Kolorowe wąwozy, starożytne twierdze
Czwartek, 9 listopada 2017
Po nocy spędzonej w Tinghir w zabytkowej kazbie należącej niegdyś do szejka, a w roku 1994 przekształconej w oryginalny Hotel Tombuctou, jedziemy do Boumalne, gdzie znajduje się bogata oaza oraz jedna z najbardziej malowniczych dolin w Maroku. Boumalne Dades jest niewielkim, zamieszkałym głównie przez Berberów, 13-tysięcznym miastem na pograniczu gór Atlasu Wielkiego i Sahary, z czynnymi kopalniami srebra, cynku i ołowiu w pobliżu. Miasto zaistniało w miejscu obfitującym w wodę, jaką niesie rzeka Dades z gór ku pustyni. Z dobrze rozwiniętym rolnictwem stało się również miejscem, skąd Berberowie mogli prowadzić swoje stada na wysoko położone górskie pastwiska, w lecie a na pustynne oazy w zimie. Obecnie słynie przede wszystkim z uroczej doliny Dades, dokąd obowiązkowo jadą turyści przy okazji zwiedzania nie tak bardzo odległej, starożytnej osady Ait ben Haddou i uroczej doliny rzeki Wadi Dara na karawanowym szlaku do Timbuktu. W centrum miasta urządzamy krótki postój przy tarasie widokowym, skąd pięknie przezentuje się zielona dolina rzeki i miasto, nad którym wyrasta budowla przypominająca dawne forty karawanowych traktów. Ta wielopiętrowa, egzotyczna struktura okazuje się być hotelem Xaluca, tak unikalnym w swoim kształcie, że natychmiast budzi się we mnie nieodparta ochota, aby tam właśnie urządzić nocleg podczas kolejnej wizyty w Maroku.
Późnym już rankiem przekraczamy rzekę i wjeżdżamy w przepiękną dolinę z bujną zielenią upraw mocno kontrastującą z czerwono-żółtymi skałami stromych zboczy. Dookoła widać wiele nowych zabudowań świadczących o rosnącej zamożności mieszkańców, jednakże - z drugiej strony - przykry jest widok popadających w ruinę tradycyjnych, starych kazb. Te egzotyczne, gliniane budowle zamieszkałe zazwyczaj przez jedną, rozbudowaną rodzinę, w naturalny sposób są niszczone przez opady deszczów i trzeba je po prostu odnawiać co rok. A kto ma dzisiaj na to czas? Właściciele budują więc nowe domy z cegły i betonu, nie zawsze nawiązujące do berberyjskiej architektury. Dociera do naszej świadomości fakt, że oglądamy ginący świat; poza nielicznymi wyjątkami nikt już nie odbudowuje dawnych kazb ani ksarów. Architektura tkwiąca korzeniami jeszcze w starożytnym Egipcie znika na naszych oczach.
Wjeżdżamy głębiej w dolinę, domy stają się niższe, coraz bardziej przytulone do skał kreując harmonijną całość z naturą, z pionowymi warstwami piaskowców i zlepieńców tworzącymi fantastyczne ramy dla przyrodniczych obrazów rozpościerających się przed nami. Gdziekolwiek jest dostęp do wody, tam widać zielone, uprawne pola. Bure zbocza doliny prezentują się coraz groźniej, po spiętrzonych warstwach wapieni widać, że tutaj właśnie dokonały się finalne naciski orogenezy, ruchów górotwórczych wynoszących Atlas z poziomu morskiego dna do wysokości niebotycznych.
Jadąc wyżej i wyżej doliną Dades docieramy do imponującej gardzieli rzeki, która płynie wąskim kanionem o stromych ścianach. Budzącymi grozę serpentynami docieramy do hotelu / restauracji Timzizite, skąd rozpościera się powalający na kolana widok. Na samym dole akurat pojawia się grupka kolarzy sprawnie pokonująca ostatnie metry. Wykonuję im serię zdjęć, aby po chwili przekonać się, że to są Polacy! Pierwsza przyjeżdża Marta, po niej Paweł i Kasia na brązowej, medalowej pozycji. Wymieniamy adresy i mejle z krajanami, pijemy mocną, miętową herbatę i wracamy do głównej szosy kierując się na zachód w stronę Warzazat, gdzie w "różanym zagłębiu" spożyjemy lunch.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również do Afryki. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773-237-7788.