Z Andrzejem Kulką w świat: Birma 2018 część 10
Środa, 24 stycznia
Ponieważ transfer na lotnisko mamy zarezerwowany dopiero na 10 rano, to nadarza się doskonała okazja na powtórne odwiedziny świątyni Shwe Dagon, tym razem o wschodzie słońca! O 6 rano podjeżdżamy taksówką pod Złotą Pagodę, natychmiast poddając się uduchowionej atmosferze miejsca. Jest jeszcze ciemno, ale oświetlona stupa i boczne kapliczki dają wystarczająco dużo światła na wykonanie fantastycznych ujęć. Gwiazdy po kolei znikają, niebo jaśnieje, ciemny granat stopniowo przechodzi w błękit, wschodzi słońce i cały, złoty "kosmodrom" lśni pod jasnoniebieskim firmamentem.
W odróżnieniu od wczorajszego wieczoru, dzisiaj rano można policzyć turystów na palcach jednej ręki. W ciszy poranka wyraźnie słychać modły wiernych i święte mantry recytowane przez mnichów siedzących przy kapliczkach. Trwa fotograficzna nirwana.
Zastanawiam się teraz, dla jakiego rodzaju turysty Birma jest odpowiednia, bo na pewno nie dla amatorów wygodnych wakacji w luksusie. W tym kraju jest nadal dużo brudu, śmieci, kurzu i ubóstwa, ale wspaniałe krajobrazy, egzotyczne zabytki, przemili ludzie i pogodny nastrój zdecydowanie biorą górę!
Dzięki długotrwałej izolacji i rządom tzw. hunty wojskowej, Birma nadal pozostaje nieskażona euro-amerykańską cywilizacją. Jak ktoś kiedyś słusznie napisał: "jeśli wejdą tam zachodnie koncerny, to przekształcą ten kraj w kupę szklano-plastykowej tandety". Nie na darmo światowe media "mieszają Birmę z błotem" przy każdej okazji: rynek jest wielki, kraj bogaty i sponsorzy mediów dobrze wiedzą, o co tak zaciekle walczą.
W tym kraju nie jest łatwo podróżować samodzielnie, lądowe granice z Bangladeszem, Indiami, Chinami i Laosem pozostają zamknięte dla turystów, podobnie jak wiele pięknych prowincji tego kraju. Podróżowanie jest uciążliwe ze względu na kiepskie drogi i fatalne tory kolejowe. Nie każdy lubi chodzić na bosaka na terenie świątyń i ich dziedzińców, zwłaszcza po widoku licznych plwocin o kolorze krwi - przeżuty betel.
To wszystko sprawia, że ten kraj nie jest zatłoczony turystami jak sąsiednia Tajlandia, którą przekształcono w turystyczny kołchoz. W Birmie wszystko jest jeszcze takie naturalne i żywe. Świat się jednak zmienia, ten kraj też, w grudniu 2016 otwarto pierwszą paszarnię KFC. Podczas naszego pobytu (styczeń 2018) rząd zakupił kilka rosyjskich myśliwców Suhoj, a ja się pytam po co? Bangladesz i Laos nie podskoczą, Tajlandia jest przyjacielem, Indie nigdy nie są skłonne do atakowania, a dla Chin kilka myśliwców to jakiś żart.
W tym samym czasie rząd uległ presji tzw. światowej opinii publicznej zgadzając się na przyjęcie uchodźców z Bangladeszu. I to od razu z grubej rury; siedemset pięćdziesiąt tysięcy muzułmanów na początek, żeby pokazać światu jak dobrze ma się lokalna demokracja! Powstaną problemy i to duże, dlatego jeżeli ktoś chce zwiedzić fantastyczny kraj nad Irawadi, powinien się spieszyć!
Realizowaliśmy program klasycznej pętli po Birmie pozwalający na ujrzenie największych atrakcji turystycznych kraju w ciągu tygodnia. A jednak czegoś brakuje. Postanawiam rozszerzyć program zwiedzania na przyszły rok o trzy pełne dni: jeden na spływ wygodnym stateczkiem po rzece Irawadi a dwa - na relaks pośród nieskażonego jeszcze turystyką wybrzeża tropikalnego archipelagu Morza Andamańskiego na południu kraju. Wiem dobrze, że marzenia się spełniają. Czego też życzę wszystkim czytającym!
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również do Birmy i Bangkoku w styczniu 2020. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773-237-7788.