Z Trampem przez Amerykę
Tysiące przebierańców siedzących na wymyślnych, upstrzonych kolorowymi girlandami poruszających się z wolna platformach, o różnych kształtach i formach z mitologicznymi postaciami i potworami ciskają w nieprzeliczone tłumy obserwatorów stojących na chodnikach różnego rodzaju korale, naszyjniki i plastikowe monety. To właśnie te plastikowe, kolorowe i pstrokate aż do bólu korale, będące niejako talizmanem szczęścia i ochroną przed złymi demonami, są głównym celem pożądania wszystkich uczestników karnawałowego szaleństwa. Tysiące rąk wyciągniętych w błagalnym geście ku górze, by złapać w locie sypiący się jak z nieba kolorowy grad korali i świecidełek, histeryczne okrzyki dobywające się z gardzieli dobrze już „zaprawionej” większości turystów zmieszane z dźwiękami orkiestr podążających przed platformami i rydwanami przypomina swoistą Wieżę Babel. W tym też czasie wolno jawnie na ulicach pić piwo i drinki.
Po zakończeniu tych jakże widowiskowych parad rozochocony tłum pragnący dalszych wrażeń rusza jak lawina w kierunku słynnej Bourbon Str., gdzie zawsze bez względu na porę dnia i roku coś ciekawego się dzieje. Od wczesnych godzin wieczornych ulica ta zapełnia się takim tłumem turystów, że przejście nią jest prawie niemożliwe. Na pięknych i stylowych balkonach przyklejonych do historycznych i jakże wiekowych już ścian budynków Bourbon Str., z finezyjnie rzeźbionymi poręczami, udekorowanymi girlandami kolorowych kwiatów dziesiątki osób wychylonych poza granice bezpieczeństwa obserwuje przelewający się dołem tłum, trzymając przewieszone na rękach dorodne okazy korali.
Trudno jest oprzeć się zdziwieniu spoglądając z przerażeniem w górę, jak te wiekowe już konstrukcje potrafią bezpiecznie utrzymać tak wielki ciężar grup balkonowych obserwatorów. Sunące ulicą dziewczyny zatrzymują się co chwilę pod balkonami, by po wybraniu odpowiedniego dla siebie sznura korali, będącego jeszcze własnością osoby na górze, odsłonić na kilkanaście sekund swe piersi. W zamian za to łapią lądującą z góry plastikową biżuterię, wyraźnie zadowolone dekorując natychmiast swe szyje.
Dosłownie setki takich „prezenterek” w najrozmaitszym przedziale wiekowym, tudzież gabarytowym pręży się pod balkonami ku uciesze obstępujących ich natychmiast panów z kamerami i aparatami fotograficznymi.
Inaczej ma się sprawa z płcią brzydszą, kiedy to otrzymanie korali uwarunkowane było ściągnięciem spodni i oczywiście majtek. W takich przypadkach nie pojawiają się ahy i ohy towarzyszące momentom toplesu dziewczyn. Największym powodzeniem cieszy się nagminny toples, a ostatnio nierzadko całkowity striptease damski.
Dla okraszenia niejako tych scen i nadania jeszcze większej pikanterii zmieszani z całą uliczną falangą turystów podążają w tanecznym i jakże wyuzdanym, charakterystycznym pląsie, przytulone w niedwuznacznych pozach setki homoseksualistów i lesbijek, poprzebieranych w wymyślne i seksowne kobiece stroje lub bezpardonowo świecąc gołymi tyłkami.
W czasie całego karnawału Mardi Gras w nowym Orleanie rozrzuconych zostaje 3 miliony plastikowych kubków, 20 milionów aluminiowych monet i 288 milionów plastikowych korali. W ciągu ostatnich kilku dni karnawału służby sanitarne wywożą z miasta aż 2 tys. ton różnego rodzaju odpadów.
Karnawał Mardi Gras jest tak słynnym wydarzeniem na skalę światową, że relacje filmowe przekazywane są przez niemal wszystkie stacje telewizyjne Starego i Nowego Kontynentu.
Obserwuję ten karnawał nieprzerwanie od wielu, wielu lat i muszę z przykrością stwierdzić, że z roku na rok tak wspaniałe niegdyś i doniosłe święto upada. Giną gdzieś bezpowrotnie wspaniałe jego wartości kulturowe i obyczajowe. Pozostaje chaos, bałagan, rozwydrzenie i coraz większe poczucie niesmaku. Jednakże jakby nie mówić, Mardi Gras był, jest i będzie magnesem przyciągającym corocznie szerokie rzesze turystów, świętem i obyczajem, które warto zobaczyć chociaż raz w życiu.
O karnawale Mardi Gras w Nowym Orleanie można by mówić nieskończenie: dobrze i źle, z podziwem i ironią, ale jedno jest pewne – tego żadne pióro nie jest w stanie dokładnie opisać, żadna klisza fotograficzna lub taśma filmowa wiernie tego odtworzyć. To trzeba przeżyć i zobaczyć samemu.
Zarówno o karnawale Mardi Gras jak i o wielu innych równie ciekawych i interesujących historiach dowiedzieć się można udając się na 4-dniową autokarową wycieczkę "Indyk pod palmami" w okresie Thanksgiving Day, organizowaną przez biuro Tramp Travel w Chicago, które od 28 już lat prowadzi działalność turystyczną po USA.
Marek Brzeziński
Tel. 414-207-3800
www.tramptravelusa.com