30 grudnia 2024

Udostępnij znajomym:

W historii Polski powstania narodowe kojarzą się raczej źle – wszystkie zakończyły się bowiem klęską, po której sytuacja była jeszcze gorsza. Czy wszystkie? To co zdarzyło się w Wielkopolsce na przełomie 1918 i 1919 r. przeczy stereotypom o złym przygotowaniu i romantyzmie zamiast pragmatyzmu…

W wyniku rozbiorów Wielkopolska, a więc zachodnie ziemie dawnej Rzeczpospolitej – z Poznaniem i Gnieznem – stały się częścią zaboru pruskiego. Tereny te stanowiły trzon państwa polskiego, to bowiem tutaj, na ziemiach Piastów, narodziło się Królestwo, to Gniezno było jego pierwszą stolicą (i wciąż pozostawało stolicą religijną), to w końcu ten region był jednym z najzamożniejszych i najlepiej zagospodarowanych części Polski. W naturalny sposób czyniło to z Wielkopolski potencjalnie ważny ośrodek niepodległościowy. W 1806 r., w czasach Napoleona, gdy po zupełnej klęsce Prus to tutaj wybuchło powstanie, na czele którego stanął m.in. Jan Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki, które w dalszej perspektywie doprowadziło do utworzenia Księstwa Warszawskiego.

Ale już po zakończeniu epopei napoleońskiej sytuacja się (nieco) zmieniła. Wielkopolska w większości znów stała się częścią zaboru pruskiego, uzyskała jednak formalnie autonomię jako Wielkie Księstwo Poznańskie. Nie było w tym nic dziwnego, podobny status wobec Rosji miało bowiem Królestwo Kongresowe, ich losy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. O ile w ciągu kilkunastu lat w Warszawie przebyto drogę od dogadania się z zaborcą do powstania listopadowego, o tyle w Poznaniu postanowiono możliwie wykorzystać autonomię, by jak najbardziej wzmocnić własne siły. Wielkopolskie elity dysponowały dobrą pozycją materialną, świadome były też tego, że dobrze zorganizowani Niemcy stanowią dla nich zagrożenie, celem zaborcy było bowiem możliwie jak największe wchłonięcie ziem polskich. Okolicznością sprzyjająca był też fakt, że władze pruskie przez dłuższy czas nie próbowały wyraźnie łamać zasad autonomii, a gdy to już zrobiły, to w inny sposób niż Rosjanie – Prusy szczyciły się bowiem tym, że są państwem prawa i nawet jeśli autorytarnym i wrogim Polakom, to działającym w obrębie pewnych zasad prawnych.

W tych okolicznościach narodziła się wielkopolska idea pracy organicznej, czy też inaczej pracy u podstaw. Jej celem było wzmacnianie tkanki narodowej po to, by skutecznie mogła odpierać zagrożenie niemieckie i w przyszłości wspomóc walkę o niepodległość. Wzmacnianie to miało wiele wymiarów. Ekonomicznie: by wspierać polskich gospodarzy, przedsiębiorców, handel czy przemysł, i tworzyć polskie bogactwo. Społecznie: by promować samoorganizację, budować instytucje (jako alternatywę dla państwa), wzmacniać ludność polską, by nie była wyizolowana i podatna na wpływy zaborców. Kulturalnie: by zachować własną tożsamość, mieć ofertę inną niż niemiecka, kształcić kolejne pokolenia w przywiązaniu do polskości i pamięci o niepodległości. Przy czym podstawowymi hasłami były praca, namysł, spokój i samoorganizacja. Gdy w zaborze rosyjskim wybuchały kolejne zrywy i konspiracje, w poznańskim doszło tylko do jednego i mało intensywnego – w 1848 r., na fali Wiosny Ludów. „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” trwała jednak na co dzień – chodziło o opór wobec germanizacji i budowę alternatywnej siły, gotowej do działania w odpowiednim momencie.

Ten nadszedł w 1918 r., wraz z końcem I wojny światowej, którą Niemcy przegrały. Osłabiony zaborca musiał jakoś radzić sobie w sytuacji kryzysu oraz rewolucji, rozpoczętej przez marynarzy i żołnierzy. Poluzowanie opresji i demokratyzacja pozwoliła dobrze zorganizowanym Polakom podjąć inicjatywę. W listopadzie w Poznaniu powstała Naczelna Rada Ludowa, będąca polskim samorządem na terenie zaboru pruskiego. Choć w Warszawie, Łodzi, Krakowie czy Lwowie już odradzała się niepodległa Polska, na ziemiach zachodnich Niemcy wciąż jednak trzymali się mocno. Przygotowania jednak trwały. Przyszłe powstańcze wojsko tworzono na bazie milicji, która miała utrzymywać porządek w kryzysowych czasach. Organizowano Polaków, służących w niemieckiej armii. Na bazie społecznych instytucji organizowano przyszłą polską władzę. Potrzebna była tylko iskra.

Był nią przyjazd do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego. Słynny pianista i ambasador sprawy polskiej na Zachodzie odwiedził Wielkopolskę w drodze do wolnej już Warszawy, gdzie wkrótce miał zostać premierem. Jego obecność wzbudziła entuzjazm Polaków, zirytowała zaś Niemców. Napięcia i wzajemne utarczki doprowadziły w końcu do wybuchu walk 27 grudnia 1918 r. Przygotowana wcześniej maszyna powstańcza ujawniła się i bardzo szybko osiągnęła sukces. Zaborcę wyparto ze stolicy prowincji oraz większości jej głównych miast. Szybko stworzono świetnie uzbrojoną i wyszkoloną Armię Wielkopolską. Powstała powstańcza władza i administracja. W krótkim czasie Niemcy, po ponad stu latach, zniknęli z polskich ziem. Co więcej, powstańcom udało się obronić przed ofensywą nieprzyjaciela, a interwencja Francuzów doprowadziła w lutym 1919 r. do zawieszenia broni. Oficjalnie Wielkopolska stała się częścią niepodległej Polski w czerwcu, po podpisaniu traktatu wersalskiego.

W ten właśnie sposób, dzięki spokojowi, pracy i rozsądkowi Wielkopolanie sami wywalczyli sobie niepodległość. Silna społeczność, wzmocniona stuleciem pracy, zrealizowała zamierzony kiedyś plan – nie w formie romantycznego zrywu, ale dobrze zaplanowanego przedsięwzięcia, będącego chwalebnym wzorem na przyszłość.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor