W najbliższych miesiącach minie 75 lat od ważnych bitew II wojny światowej, w których wzięli udział żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Czym była ta armia, w której pod koniec działań wojennych służyło ponad 200 tysięcy Polaków?
Klęska we Wrześniu 1939 roku wstrząsnęła społeczeństwem polskim – w ciągu miesiąca państwo zawaliło się pod ciosami III Rzeszy i Związku Radzieckiego. Zapowiedzi o „nieoddawaniu ani guzika” okazały się propagandą. Jednak dzięki zapisom autorytarnej konstytucji z 1935 roku możliwe okazało się proste przekazanie władzy powołanemu we Francji Rządowi RP na Uchodźstwie na czele z gen. Władysławem Sikorskim. Polska, która nie podpisała całościowego aktu kapitulacji, kontynuowała swoją walkę z Niemcami.
Do dyspozycji odbudowywanego we Francji i Wielkiej Brytanii Wojska Polskiego były tysiące żołnierzy polskich, którzy wydostali się z kraju i chcieli dalej walczyć. Część z nich przedostała się na Zachód normalnie, tak jak ewakuowani z kraju lotnicy, w tym podchorążowie ze Szkoły Orląt w Dęblinie. Większość jednak po zakończeniu walk w Polsce została internowana w Rumunii i na Węgrzech, trafiając do specjalnych obozów. W praktyce okazywało się jednak, że system był nieszczelny – wystarczyło uciec z obozu (co nie było, z racji luźnego podejścia strażników, trudne) i dostać się do ambasady polskiej w Budapeszcie czy Bukareszcie, by potem trafić w specjalną sieć transportu ludzi do Francji, Wielkiej Brytanii i na Bliski Wschód. Ci tzw. „turyści Sikorskiego” stali się jednym z ewenementów wojny.
Najlepsza sytuacja panowała w Marynarce Wojennej, której nawodny trzon – niszczyciele ORP „Burza”, ORP „Grom” i ORP „Błyskawica” – jeszcze przed 1 września 1939 roku zostały ewakuowane do Wielkiej Brytanii. Wkrótce dołączył do nich okręt podwodny ORP „Orzeł”, który uciekł z internowania w Tallinie i bez map i uzbrojenia przedarł się przez Bałtyk. Polscy marynarze na miejscu byli wyposażania w kolejne okręty i wysyłani do trudnej służby na morzach, na których Brytyjczycy bronili płynących do swoich portów konwojów przed niemiecki „wilczymi stadami” okrętów podwodnych. Polacy służyli na Atlantyku i Morzu Śródziemnym, codzienną służbą przyczyniając się do wygranej wojny. Jeden z polskich okrętów, niszczyciel ORP „Piorun”, brał w 1941 roku w polowaniu na niemiecki potężny pancernik „Bismarck” – to właśnie polska jednostka namierzyła Niemców i swoją niewielką artylerią ostrzeliwała wroga, dając czas na przybycie posiłków.
Kluczowy okazał się też wkład Polaków w walki lotnicze. Szkoła Orląt kształciła przed wojną dobrych specjalistów lotniczych, na Zachodzie nie dowierzano jednak ich kwalifikacjom. Wszystko zmieniło się pod koniec lata 1940 roku, kiedy trwała kulminacyjna faza bitwy o Anglię. Bombardowani Brytyjczycy szukali nowych pilotów, zdolnych prowadzić walkę z Niemcami. Polacy zasiedli za sterami myśliwców... i okazali się profesjonalistami. Dywizjon 303. zasłynął jako jeden z najskuteczniejszych w całej obronie Wielkiej Brytanii. Asy myśliwskie, jak Witold Urbanowicz, Stanisław Skalski, Eugeniusz Horbaczewski czy Jan Zumbach rozsławiły imię Polskich Sił Powietrznych. Swój wkład w zwycięstwo wniosły też załogi samolotów bombowych, które brały udział w bombardowaniu Niemiec.
Najbardziej znany był jednak udział Polaków w walkach lądowych. Już w kwietniu 1940 roku Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich wzięła udział w walkach o norweski Narvik. Wkrótce dwie polskie dywizje piechoty musiały podjąć nierówną walkę z Niemcami zalewającymi Francję. Po jej klęsce tysiące „turystów Sikorskiego” przedostała się do Anglii. Inni już wcześniej sformowali w Syrii i Palestynie Samodzielną Brygadę Strzelców Karpackich, która w ostatnich miesiącach 1941 roku broniła twierdzy Tobruk w Libii – to właśnie Karpatczycy, obok Anglików, Australijczyków i Hindusów zostali ochrzczeni „szczurami Tobruku”.
W czerwcu 1941 roku Niemcy zaatakowały Związek Radziecki, który tym samym stał się sojusznikiem aliantów zachodnich. Już wkrótce generał Sikorski wynegocjował porozumienie ze Stalinem, które pozwalało tworzyć z Polaków wywiezionych w głąb ZSRR armię polską. Na czele tego wojska stanął gen. Władysław Anders, ostatecznie nie weszło ono jednak do walki w Rosji – z powodu napięć, niechęci strony radzieckiej i trudnych warunków bytowych polskich żołnierzy ewakuowano do Iranu, a potem Iraku. Większość z nich stworzyła 2. Korpus Polski, który w początku 1944 roku wszedł na front we Włoszech, zdobywając w maju Monte Cassino – centralny punkt niemieckiej obrony, zagradzający drogę na Rzym. Żołnierze generała Andersa dalej maszerowali na północ, zdobywając m.in. Ankonę i Bolonię.
Latem 1944 roku w Normandii pojawiła się 1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka. Brała ona udział w zniszczeniu głównych sił niemieckich we Francji, wyzwalała miasta belgijskie i holenderskie, dochodząc w kwietniu do głównej bazy niemieckiej marynarki – Wilhelmshaven. We wrześniu 1944 roku spadochroniarze gen. Stanisława Sosabowskiego z 1. Samodzielnego Brygady Spadochronowej brali udział w słynnej, zakończonej niepowodzeniem operacji powietrznodesantowej o kryptonimie Market-Garden w Holandii.
Polscy żołnierze na froncie zachodnim kontynuowali walkę, która dla wielu z nich rozpoczęła się 1 września 1939 roku. Choć byli zwycięzcami, nie mogli cieszyć się zwycięstwem – wielu musiało pozostać na emigracji, gdyż Polska znalazła się pod władzą komunistów.
Tomasz Leszkowicz