Widzieliście sushi w polskich delikatesach? A jakże! Jeśli dojdzie do tego, że sushi będą też serwować w np. Taco Bell, to będzie znak, że - już faktycznie wszystko jedno! Chcemy mieć wszędzie tak samo, bo - bo chcemy. Ale jednocześnie chcemy zachować swoje tradycje i przyzwyczajenia. Potrafimy na śmierć i życie pokłócić się z kimś, kto mówi, że "kołduny to z baraniną", kiedy każdy /z naszych stron/ wie, że z wołowiną. Pierogi na Wigilię? Dla jednych oczywista oczywistość, dla drugich kompletna bzdura.
Każdy kraj, każdy region, czasem nawet dzielnica w mieście - mają swoje kulinarne tradycje, swoje przysmaki i przepisy. Do niedawna nie wiedziałam, że warszawiacy w Dzień Wszystkich Świętych raczyli się "pańską skórką". Nawet dziś jeszcze pisze się w internecie, że receptura, czyli przepis na ten cukiereczek, owiana jest tajemnicą! Taka zwykła suszona śliwka też może być skarbem, przysmakiem, towarem popisowym! Więc z jednej strony wszędzie przysłowiowe sushi, a z drugiej mocne przywiązanie do tradycji. Nie będzie Francuz modyfikował naszego oscypka!
Żarty żartami, ale w Unii Europejskiej można ubiegać się o ekologiczny znak: Gwarantowana Tradycyjna Specjalność. Najpierw dany produkt ma być zgłoszony do rodzimego Ministerstwa Rolnictwa, następnie do Komisji Europejskiej i może być ogłoszony takim właśnie specjałem, a to ze względu na regionalne pochodzenie, a to z powody receptury, tradycji. W Polsce już od 2004 roku tworzona jest Lista Produktów Tradycyjnych, powstała na mocy ustawy "o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolniczych i środków spożywczych oraz produktów tradycyjnych". Na listę wpisywane są produkty - przetwory mięsne na przykład, gotowe dania, nabiał, alkohole - ale nie producenci. Żeby produkt na listę trafił, musi być na rynku od przynajmniej 25-u lat! Lista krajowa jest więc swego rodzaju poczekalnią przed dostaniem się na tę europejską, na której Polska ma już 44 artykuły. Na krajowej, podzielonej według regionów, jest tego znacznie więcej. Dopiero co, bo w bieżącym roku na listę europejską trafił miód spadziowy z Beskidu Wysokiego. Od jakiegoś czasu wspomniana suska sechlońska, czyli wędzona śliwka figuruje zaś na liście: Chronione Oznaczenie Geograficzne Unii Europejskiej. Nie można więc byle jakiej suszonej śliwki sprzedawać pod tą nazwą. Bo prawdziwa suska sechlońska pochodzi tylko z terenu 239.5 kilometra kwadratowego województwa małopolskiego, leżącego w gminach Laskowo, Iwkowo, Łososina Dolna i Żęgocina. Nazwa zaś stąd, że suska to suszona, a sechlońska wzięła się od wsi Sechna. Jest ona, ta śliwka specjalnie podsuszona, a następnie wędzona i to tak specyficznie, że jedynie dziewięciu producentów ma do tego prawo!
Na europejskich listach mamy już między innymi: bryndzę podhalańską, oscypki, miody pitne, rogale św. Marcina, kabanosy, wielkopolski ser smażony, olej rydzowy. Ten olej nie jest robiony z grzybów tylko z nasion rośliny używanej do tłoczenia oleju lniankowego/rydzowego/. Ślady tego oleju odkryte były w wykopaliskach sprzed trzech tysięcy lat na Śląsku i w Biskupinie! Na listę trafiły też takie egzotyczne przysmaki jak pierekaczewnik - przysmak ludności tatarskiej z Podlasia, czy redykołka - młodsza siostra oscypka.
Na krajowej liście produktów tradycyjnych umieszczono już setki artykułów i wyrobów spożywczych. Z województwa lubelskiego trafiły tam 223 artykuły, z Małopolski 224, z woj. podkarpackiego 246, ze śląskiego 145, z podlaskiego 74 i z warmińsko-mazurskiego 46. Z Podlasia mamy tam np. bliny po litewsku, chłodnik litewski, kołduny, pierogi wigierskie. Ulubione nasze cukierki – krówki - są na liście w różnych wariantach: krówka bełchatowska z woj. łódzkiego, krówka z Opatowa, ze Szczecinka, albo regulicka - ta z Małopolski i strzyżowska z Podkarpacia. A podobno krówkę produkowała jedna sławna firma, najpierw w Wielkopolsce, a potem w okolicy Warszawy. Mamy też na przykład różne kaszanki, kiszki wytwarzane w różnych regionach. I doszukałam się tam kaszanki, w której pysznią się skwareczki z wątróbki, choć kiedyś ktoś mi wmawiał, że mi się wydawało. Co kraj to obyczaj! W kuchni też.
Lista krajowa, czy listy europejskie służą więc też siłą rzeczy umocnieniu tradycji. Jemy wszyscy i wszędzie pizzę, sushi, ale nie zapominamy o tym, co mama i babcia serwowały i na co dzień i od święta. Nasz 'dziękczynny' indyk może być więc ściśle po polsku nadziewany kurzą wątróbką, zieloną pietruszką, moczoną bułką i pianą z białek, a może też zamienić się w tłustą gęś lub kaczkę z pomarańczami, na wzór chiński!
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.