22 września 2023

Udostępnij znajomym:

W którym momencie kończy się młodość? Czy jest to jakaś dokładna data, taka sama dla każdego z nas? A może to moment, gdy porzucamy dziecięce zabawy i zaczynamy zajmować się poważnymi sprawami. Nawet jeśli w opinii innych nie powinniśmy tego robić?

Według prawa tego kraju pełnoletniość osiągamy wraz z ukończeniem 18. roku życia. Wtedy możemy zaciągnąć pożyczkę, zginąć na wojnie, wstąpić w związek małżeński i decydować o sobie. Do pewnego stopnia, oczywiście.

Pić alkoholu wciąż jeszcze nie możemy, bo na tyle społeczeństwo nam nie ufa. To dopiero od 21 lat, choć w niektórych stanach, konkretnie w ośmiu, w towarzystwie starszego opiekuna można wcześniej. No i w przypadku, gdy jest to konieczne, choćby podczas zajęć w szkole gotowania (winko do sosu...). Ale czy wraz z pierwszym legalnym drinkiem wchodzimy w dorosłość? Chyba wciąż nie, bo w niektórych stanach musimy czekać kolejne 3 lata, by wypożyczyć samochód.

Dopiero w wieku 25 lat możemy starać się o miejsce w Izbie Reprezentantów. Ale jeszcze nie w Senacie. Tam przyjmują tylko po trzydziestce. Jeśli komuś marzy się prezydentura, to po spełnieniu wymogu urodzin w USA musi jeszcze upewnić się, że od tego momentu minęło co najmniej 35 lat.

Poza rozwojem fizycznym wiek niczego nie gwarantuje. Bywa, że na osiągnięcie dojrzałości emocjonalnej długo się czeka. Czasami nie przychodzi ona nigdy. Zróbcie test, zapytajcie najbliższych, czy już ją osiągnęliście. Poważnie, choć z uśmiechem, odpowiedzą: mamy nadzieję, że to już niedługo.

Poza tym dzieciństwo i młodość od dorosłości niewiele się różnią. Mamy tylko inne przyczyny tych samych problemów. Wcześniej bolało, bo spadliśmy z drzewa lub trzepaka, naderwaliśmy mięsień skacząc za piłką, przez nieuwagę spadliśmy z łóżka. Jako dorośli też odnosimy kontuzje, gdy za długo siedzimy, mocniej kichniemy, lub zbyt długo leżymy. Ba, niekontrolowane ziewnięcie może spowodować wizytę w szpitalu.

Dorosłość i dojrzałość to nie to samo. Można być dorosłym będąc niedojrzałym. To częsta kombinacja. Występuje u wielu osób. Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że młodość w dużym stopniu zostawiamy za sobą wraz ze śmiercią bliskiej osoby lub narodzinami swojego dziecka. Nic później nie jest już takie samo, następuje przewartościowanie wielu składowych elementów życia.

Brytyjscy naukowcy po żmudnych badaniach doszli do wniosku, że dopiero po 30. roku życia nabieramy stopniowo dorosłych cech osobniczych. Podobno wcześniej zachodzące w mózgu zmiany świadczą o niedojrzałości. Dlatego najgłupsze pomysły mamy przed 30-tką, dlatego niemal wszystkie nałogi mają swe korzenie w pierwszych 3 dekadach naszego życia. Stwierdzono, iż u kobiet może to, czyli przeobrażenie w dojrzałość emocjonalną, potrwać do około 32. roku życia, natomiast u mężczyzn w niektórych przypadkach proces może zająć nawet 43 lata.

W tym czasie zaczynamy też z niepokojem zauważać, iż upodabniamy się do swoich rodziców. To nie żart. Ponad połowa kobiet biorących udział w badaniu poświęconemu temu zagadnieniu przyznała, iż w wieku 33 lat zaczynają zachowywać się jak ich matki, przestając tym samym imprezować, łamać zasady i generalnie buntować się przeciw... własnym matkom. Mało tego, często oglądają podobne programy w telewizji, podobnie gotują, używają tych samych określeń i słów.

Mężczyźni zamieniają się w swych ojców tylko nieco później. Naukowo dowiedziono, iż podzielamy ich poglądy polityczne, gust dotyczący urody kobiecej, sposób wychowania dzieci.

Czy moment przeobrażenia się we własnych rodziców należy uznać za dorosłość? Cóż... A może moment, gdy zaczynamy starać się jednak od nich odróżniać? Też nie sądzę...

No więc pijemy alkohol, walczymy na wojnie, staramy się o miejsce w Kongresie, mamy własne dzieci, zarabiamy, wydajemy i zachowujemy się jak nasi rodzice. Czy już jesteśmy dorośli?

Niektórzy twierdzą, że wciąż jeszcze nie. Według tych mądrali dorosłość pojawia się w momencie, gdy zaczynamy narzekać na młodzież. Na jej zachowanie, ubiór, rodzaj słuchanej muzyki, zwyczaje, itd. Nasza niechęć świadczy o silnym wstrzymaniu procesów poznawczych i potrzebie zmian. Będąc młodym wiemy, że zmiany są dobre. Będąc dorosłym, boimy się ich jak ognia. Natomiast kiedy użyjemy słów „Za moich czasów”, albo „Jak byłem w tym wieku”, to już możemy sobie dołek kopać.

Niewiele osób może z pewnością powiedzieć, że jest na pewno osobą dorosłą. Osobiście nigdy bym się na to nie odważył, bo wciąż bywam impulsywny jak nastolatek, ciągle potrafię zareagować złością na niepowodzenia, szukać winy tam, gdzie jej nie ma i często zaskakuję sam siebie niepewnością przed podjęciem poważnej decyzji.

To jak określić tę granicę? Nie wiem i tak naprawdę chyba nikt nie wie. Ale jest kilka teorii: dojrzały to ten, który nie robi tylko tego, co chce, a to, co uważa za w danym momencie słuszne; bierze na siebie odpowiedzialność za wszystko, w czym uczestniczy; zdaje sobie sprawę, że nie zawsze i nie na każdy temat powinien wyrażać swoją opinię; ma otwarty umysł i nie przywiązuje się do niczego; daje od siebie, a nie tylko bierze; wie, kiedy skończyć mówić lub... pisać?

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor