przylepie? Miała być ewakuacja, ale ją odwołano, podobno nie było ludzi dokąd ewakuować. To może być tylko złośliwa plotka, bo ani dym nie był specjalnie trujący, ani wody pogaśnicze…. Tylko mała rzeczka się otruła. Ale zieleniny lepiej od tamtejszych nie kupować….
W Polsce mają powstać elektrownie jądrowe. Będą w nich wytwarzane również odpady promieniotwórcze. Jaką mamy gwarancję, że będziemy o te odpady lepiej dbać? Teraz wśród tych pięciuset składowisk z pewnością znajdzie się niejedno z radioaktywnymi odpadami choćby z zakładów medycyny nuklearnej. Powstanie kolejna agencja ochrony środowiska, ministerstwo od tych szczególnie śmieci, kolejne urzędy lokalne i centralne, a biznes dalej będzie truł, a urzędnicy będą dalej robili… co? No właśnie.
Idalia Błaszczyk