Ponieważ słońce chyli się coraz bardziej ku zachodowi, opuszczamy Meknes i ruszamy do położonych 30 kilometrów na północ rzymskich ruin Volubilis. Miejsce, gdzie obecnie znajdują się imponujące ruiny, było zasiedlone już w czasach neolitycznych. Kartagińczycy posiadali tutaj swoją bazę handlową w III wieku przed Chrystusem, a przed przybyciem Rzymian miasto stało się stolicą berberyjskiego królestwa. Na atrakcyjność tej okolicy dla ludzkiego osadnictwa wpłynęło m.in. położenie na żyznej równinie, na przedpolu gór z bogatymi zasobami wody i drewna. Rzymianie podbili region za panowania cesarza Kaliguli i ustanowili Volubilis stolicą swojej najdalej wysuniętej na zachód prowincji Mauretania Tingitana. W latach Anno Domini 40-285 miasto wzrastało osiągając u kresu swojego rozwoju w III wieku ponad 20 tysięcy mieszkańców, trudniących się przede wszystkim uprawą pszenicy i produkcją oliwy z oliwek. Volubilis zyskało w 1997 roku status Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Volubilis zwiedzamy z miejscowym przewodnikiem zostawiając naszego Ahmeda w knajpce, gdzie z kolegami po fachu zajął się paleniem papierosów i smakowaniem herbaty. Obchód ruin ma charakter rutynowy, wzdłuż dobrze oznakowanej strzałkami ścieżki.
Jest późne popołudnie, większość autokarów z turystami już odjechała zostawiając dla nas spektakularne obiekty w najlepszym z możliwych świetle niskiego słońca. Nad nami dominuje błękitne, bezchmurne niebo. Zaczynamy od pozostałości licznych tutaj tłoczarni do oliwy. Tuż obok zaglądamy do domu bogatego patrycjusza, jak można sądzić z dobrze zachowanych mozaik na posadzce. Przedstawiają one między innymi greckiego poetę Orfeusza, którego piękny śpiew i czarodziejska gra na lirze potrafiły okiełznać najdziksze zwierzęta, a drzewa pochylały się w stronę grajka.
Nieco dalej znajdują się ruiny kolejnej willi bogacza z termami oraz dobrze zachowanym skomplikowanym systemem pomieszczeń do podgrzewania wody, produkcji pary dla łaźni oraz ogrzewania podłóg w zimie.
Po przeciwnej stronie są publiczne toalety i pralnie, a za nimi wznosi się najważniejsza część miasta z forum, bazyliką i korynckimi kolumnami świątyni triady Jowisza, Juno i Minerwy z 218 roku.
Nieco dalej ku zachodowi, za pozostałościami fontanny, widnieje główna aleja miasta, brukowana Decumanus Maximus ze wspaniałym Łukiem Triumfalnym postawionym ku chwale cesarza Karakalli w 217 roku po Chrystusie. Ta budowla nie poddała się "lizbońskiemu" trzęsieniu ziemi w 1755 roku, ale z jej szczytu zniknęła wykonana z brązu rzeźba rydwanu ciągniętego przez parę koni. Na terenie ruin zresztą znaleziono wiele cennych figur z brązu, ale zostały one przeniesione do muzeum w Rabacie.
Od zachodniej strony Decumanus Maximus podziwiamy akwedukt i ruiny jeszcze bogatszych obywateli miasta ze wspaniale zachowanymi fontannami, łaźniami i obszernymi dziedzińcami ozdobionymi kolejnymi mozaikami. Rozpoznajemy Dionizosa odnajdującego śpiącą Ariadnę (zrozpaczoną po odejściu Tezeusza) i Herkulesa wykonującego swoje ciężkie zadania. Odnajdujemy Bachusa, Dianę i śliczne nimfy morskie - Nereidy. Jakoś swojsko robi się na sercu w tym muzułmańskim Maroku, wdzięcznie kłania się mitologia Rzymu, nasze kulturowe korzenie!
Po chwili nostalgicznej zadumy nad mitami i historią podchodzimy jeszcze do jedynej z czternastu zachowanych bram w miejskich murach i kierujemy się na skróty w stronę parkingu. Z tego wzniesionego miejsca widać ciasną zabudowę niewielkiego miasteczka przyklejonego do zachodnich stoków wzgórza. To bardzo ważne, wręcz święte dla Marokańczyków miasto Mulaj Idrys związane z powstaniem państwa. Kiedy Rzymianie wycofali się z Volubilis pod koniec III stulecia, miasto popadało w zapomnienie będąc ciągle zamieszkałe przez Berberów, Syryjczyków i Żydów nadal posługujących się łaciną. Wkrótce po inwazji Arabów dotarł tutaj w 786 roku Mulaj Idrys, uciekając przed prześladowaniami w kalifacie Bagdadu. A że był człowiekiem zacnym, wykształconym i mądrym zyskał sobie bardzo szybko zaufanie i pełne poparcie Berberów. Uznany za ich władcę przeniósł się z Volubilis do miasteczka w pobliżu zwanego do dzisiaj Mulaj Idrys na jego cześć. Nasłany przez kalifa zabójca uśmiercił co prawda Idrysa, lecz wkrótce narodził się jego syn z berberyjskiej konkubiny zostając po latach założycielem dynastii Idrysydów i budowniczym pierwszej stolicy królestwa Maroka w sąsiednim Fezie.
Przeżywamy czas głębokiej zadumy nad historią śródziemnomorskiej kultury... Nawiasem mówiąc Rzymianie wprowadzili tutaj na dużą skalę uprawy winorośli do produkcji wina. Pewnikiem uczynili to Fenicjanie tysiąc lat wcześniej, ale nie wnikając w daleko idące szczegóły i chcąc zachować się adekwatnie do logiki dziejów, przystajemy w sklepie monopolowym w Fezie, aby zaopatrzyć się w lokalne wina o tak szczytnej tradycji, zwłaszcza (co wnosi dodatkowy smaczek do całej sytuacji), że jesteśmy przecież w kraju muzułmańskim!
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również do Afryki. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773 237 7788.