11 września 2024

Udostępnij znajomym:

Gdy ogłoszono decyzję o dołączeniu aliantów zachodnich do wojny, w Warszawie wybuchła fala entuzjazmu. Najbliższe tygodnie pokazały jednak, że na efektywną pomoc ze strony Wielkiej Brytanii i Francji nie można było liczyć. W świadomości znacznej części społeczeństwa polskiego utkwiła myśl o zdradzie Zachodu.

Przez całe lata trzydzieste, aż do marca 1939 r., mocarstwa zachodnie – Wielka Brytania i Francja – prowadziły wobec ekspansywnych działań Hitlera politykę ustępstw. Tłumaczyć można ją kilkoma przyczynami. Brytyjczycy tradycyjnie stawiali na równowagę europejską, stąd z punktu widzenia niektórych polityków osłabienie Niemiec po I wojnie światowej poszło za daleko. Zgodnie z założeniami dyplomatycznego realizmu silne gospodarczo i politycznie państwo w środku Europy zasługiwało na godne miejsce w stosunkach międzynarodowych, również jako przeciwwaga dla Związku Radzieckiego i komunistycznych zapędów rewolucyjnych (a pośrednio także dla sojuszniczej Francji). Dodatkowo zaś ogromny rynek i potencjał niemiecki były świetnym miejscem do robienia interesów dla przedsiębiorców brytyjskich, zwłaszcza, gdy pod rządami Hitlera III Rzesza zaczęła się intensywnie się rozwijać. Dla Francuzów głównym problemem było dziedzictwo Wielkiej Wojny. W latach 1914-1918 ich armia poniosła ogromne straty w zabitych i ciężko rannych, które po dwóch dekadach wciąż tworzyły wyrwę w społeczeństwie. Dla większości zaś doświadczenie długotrwałej, ciężkiej wojny, którą udało się cudem wygrać, było ogromnym obciążeniem. Stąd unikanie wybuchu nowej wojny europejskiej (światowej), by nie dopuścić znów do tragedii na masową skalę.

Skutkowało to brakiem zdecydowanej reakcji na kolejne agresywne kroki Hitlera: przywrócenie powszechnej służby wojskowej i początek jawnych zbrojeń (1935 r.), demilitaryzację Nadrenii (1936) czy aneksje Austrii w marcu 1938 r. Co więcej, gdy niedługo po ostatnim ze zdarzeń wybuchł kryzys sudecki i żądania Niemiec wobec pogranicznych terenów czechosłowackich, Wielka Brytania i Francja nie przeciwstawiła się zdecydowanie III Rzeszy. We wrześniu 1938 r. w Monachium cztery mocarstwa europejskie (do grona włączono sprzyjające Niemcom Włochy Mussoliniego) zgodziły się na okrojenie Czechosłowacji. Brytyjski premier Neville Chamberlain po powrocie do ojczyzn miał twierdzić, że przyniósł pokój współczesnym. Jak się miało wkrótce okazać, było to złudzenie.

Cierpliwość Zachodu skończyła się, gdy w marcu 1939 r. Hitler zlikwidował resztkę Czechosłowacji, zajął Czechy i Morawy oraz podporządkował sobie państewko słowackie. Działania te zbiegły się w czasie z coraz mocniejszymi naciskami na Polskę, by ta zgodziła się zrezygnować z Wolnego Miasta Gdańska i zezwoliła na budowę eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej do Prus Wschodnich przez polskie Pomorze. Pod koniec marca Chamberlain ogłosił brytyjskie gwarancje dla Polski – w razie ataku ze strony Niemiec Londyn miał pomóc Warszawie. Francuzi odświeżyli sojusz z Polakami zawarty na początku lat dwudziestych. Polska, wzmocniona dyplomatycznie, stanowczo mogła odmówić Hitlerowi. W sytuacji, gdy III Rzesza wprost chciała wojny, jasne było, że ta musi wkrótce wybuchnąć.

Pod koniec sierpnia 1939 r. Wielka Brytania i Polska oficjalnie zawarły sojusz wojskowy. Dla Hitlera było to pewnego rodzaju zaskoczenie, przewidywał bowiem, że Brytyjczycy nie odważą się wprost na konfrontację. M.in. z tego powodu atak na Polskę nastąpił 1 września, a nie jak planowano pierwotnie tydzień wcześniej. Wiadomo, że dla Zachodu dużo korzystniejsze byłoby uratowanie pokoju, stąd m.in. naciski ambasadora Francji w Warszawie, by o jeden dzień opóźnić mobilizację powszechną (co negatywnie wpłynęło na i tak trudną sytuację Wojska Polskiego). Ostatecznie jednak w chwili wybuchu wojny Brytyjczycy i Francuzi zgodnie wystosowali wobec Hitlera ultimatum, a gdy tego nie spełniono, to 3 września 1939 r. ogłosili przystąpienie do wojny. Dla Polaków była to zapowiedź przyszłego zwycięstwa – w końcu po ich stronie były dwa mocarstwa, które w 1918 r. pokonały Niemców.

Sytuacja była jednak dużo bardziej skomplikowana. Ani Wielka Brytania, ani Francja, nie były przygotowane do wojny. Demokracje zachodnie w przeciwieństwie do totalitarnej III Rzeszy dylemat „masło czy armaty” rozwiązywały na korzyść pierwszego z dóbr. Dodatkowo zaś długo wychodziły z wielkiego kryzysu gospodarczego, stąd nie mogły wyegzekwować środków na rozbudowę sił zbrojnych. Swoją machinę wojenną uruchamiały de facto w pierwszych dniach września. A dodatkowo bojąc się swojej słabości, nie chciały podejmować radykalnych kroków – stąd w obawie o odwet niemiecki nie podejmowano większych bombardowań terytorium III Rzeszy.

Francuzi byli zobowiązani do rozpoczęcia ok. dwóch tygodni po własnej mobilizacji uderzenia na zachodnie Niemcy. Kroki w tym celu rzeczywiście podjęto, zajmując niektóre pograniczne miejscowości. Jednak 12 września na konferencji sojuszniczej w Abbeville podjęto decyzję o nieudzielaniu pomocy Polsce jeszcze jesienią 1939 r. Alianci wiedzieli, że nie są do tego gotowi, a porażki polskiej armii wskazywały, że jej klęska jest już prawie pewna. Dla Polaków to zaniechanie było zdradą. Faktem jest jednak, że udzielenie pomocy nie było wtedy możliwe. A fakt, że alianci jednak dołączyli do wojny, był podstawą późniejszego zwycięstwa nad Hitlerem – zamiast szybkiej wojny lokalnej musiał on walczyć z całą koalicją. I przegrał.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor