24 kwietnia 2024

Udostępnij znajomym:

W S Z Ę D Z I E  I  N I G D Z I E

„Kiedy wyruszam w podróż, znikam z map. Nikt nie wie, gdzie jestem. W punkcie, z którego wyszłam, czy w punkcie, do którego dążę? Czy istnieje jakieś „pomiędzy”? Czy jestem jak ten zgubiony dzień, gdy leci się na wschód, i odnaleziona noc, gdy leci się na zachód?”
Bieguni Olga Tokarczuk

Ten fragment z Biegunów Olgi Tokarczuk pozwala nam głębiej zajrzeć w dynamikę dwu słów kluczy, które konstytuują tajemnicę, kryjącą się za tym, co „wszędzie” i za tym, co „nigdzie”. W codzienności komunikacyjnej nie jest czymś skomplikowanym czy trudnym, odnalezienie znaczeń tych wyrazów. Wydaje się oczywiste, że wszędzie, znaczy wszędzie, a nigdzie znaczy nigdzie. Ale wystarczy tylko trochę dłużej niż przez chwilę, skoncentrować uwagę na tym, gdzie jest to wszędzie i gdzie jest to nigdzie, by nagle dopadło nas niejasne odczucie zagubienia w miejscu i w czasie, bo skoro wszędzie, to gdzie? A skoro nigdzie, to po co? Pojawiają się zatem kategorie miejsca i celu osadzone w jakimś bliżej nieokreślonym czasie, bo skoro gdzieś, albo nigdzie, to przecież musi się zdarzyć w jakimś „kiedyś”.

Starożytni twierdzili, że nie ma „nigdzie” z tego prostego powodu, że nie ma czegoś takiego, jak „nic”. Ich genialność w postrzeganiu rzeczywistości, która pozostaje dla nas inspiracją do dzisiaj, zakładała, że nie może istnieć coś, czego nie ma. Stąd zresztą pozostało nam do dzisiaj przekonanie, że kosmos, którego jesteśmy częścią, to rzeczywistość pełna zachwycającej harmonii, której odkrywanie prowadzi nas do przekonania o sensowności naszego istnienia w uporządkowanym świecie. I jakkolwiek tkwi w nas świadomość, czy odczuwanie, pustki czy próżni, to trudno oprzeć się wrażeniu, że te kategorie są, ale jakby ich nie było. Paradoks? Oczywiście, ale nie nowy. Wystarczy znowu odwołać się do geniuszu filozofów starożytnej Grecji, by zauważyć, iż:

„Zdaniem Arystotelesa niebyt nie jest substancją aktualną (nie jest czymś), nie jest też jakością (nie jest jakimś), nie jest również wielkością (nie jest tak a tak duży) ani też nie znajduje się „gdzieś” (nie zajmuje żadnego miejsca), nie jest także relacją, czyli nie jest np. „ku czemuś”. Nie ma tych wszystkich własności, które cechują byt. Ewentualnie może mu przysługiwać jedynie własność przeciwna. Taką własnością jest na przykład bezruch” (za: Katarzyna Polus, w: Różne pojmowanie terminu „nicość” w dziejach myśli filozoficznej).

„Wszędzie i nigdzie” stawia nas więc w powiewie nieustannego stawania się, ciągłego procesu odkrywania względności rzeczywistości i to w zarówno w przestrzeni, w jakiej przyszło nam zaistnieć, jak i w czasie, na który zostaliśmy skazani.

Jak pisze Tokarczuk w rozdziale Biegunów zatytułowanym Wszędzie i nigdzie:

„Czy obowiązuje mnie to samo prawo, z którego dumna jest fizyka kwantowa – że cząstka może istnieć równocześnie w dwóch miejscach? Czy inne, o których jeszcze nie wiemy i którego nie udowodniono – że można podwójnie istnieć w jednym i tym samym miejscu?” (s. 60/61)

Proces stawania się w trwającym ruchu, ucieczka od bezruchu to motyw odwieczny i transponowany na wiele sposobów w literackim świecie powracających motywów. Nie trzeba szczególnej wrażliwości, żeby dostrzec ten koncept w kultowych dziełach, takich choćby jak Easy Rider, film z roku 1969, czy poruszająca powieść Cormaca McCarthy’iego Droga. Ale stawanie się niekoniecznie musi być przecież związane z pokonywaniem jakieś dosłownej przestrzeni, przemieszczaniem się czy podróżowaniem. Gombrowicz całą swą twórczość skoncentrował na kategorii nieustannej zmiany, ciągłego odnawiania się w historii dojrzewania, a Tadeusz Kantor w swych ikonicznych przedstawienia teatralnych, epatował wręcz motywem podróży konstruowanym między innymi przez szereg istotnych rekwizytów, zanurzonych w powiewie podróży ku albo od nieuchronnej śmierci.

Olga Tokarczuk w Biegunach zwraca naszą uważność ku istotności bycia ku czemuś, otwartości na nieznane, na istnienie gdzieś pomiędzy, gdzie nie wszystko jest zdefiniowane i nie stanowi oczywistości, co jest stawaniem się i zanikaniem, co jest względne i wymykające się uchwyceniu. Tam bowiem gdzie wszystko jest poza wątpieniem, nie ma nic.

Przypomnijmy kim byli tytułowi Bieguni:

„Tytuł nawiązuje do członków prawosławnej sekty z XVIII wieku, którzy uważali, że świat znajduje się w mocy diabła i jedynym sposobem, żeby się przed nim uchronić, jest ciągłe wędrowanie. Stanowią oni symbol współczesnych nomadów - podróżników, wędrowców i turystów, a także zwykłych ludzi, którzy z różnych względów znaleźli się w drodze.

Sposób narracji w Biegunach przypomina nieco pracę kamery w filmie dokumentalnym Koyaanissquatsi z 1982 roku, gdzie obrazy przyrody skontrastowane zostały z ujęciami codziennego zgiełku - tłumów przemierzających każdego dnia miasta, dworce, zatłoczone stacje metra i schody ruchome w galeriach handlowych. Zamiast jednej linii fabularnej w książce mamy kilkadziesiąt mniejszych opowieści, które składają się na niezwykły portret świata uchwyconego w ruchu. Wielość perspektyw, z jaką mamy do czynienia w tej polifonicznej powieści, doskonale opisuje sposób, w jaki dzisiaj postrzegamy świat” (za: Portal-pisarski.pl).

Mnogość literackich podobieństw jest często zatrważająca, gdyż mogą być one w swym podobieństwie zwodnicze i ułudne, ale trudno czasem pozbyć się wrażenia, że jest coś istotnego w tym, być może złudnym, momencie olśnienia lekturą, filmem, sztuką teatralną, obrazem czy rzeźbą, gdy jesteśmy przekonani, że coś się tu nakłada, że pewne sensy się identyfikują i uzupełniają, że jesteśmy świadkami, być może niezamierzonego, ale ważnego dialogu, rozmowy, która prowadzi ku większej jasności.

Jednym z istotnych wydarzeń wpisujących się wprost w paradygmat poszukiwań sensowności, wyznaczonych przez parabolę Biegunów jest konceptualna praca Manueli Garcii zaprezentowana ostatnio w ramach chicagowskiego Barely Fair przez DK Collection. Ta zadziwiająca instalacja wprost odwołuje się do tekstu noblistki, transponując kategorię „wszędzie i nigdzie” w plastyczny układ elementów zapełniających przestrzeń ekspozycji. Co wyjątkowe, znakowość tekstu Biegunów jest tu przepisana na znakowość konkretnych przedmiotów: dwu stołków, obrazów na ścianach, spirali wykraczającej poza przestrzeń ekspozycji, a nade wszystko dwu zegarów odmierzających umownie czas. Tarcze zegarów są bowiem gładkie i nie mają tradycyjnego podziału godzinowego. Mają też tylko po jednej wskazówce. Ale dlaczego artystka postanowiła umieścić w tej przestrzeni dwa identyczne zegary? Odpowiedź znajdujemy po dokładnym przyjrzeniu się ruchowi wskazówek, które poruszają się w przeciwnych kierunkach. Ta umowność i względność czasu nakłada się na umowność i względność przestrzeni całego projektu, który wprawdzie poprzez dominującą spiralę z nawiniętym na nią wełnianym filcem, zdaje się uciekać w inną rzeczywistość i wykraczać poza ustalone ramy, ale jednocześnie pozostawia nam możliwość znalezienia się pomiędzy – pomiędzy jakimś wydarzeniem, w efekcie którego jeden ze stołków jest przewrócony i czasem, który odmierzany jest w przeciwnych kierunkach. Kategorie „wszędzie i nigdzie” nabierają tu dosłowności, co w przeciwieństwie do tekstu literackiego, który z natury rzeczy jest zapośredniczony przez słowo, w wypadku instalacji Manueli Garcii daje efekt bezpośredniego obcowania z tajemnicą nicości w odwróceniu.

Meandry literackich skojarzeń wiodą nas często w zupełnie nieoczekiwane rejony i są eskapadą nie tyle ryzykowną, co kompletnie nieoczekiwaną. Takim nieoczekiwanym doświadczeniem zupełnie niespodziewanego podobieństwa w poszukiwaniach odpowiedzi na tajemnicę zawartą w kategoriach „wszędzie i nigdzie” jest zbiór tekstów Michaela Ende, którego znamy z książki dla dzieci, zatytułowanej Momo.

Kontynuacja za tydzień.

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za: Bieguni, Olga Tokarczuk, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 450.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor