W trakcie ponad trzydziestu lat pracy dla Polonii poznałam niezliczoną liczbę ludzkich problemów. Niektórymi z nich dzielę się z państwem, żebyśmy wszyscy mogli się czegoś z nich nauczyć i wyciągnąć wnioski dla siebie.
Losy pani Joanny
Joanna przyjechała do Ameryki będąc już po czterdziestce. W Polsce nic jej nie trzymało, bo była rozwiedziona i nie miała dzieci. Chociaż wygrała zieloną kartę, Ameryka jej nie rozpieszczała. Mimo piastowania kierowniczego stanowiska w Polsce, w Stanach zaczęła od sprzątania domków na „zastępczy” numer Social Security. Los się uśmiechnął do Joanny, gdy poznała owdowiałego Stefana, swego drugiego męża. Przystojny, z domem, dobrze zarabiający – wydawał się być ostoją na przyszłość. Stefan prowadził własny sklep, Joanna zaczęła mu w tym pomagać. Małżonkowie pracowali ciężko, rozliczali się z podatków razem, ale zarobki przypisywane były głowie rodziny. Kupili drugi dom – ośmiorodzinną kamienicę na Greenpoincie – trochę niefortunnie, bo ceny nieruchomości zaraz spadły, ale czynsze nadal pokrywały spłatę hipoteki. Do dziś wartość kamienicy się podwoiła. Szczęście Joanny trwało tylko kilka lat, bo stosunki zaczęły się psuć za sprawą dzieci Stefana z pierwszego małżeństwa. Syn przekonał go, że jego druga żona odbierze mu cały majątek i połowę jego emerytury, a jedynym ratunkiem jest jak najszybszy rozwód. Stefan zażądał rozwodu nie podając przyczyny. Dla Joanny był to duży cios. Uniosła się honorem, zgodziła na rozwód nie stawiając żadnych warunków. Po ośmiu i pół latach małżeństwa odeszła, tak jak przyszła – prawie z niczym. Nawet nie zabiegała o podział majątku, bo syn męża powiedział jej, że nic się jej nie należy. Joanna zatrudniła się jako opiekunka (home attendant), bo mogła mieszkać w miejscu pracy. Wynagrodzenie dostawała w gotówce i nie zawsze się z niego rozliczała, by oszczędzić na podatkach.
Będąc na życiowym zakręcie, Joanna miała 59 lat. Próbowała uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ale dwie próby się nie udały z powodu nieznajomości języka angielskiego. Uznała, że ta porażka nie ma większego znaczenia, tylko szkoda jej było wyrzuconych pieniędzy. Joanna nie myślała o przyszłości, bo uważała, że skoro pracowała prawie dziewięć lat i była w związku małżeńskim, to jakąś emeryturę dostanie. Wszyscy coś dostają, a jak mało, to państwo dokłada zasiłki. Jeżeli trzeba będzie, to wróci do Polski, gdzie skromna emerytura warta będzie więcej.
Świadczenia dla małżonków
Zanim zobaczymy, jak potoczyły się losy Joanny, popatrzmy, kiedy przepisy uprawniają małżonka do świadczeń Social Security. Wiemy, każdy z nas może dostać swoją własną emeryturę z tytułu pracy, jeżeli przepracuje co najmniej 10 lat, płacąc składki na dobry numer Social Security i osiągnie wiek emerytalny. Członkowie rodziny w pełni ubezpieczonego pracownika mogą być uprawnieni do rent rodzinnych.
Współmałżonek, który nie pracował lub uzyskiwał niskie zarobki, po osiągnięciu wieku emerytalnego może mieć prawo do renty małżeńskiej równej maksymalnie połowie emerytury pracownika. Wczesny wiek emerytalny w Stanach wynosi 62 lata, a pełny wiek – od 66 do 67 lat w zależności od roku urodzenia.
Uwaga: Obecny małżonek nie dostanie renty małżeńskiej, dopóki pracownik nie wystąpi o świadczenia emerytalne.
Świadczenia dla rozwiedzionych małżonków
Rozwiedziony małżonek może pobierać świadczenia z tytułu pracy pracownika, jeżeli małżeństwo trwało przynajmniej 10 lat. Rozwiedziony małżonek musi mieć co najmniej 62 lata i być stanu wolnego.
Wysokość świadczenia pobieranego przez byłego małżonka nie wpływa na wysokość świadczeń pracownika i jego obecnego współmałżonka.
Poza tym, jeżeli były małżonek i pracownik są po rozwodzie co najmniej dwa lata i obydwoje mają co najmniej 62 lata, małżonek może zacząć brać świadczenia nawet wtedy, gdy pracownik nie przeszedł jeszcze na emeryturę.
Co dalej
Po paru latach, gdy Joanna ukończyła 62 lata, wybrała się do biura Social Security, żeby dowiedzieć się więcej na temat emerytury. I tu czekało ją przykre zaskoczenie.
Czy Joanna kwalifikuje się do renty małżeńskiej z tytułu związku z byłym mężem? Okazało się, że nie, bo małżeństwo trwało za krótko: tylko osiem i pół roku.
Czy Joanna jest uprawniona do emerytury opartej na własnej pracy? Wszak pracowała w sklepie po 12 godzin na dobę przez ponad osiem lat, a potem jako home attendant. Odpowiedź brzmi: również nie. Przez osiem lat mąż brał na swoje nazwisko całe przychody z biznesu i on płacił składki na Social Security, a żona dopisana była tylko jako osoba niepracująca, będąca na jego utrzymaniu. Joanna ma na swoim koncie tylko kilka ostatnich lat mało płatnej pracy, mniej niż wymagane 10 lat. Joanna nie pracowała w Polsce, więc nie może połączyć polskiego stażu pracy z amerykańskim, by dostać jakąś maleńką emeryturę łączoną (totalized benefits).
Błędy Joanny
Joanna popełniła kilka poważnych błędów.
Po pierwsze, Joanna niepotrzebnie zgodziła się szybko na rozwód. Gdyby opóźniła rozwód o półtora roku, to po dziesięciu latach małżeństwa miałaby zapewnioną rentę małżeńską w wysokości połowy emerytury byłego męża albo w wysokości całej emerytury po jego śmierci. Lata związku liczyłyby się, nawet gdyby małżonkowie byli w separacji i mieszkali oddzielnie.
Po drugie, Joanna powinna była deklarować swoje zarobki na własne nazwisko. Przejęcie całych zysków z biznesu przez męża i płacenie tylko przez niego składek na Social Security jest dobrą strategią, bo podwyższa jego emeryturę, ale pod warunkiem trwałości związku, gdy żona może liczyć na małżeńską rentę. Skoro małżeństwo Joanny się rozpadło przed upływem dziesięciu lat, ona pozostała na lodzie, tak, jakby nigdy nie pracowała.
Po trzecie, Joanna powinna była rozliczać się sumiennie ze swoich przychodów jako opiekunka, płacić podatki i składki Social Security, by wypracować dziesięć lat stażu uprawniającego do emerytury. Emerytura byłaby mała, ale mając dziesięć lat ubezpieczenia, Joanna mogłaby liczyć na zasiłek uzupełniający SSI i darmowe ubezpieczenie zdrowotne Medicaid.
Po czwarte, Joanna nie postarała się o obywatelstwo, jak uważa, z powodu nieznajomości języka angielskiego. Jako ubogi obywatel, dostałaby pomoc społeczną niezależnie od lat pracy: zasiłek SSI, bezpłatne ubezpieczenie zdrowotne Medicaid.
Po piąte, Joanna nie zapewniła sobie pomocy prawnika specjalizującego się w sprawach rozwodowych. Choć nie wniosła wiele do związku, przy rozstaniu należała jej się połowa majątku, którego dorobili się wspólnie z mężem w czasie trwania małżeństwa. Główną częścią tego majątku był dom na Greenpoincie, którego wartość się podwoiła. Zawsze warto walczyć o swoje.
Warto wskazać, że całkowitą nieprawdą jest opinia, że renta żony czy byłej żony pomniejsza emeryturę męża, co twierdził syn. Ale on miał własny interes w rozbiciu drugiego małżeństwa ojca. Jako żona, Joanna odziedziczyłaby część majątku, w zależności od przepisów stanowych. Gdy ojciec został sam – syn odziedziczy po nim wszystko (zakładając, że ojciec nie zarządzi w testamencie inaczej).
Elżbieta Baumgartner
Elżbieta Baumgartner jest autorką wielu książek-poradników, m.in.: “Życie bez ślubu. Finansowe i prawne problemy par niemałżeńskich oraz jak ich uniknąć”, „Życie od nowa, jak uporządkować sprawy w urzędach”, „Jak inwestować w fundusze powiernicze" i wiele innych. Są one dostępne w D&Z House of Books: 5507 W. Belmont Ave. w Chicago albo bezpośrednio od wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492, www.poradniksukces.com