Tuż obok centralnego placu, po północnej stronie skweru, znajduje się zbudowany w 1851 roku największy w owych czasach luksusowy budynek apartamentowy tzw. Pontalba, wzniesiony przez jednego z najbogatszych ludzi Luizjany i zadedykowany swej córce Micaeli Almonaster de Pontalba. Mieszkał tu przez jakiś czas m.in. słynny pisarz amerykański i laureat nagrody Nobla – William Faulkner.
We wschodniej części French Quarter, na długości 6 przecznic miejskich znajduje się najstarszy targ w Ameryce tzw. French Market. Utworzony pod koniec XVIII wieku był początkowo miejscem wymiany towarów z okolicznymi Indianami i jedynym, w którym handlować można było mięsem. Obecnie kupić tam można niemalże wszystko – od łbów aligatorów po wyroby rękodzielnicze miejscowych artystów oraz spróbować najróżniejszych potraw kuchni luizjańskiej.
Co roku na początku stycznia zaczyna się trwający kilka tygodni znany na cały kraj festiwal tzw. "Mardi Gras’” czyli "tłusty wtorek”. Są to barwne pochody przebierańców paradujące głównymi ulicami miasta na wymyślnych i kolorowo udekorowanych, bajecznych rydwanach i pojazdach – coś w rodzaju słynnego karnawału w Brazylii. W tym czasie miasto nie śpi. Wszyscy tańczą na ulicach, bawią się, śpiewają i piją. Niezapomniane chwile przeżyje każdy, kto wtopi się w tętniącą gorączkowym rytmem nocną fiestę na Bourbon Street – chyba jedną z najsłynniejszych ulic w Ameryce. To właśnie tutaj przed laty kreolscy muzykanci uliczni i szynkowi wydestylowali wczesny jazz z melodii operetkowych, marszowych i francuskiej tradycji gry na dętych instrumentach drewnianych. Teraz można tu spotkać niemal każdy rodzaj muzyki: hillbilly, bluegrass i country & western, u których kolebki stały angielskie, irlandzkie i szkockie pieśni ludowe oraz spiritual będący wynikiem dokonanej przez niewolników murzyńskich transformacji chorałów i hymnów anglikańskich. Jedynym w swoim rodzaju i niepowtarzalnym nigdzie indziej w Ameryce jest tzw. zydeco, łączący elementy soulu, rytm & bluesa, bluesa i country, śpiewany w odrębnym języku z naleciałościami hiszpańskimi, włoskimi i miejscowych dialektów indiańskich przy akompaniamencie akordeonu, skrzypiec, gitary i zwykłej tarki do prania bielizny. Z niektórych tawern dobiegają dźwięki „płaczących gitar” w stylu soul. Tu i ówdzie słychać rytmiczne utwory charakterystycznego i niepowtarzalnego „jazzu nowoorleańskiego”.
Niesławna mafia sycylijska swój podbój Ameryki rozpoczęła właśnie tu, w Nowym Orleanie. W zasadzie jej początek był pechowy, ale wszystko to zaczęło się w 1878 roku, kiedy włoski prefekt policji Malusardi, którego zadaniem było oczyszczenie Sycylii z „mafiozów”, doprowadził do „ulotnienia się” kilku najbardziej zagrożonych rodzin. Wybrali sobie oni schronienie i azyl akurat w Nowym orleanie, rozpoczynając swój niecny proceder pod dowództwem „ojca chrzestnego” Carla Matrangi. Opornych mordowano masowo do czasu, kiedy przez przypadek zginął szef miejscowej policji Hennessey. W stan oskarżenia postawiono 60 Włochów, którzy dzięki interwencji finansowej mafii zostali o dziwo uniewinnieni. Na wieść o tym, co bardziej krewscy mieszkańcy Nowego Orleanu wdarłszy się do więzienia wywlekli bandziorów na ulicę i wystrzelali bezpardonowo jak kaczki. Jednakże kilka lat później, na przełomie stuleci owiani sielankową legendą „ojcowie chrzestni” doprowadzili do rozkwitu swej organizacji, czerpiąc głównie zyski z kilkudziesięciu domów publicznych. Po II Wojnie Światowej „capo mafioso” Carlo Marcello współpracując z największymi tuzami syndykatu urządził z miasta filię konkurencyjną dla Las Vegas.
W 1797 roku na rogu ulic francuskiej starówki - Chartres i St. Louis bracia Girod zbudowali dwupiętrowy, skromny o surowych nieco i posępnych bez ozdób fasadach dom dla Napoleona, który nosi w sobie wielką tajemnicę. Mikołaj Girod, burmistrz Nowego Orleanu w latach 1812-1815 przeznaczył ten obiekt na mieszkanie cesarza, który miał uciec z zesłania na wyspie św. Heleny. Cudu tego miało dokonać grono spiskowców bonapartystowskich, wśród których nie zabrakło oczywiście Polaków – m.in. Jacek Colonna-Walewski. Jednym z przywódców szalonego planu był tajemniczy korsarz Dominik Yuo rodem z San Domingo, który w 1811 roku dołączył do koczujących w Zatoce Barataria nieopodal miasta braci korsarskiej słynnego Lafitta, stając się członkiem wyjętego spod prawa, siejącego wokół postrach „Państwa Barataria”. Jednakże po bitwie o Nowy Orlean skorzystał z amnestii osiadając w Dzielnicy Francuskiej. Legenda głosi, że spiskowcom udało się, i że „bóg wojny” zamieszkał jednak w tym domu, a jego miejsce na św. Helenie zajął sobowtór.
Marek Brzeziński
Tel. 414-207-3800
www.tramptravelusa.com