Był jednym z najważniejszych dowódców Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej. Jego żołnierze traktowali go niczym ojca, który wyprowadził ich z „nieludzkiej ziemi”. Dla komunistycznej propagandy był przez lata celem numer jeden. Niedawno minęła 130. rocznica urodzin gen. broni Władysława Andersa.
Urodził się 11 sierpnia 1892 roku w Błoniu pod Warszawą, w zaborze rosyjskim, w ewangelickiej rodzinie o niemieckich korzeniach. Gdy skończył 18 lat zgłosił się do wojska carskiego na ochotnika, zdobywając stopień oficera rezerwy. Już wtedy związał się z kawalerią, w której służył przez większość swojej kariery dowódczej. Jako żołnierz armii rosyjskiej wyruszył na I wojnę światową, gdzie w boju zdobywał kolejne awanse – o tym, że nie siedział na tyłach świadczy fakt, że w trakcie Wielkiej Wojny był dwukrotnie ranny (przez całą swoją służbę odniósł osiem ran, co potwierdzał rząd małych gwiazdek na mundurze). Pod koniec swojego pierwszego konfliktu zbrojnego był już oficerem sztabowym w 1 Korpusie Polskim gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego.
W 1918 roku wrócił do Polski i zaangażował się w odtwarzanie narodowego wojska. Gen. Dowbór-Muśnicki ściągnął go do Wielkopolski, gdzie trwało powstanie przeciwko Niemcom – Anders objął ważną funkcję szefa sztabu Armii Wielkopolskiej. W wojnie z bolszewikami dowodził wywodzącym się z oddziałów powstańczych 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich. Ranny w czasie walk odwrotowych, nie wziął udziału w bitwie warszawskiej, zasłużył jednak na Krzyż Srebrny Virtuti Militari i czterokrotny Krzyż Walecznych. Po wojnie skończył wyższe studia wojskowe we Francji i dalej awansował. Jednym z ważniejszych momentów w jego karierze był maj 1926 roku. W czasie zamachu stanu Józefa Piłsudskiego płk Anders, który nie był piłsudczykiem, zachował wierność konstytucyjnym władzom i pełnił funkcję szefa sztabu wojsk rządowych. Nie przerwało to jednak jego kariery – Piłsudski uznawał go za dobrego kawalerzystę i dowódcę, o czym świadczył awans na generała brygady w 1934 roku.
W chwili wybuchu II wojny światowej jego brygada kawalerii znajdowała się na północ od Warszawy. Przez kilka tygodni gen. Anders toczył walki odwrotowe, które doprowadziły go w rejon Tomaszowa Mazowieckiego i Krasnobrodu, gdzie przebił się przez okrążenie niemieckie i ruszył na Lwów, a następnie na Węgry. Niestety, w ostatnich dniach września został po raz kolejny ranny i trafił do niewoli radzieckiej. Wkrótce przeniesiono go do więzienia NKWD na Łubiance w Moskwie, gdzie był jednym z ważniejszych przesłuchiwanych oficerów polskich (co, paradoksalnie, uratowało go przed śmiercią w Katyniu). Zeznania wymuszano na nim torturami, jednocześnie proponując mu wstąpienie do Armii Czerwonej. Anders się jednak nie ugiął, dodatkowo zaś, jak sam wspominał, w modlitwach obiecał przejście na katolicyzm (zrobił to rzeczywiście w 1942 roku).
Gdy w lipcu 1941 roku doszło do podpisania układu Sikorski-Majski, który ustanawiał relacje dyplomatyczne między Rządem RP na Uchodźstwie a ZSRR, obejmował amnestią polskich łagierników i zesłańców oraz tworzył Armię Polską, to właśnie gen. Władysławowi Andersowi powierzono dowodzenie nią. Jego żołnierzami byli ludzie zsyłani na daleką Północ, Syberię i do Kazachstanu – głodni, chorzy i wyczerpani. Armia dawała im nie tylko broń do walki o Polskę, ale także opiekę i wspólnotę, która stanowiła dla nich oparcie. Dowódca planował, że armia po wyszkoleniu wejdzie do walki z Niemcami jako całość, Sowieci chcieli jednak rzucać na front pojedyncze dywizje, co oznaczałoby ich niechybne wytracenie. Dodatkowo cały czas istniały problemy z zaopatrzeniem dziesiątek tysięcy polskich żołnierzy i gromadzących się wokół wojska cywilów. Stalin z czasem nie chciał współpracować z Polakami, tak więc gdy wiosną i latem 1942 roku pojawiła się propozycja ich ewakuacji na brytyjski Bliski Wschód, wszyscy się na nią zgodzili. Ponad 100 tysięcy Polaków pod wodzą Andersa opuściło „nieludzką ziemię”, rozpoczynając długą podróż przez wojenną zawieruchę.
Przez ponad rok polscy żołnierze dochodzili do siebie i szkolili się w Iraku i Palestynie. Na przełomie 1943 i 1944 roku sformowany z nich 2 Korpus Polski pod dowództwem gen. Andersa został wysłany do Włoch, gdzie alianci toczyli ciężkie walki górskie. To tu właśnie znajdowało się Monte Cassino – kluczowa pozycja obrony niemieckiej, blokująca drogę na Rzym. Przez kilka miesięcy próbowali ją zdobyć żołnierze z różnych państw, wiosną 1944 r. atak w tym miejscu prowadzić mieli Polacy. Sam Anders wspominał, że możliwość udziału w szturmie przedstawiono mu jako propozycję brytyjską, na którą się zgodził, czując, że udział w tak ważnej bitwie rozsławi imię żołnierza polskiego. Sama bitwa była strasznie krwawa, ale dzięki sukcesom na innych odcinkach fontu i męstwie Polaków 18 maja żołnierze Andersa zatknęli biało-czerwoną flagę na Monte Cassino. W kolejnych miesiącach poprowadził on swoje oddziały przez Ankonę i Linię Gotów na północ Włoch.
W ostatniej fazie wojny gen. Anders pełnił obowiązki naczelnego wodza, następnie pozostał na emigracji, gdyż nie widział możliwości powrotu do podporządkowanej Sowietom Ojczyzny. Podobnie uczyniła znaczna część jego żołnierzy. Przez kolejne lata ich dowódca był jednym z symboli emigracji, atakowanym w związku z tym przez komunistów. Zmarł 12 maja 1970 roku, w rocznicę rozpoczęcia szturmu Monte Cassino. Pochowano go na cmentarzu wojennym u stóp tego szczytu, wśród poległych podkomendnych.
Tomasz Leszkowicz