----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

29 stycznia 2025

Udostępnij znajomym:

„…niech pamiętają zawsze, że przeszłość jest kłamstwem, że pamięć nie zna dróg powrotu, że cała dawna wiosna jest nie do odzyskania i że najbardziej płomienna i uparta miłość, jest tylko prawdą efemeryczną...” (G.G. Márquez, Sto lat samotności)

Genialna powieść, która zmieniła świat literatury i wskazała nowy sposób wczuwania się w to, czego nie ma, a co przeczuwamy, że w jakiś sposób istnieje. Dlaczego genialna i w jaki sposób naznacza nowy kierunek zwiedzania świata wokół i nas samych? Wskazując na absurd istnienia? Poniekąd. Skomplikowana fabuła opowiadająca o sześciu pokoleniach jednego rodu, w którym nadaje się te same imiona kolejnym, nowo narodzonym członkom rodziny. Mamy zatem wiele postaci o imionach Jose Arcadio, Aureliano, Amaranta czy Ursula. Márquez, rzecz jasna, nie stosuje tego zabiegu bez przyczyny. Powtarzalność jest istotnym elementem opowiadanych historii i stawia nas w powiewie nostalgii za utraconym bezpowrotnie sensem istnienia, który ulotnie przejawia się w dotknięciu lodowego bloku, czy próbach uzyskania złota zgodnie z alchemicznymi zaleceniami.

Márquez zmienia świat przedstawiony literatury, mieszając jawę ze snem, niemożliwe z możliwym, magię z realnością, to co racjonalne z tym, co zupełnie takim nie jest, tak jak w tym urzekającym fragmencie:

„Trochę później, kiedy cieśla brał miarę na trumnę, zobaczyli przez okno padający deszcz maleńkich żółtych kwiatów. Padały całą noc jak milcząca burza, przykryły dachy, zatarasowały drzwi i przysypały na śmierć zwierzęta, śpiące na dworze. Tyle ich spadło z nieba, że rankiem ulice były wyścielone grubym dywanem i trzeba było odgarniać kwiatuszki łopatami i grabiami, aby mógł przejść kondukt pogrzebowy”.

Przewraca do góry nogami czytelnicze przyzwyczajenia, każe patrzeć na tekst suprematycznie, skrywając sensy poza tym, co czarne, ale niekoniecznie na białym tle.

Macondo czyni symbolem wpisanej w człowieczeństwo destrukcji i niszczycielskich mocy. Miasteczko bez historii i grobów skazuje na udział w dziejach świata, co fatalnie się kończy, a wszystko to: wojny, bunty i rewolucje, doświadczamy poprzez poszczególne historie konkretnych postaci, od narodzin przez pokolenia, aż do mementu, gdy zostajemy świadkami zjadania ostatniego z rodu przez mrówki. 

Świat Stu lat samotności to wielka metafora uwikłania człowieka w losy rodziny, miejsca, w którym przyszło mu żyć i świata, który wciska się nieproszony tam, gdzie nikt go nie chce. Macondo radziło sobie znakomicie i bezproblemowo, w utopijnym zupełnie wymiarze, do momentu, gdy pojawił się przedstawiciel rządu, ksiądz i wojsko. To te trzy elementy zainicjowały powolną, ale nieubłaganą destrukcję Macondo. Unicestwienie ideału ma jednakowoż znacznie głębsze podłoże, w metaforyczny, czy raczej archetypiczny sposób, naznaczone czymś na kształt grzechu pierworodnego: niepojętą w swej skuteczności i swej mocy klątwą, rzuconą na cały ród Jose Arcadio, przez wszystkie sześć pokoleń:

„…klątwa, która spoczęła na domu Buendiów – mianowicie nieodparta i wciąż powracająca miłość do osoby z tej samej rodziny. Temu obłędowi ulega Rebeka, która mimo iż z cierpienia zjada ziemię i wapno ze ścian, w końcu pada w ramiona swojego brata, Amaranta, która całą swoją młodzieńczą miłość do Włoskiego tancerza przeleje na siostrzeńców, których wychowuje, aż w końcu Amaranta Urszula, która porzuci męża, aby z Aurelianem spłodzić tego ostatniego z rodu, mimo iż jest jego ciotką – i który w końcu urodzi się ze świńskim ogonem. Żeniaczka z osobą tej samej krwi jest wciąż powracającą do rodu Buendiów klątwą, tym silniejszą, że przez swoje burzliwe miłosne relacje nie są w stanie się przed nią uchronić” (za: Plemię skazane na sto lat samotności).

Historia rodziny Jose Arcadio i Ursuli ma swój początek nie tylko w niepokojącym przeczuciu konsekwencji wynikających z powiązań nieomalże kazirodczych, ale też z niewybaczalnej zbrodni, jaką było zabicie Prudencio Aguilara. To właśnie to morderstwo dokonane w afekcie, stoi u podstaw decyzji o opuszczeniu rodzinnego miasta Riohacha i założenia Macondo. Ta podróż ku nieznanemu niesie ze sobą wyraźnie biblijny motyw wędrówki do ziemi obiecanej. 

Państwo i jego urzędnicy, podatki, Kościół i religia, wojna, powstania i wszelkie inne zawirowania historyczne, skazują rodzinę Jose Areliano i Ursuli na rozpad i destrukcję. Wtłoczeni w historię tracą dziecięcą wiarę w znalezienie kamienia filozoficznego, który będzie panaceum na wszystko. A dzieje się tak mimo usilnych jego poszukiwań za pomocą tajemnych ksiąg alchemicznych. Co ciekawe, pierwszym grobem w Macondo był grób Melqiadesa, który znał tajemnicę tajemnic.

„...historia rodziny jest mechanizmem nieuchronnych powtórzeń, kołem, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi”.

Nie jest to zatem cykliczność stoickiej rzeczywistości, w której powtarzalność jest nieunikniona i historia kołem się toczy, co w istocie wyklucza ją z dziejów, ponieważ jest ciągle tym samym, tyle, że istniejącym w różnych przedziałach czasowych. Historia Stu lat samotności jest liniowa, na swój początek i koniec – jest magiczna, irracjonalna, ale jednocześnie wyraźnie ukierunkowana ku nieznanemu i samotnemu.

Sto lat samotności to historia destruującej samotności w wymiarze indywidualnych postaci zanurzonych w historii Macondo, czyli świata całego.

„…samotna jest przecież nie tylko Amaranta, która już w młodzieńczym wieku utraciła siostrę, z której uczyniła swoją rywalkę, a następnie poza ukochanym Crespim straciła nadzieję, że cokolwiek się zmieni, samotna jest Urszula, z którą najpierw nikt się nie liczy, bo jest kobietą, a później z powodu sędziwego rodu każdy traktuje ją jak wariatkę, obezwładniająco samotny Jose Arcadio, przywiązany do kasztana, potrafiący pod koniec swoich dni porozumiewać się tylko z łaciną i rozmawiać z duchami. Samotny jest Aureliano, który jako syn Mauricio Babiloni na swoje nieszczęście zostaje zamknięty w pokoju Melquiadesa, całymi dniami pogrążając się w jego zapiskach, które zwierają zapowiedź przyszłości. Samotny jest Jose Arcadio wśród pieniędzy, które wiele lat po śmierci Urszuli udało mu się znaleźć i wniebowzięta „Piękna Remedios”. Warto też zwrócić uwagę na pułkownika Aureliana Bunedię, osamotnionego w swojej wojnie…”. (tamże)

Samotność Stu lat samotności definiuje się jednakowoż nie tylko w indywidualnych losach bohaterów powieści, ale także, a może przede wszystkim, w absurdzie istnienia w ogóle.

Sto lat samotności. Gabriel Garcia Márquez, wyd. Muza, 2024, s.454.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor