Czy pokazanie środkowego palca uznać można za gest na tyle obsceniczny, by postawić komuś zarzuty kryminalne? Czy też większym przestępstwem jest gwałtowna, połączona z przemocą reakcja osoby obdarowanej takim gestem?
Pewne małżeństwo rozstało się. Chyba jednak wciąż istniały między nimi jakieś animozje, bo pewnego dnia mężczyzna odwożąc dzieci do domu byłej żony, na pożegnanie wyciągnął dłoń i pokazał jej środkowym palcem sufit swego samochodu. Od razu zaznaczę, że powody walk są nieistotne, może chodziło o zdradę, może o pieniądze, a może różnice charakterów. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Ważny jest gest.
Urażona (chyba słusznie) kobieta nie przepuściła byłemu małżonkowi tej obelgi i powiadomiła o tym odpowiednie władze (chyba niepotrzebnie). Sprawa trafiła do sądu, który uznał iż gest był na tyle obsceniczny, nieprzyzwoity i obraźliwy, że nie podlegał ochronie w ramach Pierwszej Poprawki. Zwłaszcza, że świadkami zajścia były nieletnie dzieci byłej pary małżeńskiej. Kłótnia ex małżonków zamieniła się w proces kryminalny. By wszystko było jasne, sprawy kryminalne są poważniejsze i wiążą się zwykle z wyższymi wyrokami.
Sąd uznał winę mężczyzny, który natychmiast się od niej odwołał. Sąd apelacyjny uznał, iż czasy się zmieniły, pokazanie środkowego palca nie jest już dziś porównywalne z napluciem komuś w twarz, a jedynie formą wyrażenia złości i frustracji. Sędziowie przyznali, że mężczyzna zachował się nieprzyzwoicie, nagannie wręcz, ale za kryminalistę trudno go uznać. Uff…pewnie wielu spadł kamień z serca…
Okazuje się, że tego typu spraw w całym kraju wiele. Ludzie czują się na tyle urażeni zachowaniem lub gestykulacją innych, że angażują w to policję. Zwykle kończy się w sądzie, który albo odrzuca oskarżenie, albo wydaje decyzję negatywną. Jeśli zdarzy się, że prawo stanie po stronie obrażonego, to najczęściej sprawa umiera podczas apelacji, jak miało to miejsce w tym przypadku.
Niech nikt jednak nie myśli, że pokazywanie nieba środkowym palcem przypadkowym osobom jest bezkarne. Okazuje się, że traktowane jest jako na tyle obraźliwy czyn, że ewentualna fizyczna reakcja obdarowanego takim gestem uznawana jest za słuszną i uzasadnioną. Podsumowując: lepiej trzymać ptaszka w garści, ale jeśli gdzieś, kiedyś nam on z dłoni wyskoczy, to możemy zostać pozwani. Pozew prawdopodobnie zostanie oddalony, chyba że będzie nas reprezentowała jakaś łajza prawnicza. Może się jednak zdarzyć, że obdarowana palcem osoba nie wezwie policji, ale sama wymierzy nam karę. To się zdarza. Bardzo często. Wtedy my możemy taką osobę wezwać na rozmowę w obecności stróżów prawa i sędziego. Jeśli poza utraconym honorem pochwalimy się połamanymi kośćmi i długotrwałą niezdolnością do pracy, możemy komuś bardzo poważnie zaszkodzić. Prawo jest już bardziej surowe niż kiedyś - zwykle jakakolwiek forma przemocy fizycznej, nawet uzasadniona, jest w jakiś sposób karalna.
Czasy się zmieniają. Pamiętam połowę lat 90., gdy na chicagowskim skrzyżowaniu doszło do sprzeczki dwóch kierowców. Byłem świadkiem tego zdarzenia, więc w skrócie je opiszę. Pan X zajechał drogę panu Y. Pan Y pokazał mu środkowy palec. Pan X wyszedł z samochodu, wyciągnął pana Y przez okno pojazdu (było lato, więc było otwarte) i na oczach kilkunastu innych osób spuścił mu niezłe manto. Była i podarta koszula i krew na białym kołnierzyku. Przyjechała policja, wysłuchała obydwu stron. Pan X dostał mandat za niezgodne z przepisami blokowanie drogi, pan Y pouczenie, by na przyszłość bardziej uważał i trzymał ręce na kierownicy, a nie machał palcami w powietrzu. Wszyscy się rozjechali. Pan X pewnie na piwo, pan Y albo do szpitala albo do sklepu z odzieżą. Ja pojechałem do pracy.
Czasy się zmieniają, bo z kolei 50-60 lat temu podobne zdarzenie zakończyłoby się poważnymi problemami dla pana Y i uściskiem dłoni panu X. Pod koniec XX wieku zwykle dochodziło do remisu. Dziś to środkowy palec uznawany jest za wyrażanie emocji, a ewentualna odpowiedź obdarowanego może być poczytana jako czynna napaść z zamiarem pozbawienia zdrowia i życia.
Kilkanaście lat temu pewien mężczyzna pokazał środkowy palec pracownikowi stanowemu i jeszcze dorzucił dwa słynne słowa. Został aresztowany, osądzony i uniewinniony. Jego zachowania nie uznano za obsceniczne.
W 2009 r. mieszkaniec Pittsburgha dostał mandat za pokazanie palca innemu kierowcy i przy okazji policjantowi. Odwołał się i dostał 50 tysięcy dolarów odszkodowania za to, że mu głowę rozprawami zawracali.
To odmienne traktowanie obraźliwego w końcu gestu, jest wynikiem decyzji Sądu Najwyższego, który uznał, iż obsceniczne gesty i słowa mogą zostać uznane za przestępstwo kryminalne, jeśli zawierają obraźliwe podteksty seksualne oraz pozbawione są artystycznych, kulturowych, politycznych lub naukowych wartości. Dobrze wiedzieć.
Każde nasze działanie niesie ze sobą konsekwencje. Większe lub mniejsze. Pokazanie komuś palca może ujść na sucho. Może zakończyć się mandatem lub zmarnowaniem kilku dni w sądzie. To wersje łagodne. Bo może się również zdarzyć, że obdarowana tym gestem osoba okaże się posiadaczem legalnej lub nielegalnej broni. Może jej użyć. Może również kilka minut później staranować nas na autostradzie lub w inny sposób wyrazić swe oburzenie. Takich przypadków notuje się rocznie w całym kraju więcej niż kilkanaście i wiele z nich ma tragiczny finał.
Morał?
Tylko dlatego, że możesz coś zrobić, nie znaczy że powinieneś.
Miłego weekendu
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.