23 sierpnia 2024

Udostępnij znajomym:

Mówcie, co chcecie, ale nie ma to, jak miska wiśniowej galaretki zwieńczona puszystą bitą śmietaną w upalny wieczór. Obydwa produkty spożywcze można przypisać temu samemu wynalazcy: Williamowi A. Mitchellowi, który wpisuje się bezpośrednio w romans Ameryki z połowy ubiegłego stulecia z przetworzoną żywnością, gotową do natychmiastowego spożycia. 

Mitchell był chłopcem z farmy na Środkowym Zachodzie, urodzonym w wiejskiej Minnesocie w 1911 roku. Jako nastolatek pracował na nocną zmianę w American Sugar Beet przy obsłudze zbiorników do krystalizacji cukru; sypiał po dwie godziny przed pójściem do szkoły średniej. Potem zmienił zawód – został stolarzem i dojeżdżał do pracy codziennie pociągiem, zarabiając w ten sposób na naukę w Cotner College w Lincoln (Nebraska).  Był pracowity, ambitny i konsekwentny. Po collage zdobył dyplom z chemii na Uniwersytecie Nebraski i jako młody chemik podjął pracę w Rolniczej Stacji Doświadczalnej w Lincoln. Niestety, eksplozja w laboratorium i bardzo poważne poparzenia przerwały jego karierę zawodową na długi okres rekonwalescencji...

Na początku II wojny światowej William w pełni sił podjął pracę w General Foods. Tam opracował substytut tapioki, której brakowało z powodu konfliktów na Pacyfiku. Połączenie skrobi i żelatyny zaspokoiło głodnych żołnierzy, którzy w uznaniu twórcy substytutu nazwali tę substancję „błotem Mitchella”.

Tak się zaczęła dobra passa wynalazcy spożywczych „delicji”. W 1957 roku znany już chemik opracował mieszankę napojów w proszku, wzbogaconych witaminami, o smakach owocowych. Ostro pomarańczowa w kolorze mikstura została nazwana Tang Flavor Crystals. W 1962 roku NASA zaczęła wysyłać Tang’a w przestrzeń kosmiczną, aby zamaskować metaliczny smak wody na pokładzie statku kosmicznego (suszony sok pomarańczowy był zbyt ziarnisty), nadając proszkowi niezniszczalną aurę szyku epoki kosmicznej (choć John Glenn podobno go nie lubił, a po latach Buzz Aldrin stwierdził, że „Tang jest do bani”).

W 1956 roku Mitchell podjął próbę stworzenia samogazującego się napoju gazowanego. Nie udało się, ale…  powstał cukierek znany obecnie jako Pop Rocks.  Wynalazca opatentował go w roku 1961 i słodycz z pęcherzykami dwutlenku węgla trafiła na rynek w połowie lat 70. XX wieku. Wspomniane pęcherzyki dwutlenku węgla uwięzione w cukierku uwalniają się w ustach z niewielkimi elektrycznymi uderzeniami – zachwycające, choć na początku nieco niepokojące. Nowa sensacja szybko doprowadziła także do powstania legend miejskich. W latach 80. i 90. mówiło się dużo o rzekomej tragedii Małego Mike’a, chłopca z reklam płatków śniadaniowych Life - według plotek spotkał go przedwczesny koniec, gdy eksplodował mu żołądek od połączenia pop rocków i coli („Pogromcy mitów” obalili ten temat). General Foods zamieścił wówczas reklamy w 45 głównych publikacjach i napisał 50 000 listów do dyrektorów szkół, wyjaśniając, że cukierki naprawdę nie mogą nikogo zabić. Mitchell osobiście wybrał się nawet na trasę promującą cudowne cukierki, które mimo tak wielu zabiegów ostatecznie wycofano z rynku, jednak…  później zostały kupione przez inną firmę i ponownie wprowadzone do sklepów.

W 1967 roku Mitchell opatentował sproszkowany deser żelatynowy, który można zalać zimną wodą, co utorowało drogę do szybko wiążącego Jell-O. W tym samym roku Mitchell wprowadził na rynek sztuczną bitą śmietanę o nazwie Cool Whip, która szybko stała się największą i najbardziej dochodową linią produktów w swoim dziale. Pierwotny przepis był całkowicie bezmleczny, choć obecnie zawiera niewielką ilość produktu mlecznego. Kraft Heinz, obecny właściciel Cool Whip, nadal sprzedaje 200 milionów opakowań tego towaru rocznie (żadne z nich nie jest dla mnie).

W ciągu swojej długiej kariery Mitchell otrzymał około 70 patentów. W 1976 roku przeszedł na emeryturę, a zmarł w roku 2004 w wieku 92 lat. Jego córka Cheryl, jedno z jego siedmiorga dzieci, również została naukowcem zajmującym się żywnością. Jednak jej innowacje są dalekie od rozkoszy fast food jej ojca — jest pionierką wegańskiego „mleka”, tworzącego mleczne smaki z orzeszków ziemnych, migdałów i ryżu.

Moja galaretka z owocami i bitą śmietaną nie jest podobna do „mitchellowej” i taką polecam. W intensywnym, owocowym, ciepłym i czystym kompocie (smak dowolny, zależnie co nam w duszy gra) rozpuszczam żelatynę, zalewam miksturą różne owoce (maliny, truskawki, jagody, winogrona, brzoskwinie) i pozostawiam do zastygnięcia. Całość dekoruję prawdziwą bitą śmietaną z dodatkiem niewielkiej ilości cukru do smaku i kilku kropel soku cytrynowego. Pycha!

Anna Czerwińska
wielbicielka muzyki klasycznej i dobrej literatury, amatorka gór i namiotu, podglądania życia od kuchni i innych obserwacji wszelkich na własny użytek.
Autorka blogów: o kuchni Stanów Zjednoczonych i… truflach czekoladowych www.amerykanskiekulinaria.comwww.domowetrufle.com
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor