Jak zachowuje się bita żona? Po pierwsze udaje, że nic się nie stało. A zatem - nikomu nie mówi, nie opowiada, nie zwierza się, nawet własnej matce. Bo co może usłyszeć - gdybyś nie robiła głupich uwag, to być może byś nie oberwała, czyli - sama jesteś sobie winna.
Ponadto bita żona ukrywa ślady interakcji z poślubionym - nakłada więcej makijażu, pół twarzy zakrywa jakaś monstrualna grzywka, a ból w potłuczonych kończynach tłumaczy zwykle wypadkiem, upadkiem, czyli “nic takiego”.
Chris Rock stał na środku oscarowej sceny, na oczach Hollywood, na oczach widzów z całego świata, na oczach swoich bliskich, swoich kolegów z pracy, na oczach policji i ochroniarzy! Nikt mu nie pomógł! Nikt! Dostał w twarz, oberwał od Willa Smith`a jak to się mówi, „z liścia”. I co? No i nic!
Miałam wrażenie, że to raczej Willowi, czyli bijącemu, współczuto - no tak się zdenerwował, że aż zrobił coś tak strasznego.
No właśnie. Bita żona też potrafi swojego Bogu ducha winnego męża tak strasznie zdenerwować, że on aż musi, po prostu musi jej przyłożyć. Statystyki mówią, że codziennie na całym świecie bitych jest bardzo, bardzo dużo kobiet.
Zdaje się więc, że jesteśmy obyci z sytuacją, w której ktoś kogoś wali w twarz!
Chris Rock nie jest ani kobietą, ani bitą kobietą. Jest może trochę zbyt zuchwałym, czy nieobliczalnym komediantem, utalentowanym /wiadomo!/, ale może brak mu elegancji i wyczucia.
Palnał głupio i lekko chamsko. Głupio zażartował z żony Willa Smith`a, z jej ogolonej głowy. Z pewnością wiedział, iż Jada Pickett Smith cierpi na łysienie plackowate i dlatego goli calą głowę, żeby to ukryć. Chris podobno już kiedyś robił głupie uwagi na temat jej “fryzury”. Teraz palnął znowu.
Ciekawa jestem, jak powstaje scenariusz oscarowej gali. Ktoś nad tym pracuje, czuwa, usuwa takie właśnie potencjalne miny, czy nie? A drugie pytanie - spodziewał się ktoś, że cała ceremonia jest transmitowana tak dosłownie na żywo, że awantura na scenie zaskoczyła realizatorów? Rzucili się na ratunek, zdołali na chwilę zatrzymać obraz, ale Smith wrzeszczący już ze swojego krzesła, żeby Rock nie ważył się wymawiać imienia jego żony, jednak im w ekrany znowu wlazł. Chris Rock stał więc oniemiały na scenie, Smith darł się na niego już z fotela i nic! Żadnej interwencji, nikt nie podszedł do stojącej na scenie ofiary pobicia, ofiary napaści. Miałam wrażenie, że to Smith`owi raczej współczuto! No właśnie. Bita żona często nikomu nie mówi o swoich problemach, bo przecież cały świat, rodzina, znajomi tak lubią jej męża. Oni znają tego oprawcę jako fajnego faceta, wspaniałego kolegę, może nawet czułego syna swojej mamusi.
Smith odebrał potem swojego Oscara. Popłakał się w mowie dziękczynnej, deklarował swoje zaangażowanie w starania o lepszy świat. Przeprosił kolegów, przeprosił Akademię, nie przeprosił Chrisa Rock`a, nie przeprosił swej żony...
W kolejnych dniach dowiadujemy się, że nawet proponowano, by mu odebrać Oscara, że on Chrisa w końcu przeprosił. Że Akademia, czyli Amerykańska Akademia Filmowa, powinna jednak coś z tym zrobić...
Najgorsze już się jednak stało: nikt nie zareagował! Wiadomo, to wielka ceremonia, bardzo kłopotliwa sytuacja, nie wiadomo co robić - zatrzymać imprezę, wezwać policję? Kto ma to zrobić, w jakim trybie? Jakie będą skutki - transmisje odpalone, reklamy sprzedane, to jak to zatrzymać, kto podejmie taką decyzję? Pamiętamy: Show must go on. Więc show poszło dalej, Smith, jak wspomniałam, swojego Oscara odebrał, Chris gdzieś przemykał w kuluarach.
Może tego Chrisa ludzie tam, w Los Angeles, w tej branży, nie lubią? Może ma za często taką niewyparzoną gębę?
Może mu się więc należało?! Tak jak bitej żonie. Jej się przecież też zwykle, zdaniem męża, należy.
Dziwna to była w tym roku ceremonia. Trzy “gracje” zaprosiły w pewnym momencie na scenę kilku znanych facetów. I zaczęły ich obmacywać. Nie wiem, do czego to miała być aluzja… Później, już po tym nieszczęściu z waleniem w twarz, jedna z prowadzących chciała nam, widzom, pokazać, kim są wypełniacze miejsc podczas ceremonii. I bezpardonowo, trochę po chamsku, wyrzucila z fotela żonę któregoś z gości. Gdy ten zaprotestował mówiąc, że to jego żona, usłyszał: to z wypełniaczką pustych miejsc się ożeniłeś? Nie bardzo to było śmieszne.
Może jednak tak poważnej ceremonii jak doroczne wręczanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej nie powinno się powierzać komediantom. Oni w tym roku prowadzili, właściwie – prowadziły, i wyszło tak sobie.
A co bardzo zabawne - trafiłam na recenzje, których autorzy piszą, że jak zwykle, jak co roku: Oscary nudne, nic się tam nie dzieje, sztampa, głaskanie się po główkach, takie tam zawracanie gitary. Hmm. Może w przyszłym roku pojawią się jakieś mocniejsze akcenty, na przykład nie tylko dojdzie na scenie do mordobicia, może panowie zaczną się strzelać, a co niektóre panie w końcu przestaną udawać, że coś na sobie mają i wystąpią na golasa? Obawiam się, że wtedy też przeczytamy: nudno, sztampa i nagrodzone zostały wcale nie te najlepsze filmy i role.
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.