29 kwietnia 2021

Udostępnij znajomym:

Wiosna kwitnie i pachnie, okna pootwierane, czas na porządki. Także w bibliotece, choć to może być pułapka i przerwa nieplanowana. Bo przecież przy okazji czyta się, przegląda, odkrywa na nowo. Wpadły mi w ręce, właśnie w takich okolicznościach, bardzo kiedyś popularne książki Michała Tombaka. "Uleczyć nieuleczalne" i jeszcze dwie. Czytam i gołym okiem widzę, jak się świat zmienia. Dr Tombak propagował i chyba do dziś to robi, zdrowy tryb życia, rozsądną dietę i różne "domowe" lub "ludowe", czy tradycyjne metody radzenia sobie z dolegliwościami i chorobami. Zapamiętałam jego radę dotycząca korzyści wynikających z aktywności fizycznej - ruszaj się, nie możesz biegać to chodź, nie możesz chodzić to się czołgaj! Jakoś tak. Ciągle to aktualne, przecież.

A inne jego rady? Są nieco inne od obowiązujących obecnie. Wśród zalecanych przez doktora domowych specyfików na różne przypadłości królują: czosnek, cytryna, cebula, miód, spirytus. Pamiętam, jak moi rodzice, lata temu przyrządzali takie spirytusowo-czosnkowe kropelki pomocne ... zdaje się, że zalecane przy kłopotach z krążeniem. Przepis podawano wtedy, w zamierzchłych czasach PRL-u, jako znaleziony gdzieś w tybetańskich klasztorach. A tu proszę - dr Tombak to samo! Zaleca on w swoich książkach metody i zabiegi dość drastyczne, dla odważnych lub zdesperowanych, ale jego dietetyczne wskazówki chyba są aktualne do dziś: jedz dużo warzyw, pij świeżo wyciśnięte soki. Nie ma natomiast w tych książkach ani słowa o zbawiennych właściwościach kurkumy, imbiru, które teraz królują wśród różnych rad i przepisów. Ale jest - tak teraz zalecany ocet jabłkowy, nawet z przepisem, jak go w domu samemu zrobić. Tombak zachwala olej słonecznikowy, co by się chyba dzisiejszym specom od żywienia człowieka aż tak bardzo nie podobało. Oliwę z oliwek wspomina tak jakby na marginesie /droga była i nie za bardzo dostępna za komuny/, a o tak teraz modnym oleju kokosowym - chyba ani słowa! O lnianym nie bardzo, o siemieniu też. Żadnej czarnuszki, nasionek chia, oleju z ostropestu! A teraz to są przecież przeboje zdrowego stylu życia!

Świat się zmienia, rozwija, zmienia się i rozwija nasza wiedza o tym, co nam służy i w jakich okolicznościach. Jeszcze nie tak dawno z mediów wiało zgrozą na temat osteoporozy. Aż - ucichło! Czy mniej przypadków, czy rzadziej występuje? Wątpię. Z pewnością jest lepiej rozpoznana, więcej o tej chorobie wiemy, wiedzą więcej lekarze jak nam w niej pomagać. Czy nadal tak ochoczo serwuje się terapie hormonalne? Lekarzy trzeba pytać.

Czy w medycynie /domowej/mamy więc mody? Raczej wypada rozumieć te zmiany jak nadążanie za kolejnymi odkryciami. Weźmy samą piramidę żywieniową. Już u podstaw możemy nie spotkać chlebków, makaronów i bułeczek, a raczej styl życia - ćwiczenia, aktywność. Mącznych potraw może tam nie być wcale. A jeszcze nie tak dawno miały być głównymi dostarczycielami ...zdaje się kalorii, energii. Jeśli w sklepach brakowało warzyw i owoców, mięso było na kartki, no to ludziom zalecało się kluchy i kartofle! I tak łatwo od diety zabrnąć w politykę.

A historia? Jeśli w książkach Michała Tombaka, wydanych w końcu nie tak dawno temu, nie ma tak typowych dla naszych obecnych czasów porad i zaleceń, to jak traktować rady sławnej Hildegardy? A ojca Klimuszko? Nie wszystko jednak się zmieniło i zmienia, zawsze można trafić na coś, co było uważane za dobre, pomocne sto lat temu i polecane jest również teraz.

O soli od wieków wiadomo - biała trucizna! Teraz to tu, to tam można poczytać, że warto w ciągu dnia sączyć wodę ze szczyptą soli...jeśli ktoś chce.

Jajka były kiedyś na indeksie, teraz są po prostu na śniadanie! Nawet codziennie!

I co z radą M. Tombaka, że śniadanie powinno być węglowodanowe, jeśli teraz zaleca się nam jajka?

Kazali pić mleko, teraz odradzają. Teraz nawet ser jest odradzany, pewno nie każdy, ale jednak.

Takie pospolite pomidory: jedz, bo zdrowe. Inne źródło - nie jedz, bo tak jak inne psiankowate szkodzą ci, jeśli masz reumatyzm /a może artretyzm?/. Można w tym bałaganie informacyjnym dopatrywać się spisków i celowej działalności na naszą niekorzyść, a można też widzieć w nim postęp, rozwój, stałe poszerzanie wiedzy.

Czasem prowadzi to do nawrotu starych metod i przepisów. I wtedy chyba jakoś nam raźniej. Jak na przykład obecnie, gdy tak zalecane są kiszonki, surówki z kiszonej kapusty, ogórków, kiszone buraczki, sok z nich. "A nie mówiłem" - cieszy się niejeden z nas. Teraz mówi się o ogromnej roli bakterii urzędujących w naszych przewodach pokarmowych. Stamtąd odporność, inteligencja, emocje, a wszystkiemu temu służy właśnie kiszone, surowe, świeże.

Można się pogubić w tych różnych FODMAP, Dash, Sirt, South Beach i innych dietach, ale chyba warto jednak wiedzieć, jakie one sugerują rozwiązania, bo zawsze coś nam się może przydać.

Nie ma więc wyjścia. Nie ma co wybrzydzać, że znowu cos "wymyślili", raczej może dobrze się przyjrzeć, może spróbować, wybrać coś, co nie tylko nam smakuje, ale jeszcze dobrze przysłuży się zdrowiu.

Więc książek Michała Tombaka nie pozbędę się z domu. Poddane wiosennemu odkurzeniu, znowu wrócą na półkę, może tylko w miejscu bardziej eksponowanym, bo są w nich dziesiątki przepisów na super surówki. Trzeba będzie poeksperymentować!

Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor