W ciagu minionych 12 miesiecy dokonala sie w USA prawdziwa rewolucja w dziedzinie inwestowania za posrednictwem komputera i Internetu. Nauczylismy sie inwestowac za pomoca domowego komputera. W chwili obecnej konta umozliwiajace inwestowanie za pomoca Internetu posiada w Stanach Zjednoczonych 7.8 miliona inwestorow, a kilkanascie milionow ludzi systematycznie poszukuje w cyberprzestrzeni informacji na temat finansow. Online trading stal sie tak popularny, ze skorzysta z niego do konca tego roku 10 milionow amerykanskich inwestorow.
W tej chwili na rynku dziala okolo 100 firm maklerskich umozliwiajacych szybkie inwestowanie za posrednictwem Internetu.
Powodow gwaltowego rozwoju internetowych firm maklerskich jest co najmniej kilka.
· Pierwszy - to rozwoj technologii i upowszechnienie polaczen komputerowych, co pozwala na zlozenie zlecen kupna lub sprzedazy akcji droga elektroniczna z gwarancja (przynajmniej teoretyczna), ze operacja zostanie przeprowadzona w ciagu kilku minut.
· Drugi - to gwaltowny wzrost zainteresowania gielda, wywolany z kolei kilkuletnia hossa. Coraz wiecej indywidualnych inwestorow postanawia dzialac na wlasna reke bez posrednictwa tradycyjnych maklerow, analitykow i doradcow finansowych. Zalozenie konta maklerskiego w cyberprzestrzeni jest niezwykle proste wystarczy na poczatek niewielka suma pieniedzy i osobisty komputer z dostepem do Internetu. A samo inwestowanie wydaje sie wielu Amerykanom rzecza bajecznie prosta przeciez od kilku lat wszystkie wskazniki na Wall Street rosna z niewielkimi przerwami.
· Trzecim powodem jest cena maklerskich uslug internetowych wynoszacych srednio zaledwie okolo kilkunastu dolarow za transakcje. Jest to czesto kilkakrotnie mniej niz zadaja tradycyjne domy maklerskie.
W ostatnich miesiacach coraz wiecej sygnalow wskazuje jednak na to, ze online trading pada ofiara wlasnego sukcesu. Gwaltowny naplyw inwestorow spowodowal bowiem przeciazenie wielu sieci komputerowych, trudnosci z polaczeniem sie z "wirtualnym maklerem", czy pomylki w dokonywanych transakcjach. Najwiecej wpadek ma miejsce w dniach szczegolnej aktywnosci na rynku (czytaj: podczas gwaltownych spadkow kursow), kiedy gwaltownie wzrasta liczba zlecen. Powtarza sie wiec koszmar "konwencjonalnych" inwestorow z 1987 roku, ktorzy podczas pamietnego krachu tracili tysiace dolarow, nie mogac skontaktowac sie z maklerem. Z ta roznica, ze wowczas do firm inwestycyjnych nie mozna sie bylo dodzwonic, a dzis - polaczyc za pomoca komputera.
Usluga maklerska zlecona za posrednictwem Internetu w coraz wiekszym stopniu przypomina tradycyjna. Tak samo jak w przypadku telefonu, trudno miec dzis stuprocentowa gwarancje na blyskawiczne zrealizowanie zlecenia. Oficjalne zaniepokojenie takim stanem rzeczy wyrazila juz amerykanska Komisja Papierow Wartosciowych. W Nowym Jorku sprawa zainteresowal sie nawet stanowy prokurator generalny, ktory wszczal wstepne dochodzenie w sprawie sposobu realizowania uslug przez internetowych maklerow.
Najbardziej spektakularna "wpadke" przezyla w pierwszej dekadzie lutego br. ETrade - trzecia pod wzgledem wysokosci obrotow internetowa firma inwestycyjna. Po wymianie oprogramowania przez dwa dni z rzedu ETrade miala kilkugodzinne przerwy w realizowaniu gieldowych zlecen. Lacznie kilkanascie procent klientow firmy zostalo nie moglo dokonac zamierzonych transakcji. ETrade realizowalo co prawda zlecenia droga telefoniczna, ale oczywiscie nie mozna sie bylo dodzwonic do przeciazonych przedstawicieli firmy.
Oczywiscie, klienci nie pozostawili na ETrade suchej nitki. W ciagu jednego dnia zlozono 1500 zazalen i co najmniej kilka spraw znajdzie swoj final przed sadem. W internetowych grupach dyskusyjnych ( chat rooms) blyskawicznie "przechrzczono" ETrade na " ETrash" (elektroniczny smiec).
Powazne klopoty z systemem komputerowym miala takze szosta co do wielkosci wirtualna firma brokerska - AmeriTrade Holding Corp. Naprawienie usterek kosztowalo ja ponad $5 mln, z czego $3.1 mln stanowily rekompensaty dla klientow, ktorzy poniesli straty podczas awarii.
Funkcjonowaniem firm maklerskich interesuje sie blizej Komisja Papierow Wartosciowych ( Security Exchange Commission), do ktorej adresowane sa powazniejsze skargi od internetowych inwestorow. SEC ostrzega: W ciagu roku liczba skladanych zazalen wzrosla czterokrotnie.
Z posiadanych skarg wynika, ze wirtualny dom maklerski potrafi na przyklad:
» Nie dokonac zlecenia kupna lub sprzedazy lub opoznic dokonanie operacji gieldowej do tego stopnia, ze stanie sie nieoplacalna.
» Dokonac operacji kupna/sprzedazy zupelnie innych walorow i za inna cene niz zlecal to klient.
» Inwestorzy moga miec utrudniony dostep do swojego konta lub z dotarciem do swego maklera droga elektroniczna z powodu roznych problemow technicznych.
SEC przytacza przyklady roznych "kwiatkow" z inwestycyjnej laczki. Na przyklad, w maju ubieglego roku inwestor z Kalifornii zlozyl zlecenie kupna 1000 akcji biomedycznej firmy EntreMed. Papiery tej firmy piely sie blyskawicznie w gore. W chwili skladania zlecenia kosztowaly okolo $13 za akcje. Firma brokerska dokonala operacji z duzym opoznieniem, nie zwazajac na zlozony przez inwestora limit ceny akcji. W rezultacie zaplacil on po $83 za jeden udzial w EntreMed - lacznie o kilkadziesiat tysiecy dolarow za duzo.
Inna przygode przezylo malzenstwo z Maryland, ktore zlozylo za posrednictwem Internetu zlecenie sprzedazy 300 akcji po okreslonej cenie. W dwie minuty pozniej i szesc minut pozniej, w zwiazku z dalszym spadkiem kursow, zmieniali zlecenia, za kazdym razem otrzymujac informacje, ze poprzednia operacje komputer wykasowal, nie dokonujac zadnych operacji. Jakiej bylo ich zdziwienie, gdy po kolejnych kilku minutach zrealizowano tylko pierwsze zlecenie.
Inny inwestor postanowil sprzedac wszystkie posiadane przez siebie akcje jednej ze spolek, w sumie 30. Nigdy nie otrzymal jednak potwierdzenia transakcji, w zwiazku z tym zlozyl zlecenie ponownie. W rezultacie makler sprzedal az 60 akcji, w tym polowe tych, ktorych inwestor nie mial.
Teczki SEC pecznieja od kolejnych przykladow.
Ostatnie wahania gieldy a zwlaszcza spolek internetowych staly sie bezposrednia przyczyna ostrzezen wydanych przez szefa SEC Arthura Levitta i calej grupy domow maklerskich, dzialajacych na gieldzie Nasdaq: Ostroznie korzystajcie z mozliwosci inwestowania za posrednictwem Internetu!
Komisja Papierow Wartosciowych zaleca trzystopniowa droge dochodzenia przez klientow swoich praw, w przypadku gdy wirtualny dom maklerski popelni razace pomylki:
· Po pierwsze, porozmawiaj z maklerem i sprobuj z nim rozwiazac sporna sprawe.
· Jesli ta droga nie przyniesie skutku, zloz skarge na pismie do urzednika zajmujacego sie w firmie maklerskiej skargami i zazaleniami.
· Jesli i to nie przyniesie skutku, nalezy przeslac kopie wniosku do Komisji Papierow Wartosciowych:
Security Exchange Commision
450 5th Street N. W.
Washington, DC 20549.
W SEC pracuje juz obecnie 18 pracownikow wyspecjalizowanych w online trading. Czy wystarczy to do biezacego rozpatrywania lawinowo rosnacych skarg? Wielu analitykow rynku uwaza, ze jesli rozwijajacej sie zywiolowo dziedziny uslug inwestycyjnych nie obejmie sie scislejsza kontrola, bedziemy swiadkami coraz powazniejszych klopotow drobnych inwestorow, usilujacych pomnazac swoje oszczednosci za posrednictwem domowego komputera.
Warto wiec wiedziec, ze inwestujac ta droga, nigdy nie ma sie stuprocentowej gwarancji, iz zlecenie zostanie zrealizowane zgodnie z naszym zyczeniem.