Z perspektywy czasu i miesięcznego pobytu w Polsce, przyznam, że tęskni mi się za dobrymi znajomymi, których poznaliśmy w USA podczas naszej 7-miesięcznej podróży. Brakuje mi wszechobecnego luzu, oryginalnych i specyficznych ludzi, których spotykałam na ulicach większych miast oraz pytania: “How are you?” - nawet jeśli czasami brzmi ono bardzo bezinteresownie, ale umówmy się, że od czasu do czasu miło usłyszeć: “Co słychać?” nawet od obcej osoby.
Z pewnością nie są to już te same Stany co sprzed 10, 20 czy nawet 30 lat. Dla Europejczyków, kiedy od lat mamy otwarte granice i dostęp do wszystkiego oraz przeciętnego Polaka, USA nie jest już “zachłyśnięciem się Nowym Światem”, ale jestem świadoma, że w latach 70-tych i 80-tych to było “coś”!
W podróży, jak i w życiu, dużo obserwuję oraz wyciągam wnioski. Jednak myślę, że będąc “on the way” moje zmysły i wrażliwość są bardziej wyczulone. Usłyszałam setki historii ludzkich, które zmieniły również moje życie i pozwoliły nabrać dystansu do wielu spraw, które zostawiłam w Europie. Dały mi kopa do działania i uświadomiły po raz kolejny, że pieniądze to tylko rzecz nabyta. Owszem spełnią one Twoje zachcianki, sprawią, że będziesz sięgał po pokusy, które są na wyciągnięcie ręki, sprawią również, że nasze życie stanie się łatwiejsze, ale nie dadzą Ci miłości, nie nauczą pokory, szacunku do drugiej osoby oraz nie zawsze dadzą Ci zdrowie!
Zauważyłam, że Polska wpadła w błędne koło i pomimo tego, że bardzo się rozwija w wielu dziedzinach, to ciągle nam czegoś brakuje i gonimy “donikąd”. Wszystkiego jest dużo: centra handlowe, Żabki, Małpki, Biedronki, korporacje, restauracje, bary i inne. Odnoszę wrażenie, że tego wszystkiego jest za dużo i próbujemy nie dogonić, a wręcz przegonić naszych kolegów z zachodu.
Jeszcze do niedawna w Polsce... unikaliśmy brania dużych kredytów czy też kupowania rzeczy, o których przyszło nam tylko pomarzyć, a teraz? Wystarczy karta kredytowa, którą spłaci się za miesiąc, dwa lub pół roku, bo przecież oprocentowanie nie jest wysokie. A luksusowe imprezy czy też huczne świętowanie Halloween, wieczorów panieńskich, Baby Showers oraz Walentynek? W głowie się nie mieściło! Czy odbiła nam woda sodowa do głowy? Nie wiem, ale na pewno zachodzą radykalne zmiany i można śmiało mówić o pewnych trendach. W sumie ciekawe jest to, bo analizując pewne zjawiska, zauważamy, że to, co kiedyś było mało dostępne teraz jest “easy” i na pstryknięcie palca. Ile spraw możemy załatwić przez Internet lub przykładając tylko kartę do czytnika kart.
A te tanie loty i możliwość podróżowania praktycznie wszędzie? To też skądś przybyło...
Konsumpcjonizm rośnie i chyba nie zna już granic, a nas nie jest łatwo usatysfakcjonować lub zaspokoić nasze potrzeby. Studenci kiedyś żyli skromnie... i ciułali grosz do grosza, a teraz? Mama albo tata dadzą na wszystkie zachcianki i jeszcze “kredyt studencki” spłacą. Kredyty wśród studentów stają się coraz powszechniejsze. Może nie tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie edukacja jest bardzo droga, a ludzie mają założone hamonta na głowy, ale z perspektywy czasu, kto by kiedyś pomyślał o zaciąganiu kredytu w banku na to, żeby pójść na studia i zamieszkać w innym kraju? Studenci również mają karty kredytowe, żeby to tylko jedną!?
***
Przypomniałam sobie rozmowę z jednym znajomym z Austin, Teksasu, u którego się zatrzymaliśmy. Chłopak świetnie się bawił podczas swojego studenckiego życia, nie myśląc o tym, co go czeka, kiedy wkroczy w prawdziwe dorosłe życie. A kiedy go poznaliśmy był już po pewnych przejściach związanych ze stanami depresyjnymi. Młody chłopak, dwadzieścia kilka lat, ponad 100 tysięcy $ kredytu na barkach, wynajmowanie małego pokoiku na przedmieściach miasta i niemoc podróżowania, ponieważ kredyt się sam nie spłaci... A wcześniej w głowie imprezy, podróże i inne przyjemności. W żaden sposób nie oceniam systemu amerykańskiego, ponieważ jest on, jaki jest i nie sądzę, że zmieni się cokolwiek na przestrzeni kilkunastu lat, ale po rozmowie z nim wywnioskowałam, że zabija go rutyna i jest rozgoryczony pięknymi zdjęciami przyjaciół, którzy chwalą się na Facebooku, gdzie to nie byli, a on nie może sobie na to pozwolić i sam wspomniał, że wręcz popada w lekką depresję, kiedy przygląda się temu, zważając, że on w chwili obecnej jest niewolnikiem korporacji i nie ma jeszcze konkretnego pomysłu na siebie, bo kredyt się sam nie spłaci.
***
Kolejna bardzo zresztą amerykańska rodzina ze stanu Maine, okolic Acadia National Park, przyjęła nas do siebie na kilka dni. Oboje w wieku około 30 lat, dwójka małych dzieci, kilka psów i kotów, ogromny dom piętrowy, duży ogród, nowe modele telefonów, tabletów, kilka kart kredytowych, kredytów oraz w domu jedna wielka graciarnia! W życiu nie widziałam takiego stosu niepotrzebnych rzeczy oraz bałaganu. Wielki dom, w którym trudno było o kilka centymetrów przestrzeni. W salonie połączonym z kuchnią i jadalnią była niezliczona liczba świec na blatach, zabawek, garnków plus jeszcze inne zbędne przedmioty. Ja i mój partner złapaliśmy się za głowę, ale zachowaliśmy zimną krew i postanowiliśmy nie oceniać. I teraz również, Drogi Czytelniku, nie oceniamy, ale stwierdzamy fakty.
Mój partner wszedł w rozmowę z “głową domu” i zaczęli rozmawiać o jego poprzedniej pracy, ponieważ służył w amerykańskiej armii i był w Iraku. Obecnie jest na ich tzw. wczesnej emeryturze oraz pracuje dla poczty. Byliśmy zdumieni tym, jak wypowiadał się z lekkością o tym, że on płaci ponad 100 dolarów za abonament telefonu, kiedy my w Europie płacimy zazwyczaj $7-10 maksymalnie, mając pakiety na comiesięczne doładowywanie karty. Ale rozmówca stwierdził, że on musi mieć najnowszy model iPhone’a, ponieważ jego telefon z miesiąca na miesiąc jest coraz to wolniejszy. Podobnie z wyjazdami na wakacje - od tego są karty kredytowe, a posiada ich bodajże ze 4!
Już abstrahując od standardu życia i tego, na co mogą sobie pozwolić dzięki tym kartom kredytowym, niestety nie zauważyliśmy w tej rodzinie ani wsparcia, ani miłości i dobrego słowa. Wszystko było wyjaśniane “krzykiem” i bardzo niegrzecznymi, a czasami nawet wulgarnymi słowami.
Czasami po prostu zastanawiam się, jak tacy ludzie mogą spokojnie spać... z kilkoma kredytami oraz czterema kartami kredytowymi i nowym telefonem na raty?
A my dokąd zmierzamy w tym całym pośpiechu i konsumpcjonizmie?
Ewelina Orzech
Autorka bloga One Way 2 Freedom
www.onewayfreedom.com