Na podstawie zdjęć satelitarnych z Wuhan można domyślać się, od kiedy wzrosła tam liczba osób chorych. Przy pomocy satelit można zobaczyć, ile samochodów, najpewniej należących do pacjentów, było zaparkowanych w pobliżu tamtejszych szpitali.
To tylko kolejny dowód możliwości, jakie daje nam najnowsza technologia. Na drugim biegunie będzie na przykład leczenie utraty wzroku przy pomocy komórek macierzystych.
Każdy z nas w swoim spartphonie ma "większy komputer" niż te, które pracowały przy programie Apollo.
Czy każdy z nas może, potrafi, zechce z tych możliwości skorzystać?
Kilka lat temu znajoma straciła pracę. O zasiłek dla bezrobotnych mogła ubiegać się tylko przez Internet. Mimo że na co dzień, w pracy, posługiwała się komputerami i różnymi programami - miała z tym problem.
Teraz miliony ludzi trącą pracę. I komputery "od zasiłków" nie dają rady. Już dawno temu gubernator Pritzker mówił na konferencji prasowej, że te stanowe systemy nie były od lat aktualizowane. Ludzie nie mogli dostać zasiłków, pożyczek, a przecież ich rachunki domagały się zapłacenia, a dzieci - obiadu!
Żyjemy chyba w jakiejś epoce przejściowej - z jednej strony mówi nam się, że jakiś urząd działa tylko w sieci, a z drugiej urząd ma za mało "mocy przerobowych", czyli tradycyjnych pracowników i obsługa ludzi zmienia się w koszmar. Do tego dochodzi jeszcze dominujące w różnych kręgach przekonanie, że to my, ludzie, nie potrafimy z dobrodziejstwa komputerów skorzystać. I dlatego mamy problemy. Prosty przykład. Lotnisko. Wchodzi pasażer z bagażami. Ma podejść do komputerowej stacji, wpisać różne dane, dać prawo jazdy, dać kartę kredytową - jeśli oddaje bagaż, bo za niego się płaci, odebrać paski na walizki i sprytnie je nakleić. W tym czasie pasażer zgubi okulary, upadnie mu portfel, spadnie mu torba z ramienia, a w dzisiejszych czasach - obsunie mu się maseczka. Jeśli uda mu się wszystko zrobić - podchodzi z tą oklejoną walizką do żywego człowieka! To ja się pytam - komu potrzebne jest takie dręczenie ludzi obłożonych walizkami, biletami, dokumentami, skoro na końcu i tak podchodzą do pracownika lotniska. A może wystarczyłoby przy tym stanowisku do samorejestrowania się pasażerów umieścić półeczkę, na której można by sobie przygotować wszystko potrzebne do tej operacji. Taki kawałek blatu, stolika, żeby pasażer nie musiał żonglować swoimi dokumentami w powietrzu. Niestety, brak. I to wcale nie jest dowód na to, że pasażer gapa. To jest dowód na to, że zachwycamy się jak dzieci technologiami, komputerami, a zapominamy o najważniejszym - to ma nam służyć, a nie tylko ładnie i nowocześnie wyglądać.
Wszelkie bankomaty, biletomaty, czy samoobsługowe kasy mają być tak zaprogramowane, żeby każdy z łatwością mógł nauczyć się z nich korzystać. Jeśli tak nie jest - twierdzą fachowcy, to znaczy, że projektanci byli niekompetentni. Utarło się przekonanie, że to starsi mają problemy z obsługą tych urządzeń. Tymczasem przeprowadzone w Polsce kilka lat temu badania wykazały, że nawet młodzież sobie nie radzi. Polska młodzież miała kompetencje komputerowe poniżej średniej europejskiej. A wiadomo, że Polska ma znakomitych programistów, nawet światowej klasy twórców gier komputerowych!
Przejściowość epoki widać też w tym rozwarstwieniu - jedni na szczycie, a drudzy w piwnicy. Jedni ustalają z komputerem lodówki listę zakupów, a inni nie potrafią wykorzystać możliwości pilota od telewizora. A jeszcze inni rwą włosy z głowy, bo nie potrafią odpalić własnego auta.
I to nie jest w porządku! Tak, jak nie jest w porządku, że na wspomnianym lotnisku nie ma jednej ławeczki, żeby sobie w drodze do terminala przysiąść. Nie ma ławeczki nad jeziorem, nie ma na Michigan Ave, nie ma u mnie na osiedlu. Bo tak się właśnie porobiło i do tego przywykliśmy - to ma ładnie wyglądać, a niekoniecznie dobrze nam służyć.
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.