To przeciwstawienie się konsumpcjonizmowi na każdej jego płaszczyźnie, który stał się démodé. Zastępuje go filozofia zero waste i respect food, zyskujące na popularności, a obejmujące ogromny wachlarz codziennych czynności. O co w tym wszystkim chodzi?
Ruch / filozofia zero waste często jest określana jako 5R: odmawiaj (refuse), redukuj (reduce), użyj ponownie (reuse), przetwarzaj (recycle), kompostuj (rot). To wszystko oznacza, iż należy zrezygnować z kupowania zbędnych produktów, generujących śmieci, ograniczać przedmioty do minimum, inwestować w produkty wielokrotnego użytku, przerabiać/zmieniać zastosowanie rzeczy, których nie można już użyć w formie pierwotnej, starać się kupować towary łatwo rozkładające się bądź nadające się do kompostowania. Czasem dodaje się szóste „R” – naprawiaj (repair) i chyba najważniejsze siódme „R”, skupiające wszystkie wymienione idee – szacunek (respect). Głównie chodzi o jedzenie, ponieważ…
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nadmierny konsumpcjonizm ma negatywny wpływ na środowisko. Podczas produkcji żywności i innych dóbr materialnych zużywane są ogromne ilości wody i energii. Ponadto dochodzi do emisji odpadów przemysłowych, które zatruwają wody powierzchniowe, glebę, powodują też skażenie roślin. Śmieci składowane na wysypiskach emitują toksyczne gazy i pyły. Ci, którzy produkują i my, którzy zużywamy – wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tę sytuację. Ale to jeszcze nie koniec. Zwiększona konsumpcja może skutkować wzrostem cen. Wyższe koszty żywności sprawiają, że ludzie rezygnują z pełnowartościowych produktów na rzecz tańszych i gorszych odpowiedników oraz przetworzoną żywność o obniżonej jakości i wartościach odżywczych. Mimo to…
Aż jedna trzecia żywności produkowanej corocznie na całym świecie kończy w śmietniku. To 1,3 MILIARDA TON zmarnowanej żywności, która nadal nadaje się do spożycia. Żywności, która mogłaby nakarmić 868 milionów głodujących na naszej planecie. Właściwie to cztery razy tyle jedzenia, ile potrzebowaliby do dobrze odżywionego życia.
W samej Polsce nie jest lepiej – marnowane co roku tony jedzenia pozwoliłyby przez dziesięć lat karmić wszystkich mieszkańców Warszawy – tak wynika z raportu Banków Żywności.
Prawie połowa ankietowanych Polaków przyznała się do regularnego wyrzucania jedzenia. Część z nich nie zwraca uwagi na termin przydatności i po prostu go „przegapia”, inni kupują produkty bez planu i tym samym nadwyżki wyrzucają, jeszcze inni kupują zbyt dużo jednego produktu. W efekcie końcowym na jednego Polaka przypada średnio 518 funtów / 235 kilogramów rocznie zmarnowanych produktów. To ogrom żywności…
Jest to przede wszystkim wynik niewłaściwych nawyków konsumenckich. Robimy zbyt duże zakupy i nie potrafimy właściwie przechowywać jedzenia. Do tego dochodzą odpady dodatkowe: plastikowe butelki, foliowe opakowania czy puszki. Waga całościowych odpadów komunalnych wzrasta do 617 funtów / 280 kilogramów na osobę i z roku na rok jest coraz wyższa. Sytuacja jest niepokojąca i mało optymistyczna, jeśli szybko nie zrozumiemy zasadności nowego stylu życia.
Zastanówmy się więc wspólnie, w jaki sposób my, świadomi konsumenci, możemy przyczynić się do poprawy sytuacji…
- Przede wszystkim należy wymienić jednorazowe, na wielorazowe… Zrezygnować z kuchennej folii aluminiowej, nie używać plastikowych sztućców i talerzyków, nie prosić o słomkę w barach, nie pić wody z butelek plastikowych, tylko z kranu (często jest ta sama w plastikach);
- Zakupy najlepiej pakować w płócienne własne torby, a mięso i sery – w miarę możliwości - we własne pudełka. Torby foliowe są wprawdzie wygodne, ale katastrofalne dla środowiska;
- Ważnym aspektem zakupów jest planowanie zapobiegające marnotrawstwu i niegospodarności. Zakupy z listą i planowanie posiłków z wyprzedzeniem będzie miało pozytywny wpływ na zasobność portfela;
- Inną kwestią jest przechowywanie produktów po ich przyniesieniu do domu. Ewentualny nadmiar warto przetworzyć, zakonserwować, by ograniczyć straty do minimum, organiczne odpady przeznaczyć do kompostowania, inne posegregować.
Zero waste to myślenie również o ubraniach, meblach, elementach związanych z wystrojem wnętrz, elektronice czy sprzęcie domowym – mówią naukowcy i ekolodzy. Założenia ruchu sugerują naprawę zamiast wymiany, zakup używanego zamiast nowego, oddanie osobie potrzebującej zamiast wyrzucenia. To filozofia oparta na pragmatyczności, pomysłowości i oszczędności. Przymioty te były podstawą funkcjonowania większości domów w danych czasach. To nie jest cofanie się, tylko zadbanie o planetę, choć brzmi to górnolotnie, ale tak jest. Współcześnie wolimy rzeczy szybkie, nowe i sterylne. Mało kto ma czas i ochotę na zapobiegliwość. Zero waste próbuje nas zawrócić ze ścieżki, na którą wszedł dzisiejszy świat. Mówi: zwolnij, zacznij przywiązywać wagę do drobiazgów i znajdź czas. Dla dobra swojego i przyszłych pokoleń.
Trudno nie zgodzić się z taką motywacją, a poza tym to wszystko jest łatwe do przeliczenia, tym samym do przemyślenia i zastosowania w życiu codziennym. Ja już zaczęłam dawno stosować zero waste, za namową przyjaciół, którzy obdarzyli wszystkich swoich znajomych kilkoma torbami na zakupy i torebkami na warzywa i owoce – oczywiście wielokrotnego użytku. To był świetny pomysł i bardzo motywujący. Początkowo w sklepach nie chciano używać moich toreb, tłumacząc się obostrzeniami popandemicznymi. Dzisiaj nie mam już tego problemu. Zapas toreb i pudelek zakupowych mam w samochodzie, nie muszę o nich pamiętać… to odruch bezwarunkowy, do którego namawiam wszystkich. Warto mieć dwa takie zestawy, by co jakiś czas włożyć „wielorazówki” do pralki i odświeżyć. Namawiam do nowego stylu życia i zauważania tego, co wokół.
Anna Czerwińska
wielbicielka muzyki klasycznej i dobrej literatury, amatorka gór i namiotu, podglądania życia od kuchni i innych obserwacji wszelkich na własny użytek.
Autorka blogów: o kuchni Stanów Zjednoczonych i… truflach czekoladowych www.amerykanskiekulinaria.com; www.domowetrufle.com
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.