Ruszamy dalej oczekując dalszych emocji, które nie dały na siebie zbyt długo czekać. Zwierzęta pojawiły się jak na zamówienie. Jest jeszcze zbyt ciepło, aby obdarzone gęstym futrem misie wyszły na żer, ale już na zboczach Igloo Mountain dostrzegliśmy pierwsze muflony, zwane tutaj owcami Dalla (ovis dalla). Widać je daleko od autobusu i wysoko, bardzo wysoko na stokach. Z tej odległości wyglądają jak białe punkciki, ale przez lornetkę można dokładnie obserwować detale. Kiedy w niecałą godzinę później wspinamy się na Kolorową Przełęcz (Polychrome Pass), przed samym postojem, na skałce po lewej ukazuje się stadko okazałych koziorożców, wszystkie samce. Cissy hamuje, przystaje na poboczu, gasi silnik. Załoga pojazdu w szalonym podnieceniu otwiera okna i z odległości zaledwie kilku metrów fotografuje i filmuje te jakże płochliwe i rzadko oglądane z bliska zwierzęta.
Owce Dalla mierzą do 102 cm wysokości, ważą 90 kg, rekordowa rozpiętość rogów wynosi 89 cm, a zamieszkują najbardziej niedostępne partie gór Alaski i północno-zachodniej Kanady. Dowiadujemy się, że w przypadku tego gatunku zarówno samce jak i samice posiadają rogi i nie tracą białego, zimowego ubarwienia z racji zbyt krótkiego lata.
Na tarasie widokowym w Polychrome czeka nas kolejna niespodzianka: w cieniu budynku spoczywa ogromny samiec renifera karibu, ozdobiony imponującym porożem. Leży na brzuchu, przysypia, co jakiś czas łypie na nas wzrokiem i ponownie zapada w drzemkę. W taki upał - oczywiście jak na warunki Denali - nie dziwota, że wybrał ocienione i przewiewne miejsce nie zważając na wścibskich turystów.
Renifer (Rangifer arcticus) to - poza niedźwiedziami, koziorożcami, łosiami i wilkami, czyli Wielką Piątką - kolejne piękne zwierzę wyczekiwane niecierpliwie przez nas i fotografików, dochodzące do120 cm wzrostu (i takiej samej rozpiętości wieńca) oraz 180 kg wagi. Dziki karibu znany jest z Alaski, północnej Kanady i z Grenlandii.
Kiedy zjechaliśmy już z Polychrome Pass, po obu stronach żwirowej drogi, na coraz rozleglejszych połaciach alpejskiej tundry ukazały się następne reny; jeden, drugi, trzeci, dziesiąty... W słońcu, pod słońce, z przodu, z tyłu i z profilu, do wyboru i do koloru. Posiadaczy kamer ogarnął amok - takiego bogactwa reniferów nikt się nie spodziewał. Żyje ich w Denali co prawda 2,500 sztuk, ale z początkiem lata ulegają rozproszeniu na ogromnym obszarze 25 tys. km kwadratowych. Ku naszemu zdumieniu i radości wiele z nich przebywało dzisiaj w pobliżu głównej i jedynej drogi biegnącej przez Denali. Renifery karibu są jedynymi przedstawicielami jeleniowatych, gdzie zarówno byki jak i krowy posiadają poroże! Z tym, że samce wykształcają największe wieńce w jesieni, kiedy nastaje czas godów i trzeba pokazać rywalowi, kto jest mocniejszy. Poroże wkrótce potem jest zrzucane. Natomiast samice zachowują poroże przez całą wiosnę, co na pewno pomaga im ochronić dopiero co urodzone młode przed ewentualnym atakiem mniejszych drapieżników, w rodzaju rysia czy rosomaka.
Dojeżdżamy do Eielson, aby dowiedzieć się, że popularny pieszy szlak w kształcie pętli poniżej budynku informacji, został właśnie zamknięty z powodu... obecności na trasie kilku niedźwiedzi. Chwila lustracji terenu przez mocną lornetkę i... są! Na wzgórzu po prawej, jeszcze przed rzeką, sunie przez wierzbowe zarośla dorodna, żółtawa niedźwiedzica, a za nią biegną jak szalone trzy małe, znacznie ciemniejsze niedźwiadki. Prawdopodobnie są to te same grizli, które w połowie czerwca fotografowałem tuż przy drodze, zaledwie 2-3 kilometry wstecz. Lokalne grizli są terytorialne i pomimo braku regularności w poruszaniu, trzymają się przez całe lato na ograniczonym terenie.
Szczęście nam dopisuje, na pogodnym niebie nadal dominuje widoczny jak na dłoni szczyt znany Indianom Atabaska jako Wielki, Wyniosły, czyli Denali. Majestatyczna góra, o tak pięknej indiańskiej nazwie, została w 1896 roku przemianowana na Mount McKinley, na cześć pochodzącego z Ohio republikańskiego kandydata na prezydenta USA, człowieka, który nigdy na Alasce nie był i jej siłą rzeczy nawet nie widział. Na szczęście, kilka lat temu oficjalnie przywrócono górze należne miano.
Wspomniałem już o sprzyjającej pogodzie i wysokich jak na Alaskę temperaturach przez cały czerwiec. Ale... dwa tygodnie temu, a konkretnie 6 lipca nastąpiło w centralnej części stanu niezwykłe załamanie aury - w ciągu doby spadło 150 mm deszczu w Cantwell, w Denali sypnęło 10 cm śniegu a słupek rtęci opadł w Eielson do zera Celsjusza. To wszystko w środku idyllicznego lata!
Ruszamy w drogę powrotną, obfitą w przegląd fauny alaskańskiej tundry. W okolicy Toklat East Fork pojawia się okazały samiec łosia skubiący listki wierzby, nieco dalej pomykają dwa arktyczne lisy a nad nimi skrzeczy... swojska sroka! Denali powoli skrywa się pośród chmur. Patrząc na wyniosły blok pokrytego lodem granitu, trudno oprzeć się pokusie, aby kiedyś... stanąć tam na wierzchołku i spojrzeć w dół z jakże innej perspektywy.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również na Alaskę. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773 237 7788.