----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

07 grudnia 2023

Udostępnij znajomym:

Gdy napięcie przekracza pewien akceptowalny poziom, jedynym rozwiązaniem jest odłożyć książkę na chwilę, zrobić sobie mały spacer, ewentualnie skoncentrować myślenie na czymś istotnie absorbującym, na przykład na parzeniu herbaty i trochę zdystansować się do wydarzeń, które nas wytrąciły z równowagi. Takie sytuacje zdarzają się relatywnie często tym, którzy dziećmi w kolebce będąc, już oddawali się magii czytania, aczkolwiek z urywaniem głowy hydrze bywa różnie i niekoniecznie w duchu wieszczonym przez Mistrza, którego tu przytoczymy trochę w innej odsłonie, niż ta tytułowa:

„Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię”.

Często przecież jesteśmy skazani na nieuniknioną bojaźń i drżenie, a czasem na jeszcze coś bardziej niepokojącego, owianego trwogą, albo, co najgorsze, czystym, żywym strachem. Jest rzeczą dyskusyjną jakkolwiek, co dla nas ma większe znaczenie w kategoriach bojaźni, ale bez wątpienia trwoga jest tym, co niejasno i nie wprost wprowadza nas w stan rozedrgania. Trwożyć się zatem można niewiadomym, a bać się nam trzeba oczywistości.

Literatura nie szczędzi nam niepokojów, ale po to chyba jest, by nas wytrącać z zastanego, nieruchawego patrzenia na rzeczywistość i zmuszać do ciągłego przewartościowywania tego co wiemy, i tego, co nam się wydaje, że wiemy. Literackie zabiegi w napełnianiu nas strachem nie są jedynie przypisane takim gatunkom jak horror, thriller czy kryminał. Odłożyć jakiś tekst w zatrwożeniu można też, gdy jest on czystym i bezdyskusyjnym arcydziełem, literackim mistrzostwem. To wyrafinowanie właśnie bardzo często jest tym, co napawa nas zgrozą o zgrozo! Widząc jasno w przerażeniu zostajemy pochłonięci przez pozornie schorowaną wyobraźnię autora, który prowadzi nas przez meandry ludzkiej deprawacji i niekoniecznie musi się to ograniczać do postaci degeneratów czy perwersyjnych szaleńców, tak jak to ma miejsce w horrorach Thomasa Harrisa w cyklu z Hannibalem Lecterem. Kultowe Milczenie owiec sprawia, że bać się każdy może, a ta bojaźń przeradza się w obezwładniające przerażenie, gdy zdamy sobie sprawę, że Hannibal jest kanibalem z doskonałym wykształceniem w dziedzinach tak pomocnych analizie zwyrodnień jak psychologia i psychiatria, a zatem ma doskonale zaplecze do manipulowania naszym czytelniczymi sądami o tym, co mieści się poza dobrem i złem.

„Clarice Starling rozpoczyna staż w Sekcji Behawioralnej FBI, zajmującej się seryjnymi mordercami. Jej pierwszym zadaniem jest spotkanie z przybywającym w szpitalu dla umysłowo chorych wielokrotnym mordercą i kanibalem, z zawodu psychiatrą – doktorem Hannibalem Lecterem. Kobieta wdaje się z nim w niebezpieczną grę psychologiczną: w zamian za okruchy informacji na temat Buffalo Billa, który od kilku miesięcy terroryzuje Stany Zjednoczone, porywając, mordując i obdzierając ze skóry młode kobiety, opowiada o sobie. Doktor Lecter, prawdziwy geniusz zła, manipuluje Clarice i poddaje ją osobliwej psychoanalizie. Młoda agentka wierzy, że dzięki bezbłędnej intuicji Lectera uda się wpaść na trop psychopaty, zanim zginie kolejna porwana”. (z recenzji wydawnictwa)

Możemy wprawdzie czuć pewien, relatywnie inny, dyskomfort, gdy bohaterowie czarnego kryminału taplają się w górach gówna, walcząc o życie, ale czy nie jest to swoiście piękna metafora tego, w czyn w rzeczywistości przebieramy nogami? Sierżant Teodor Rucki wprawdzie jakimś cudem wychodzi z opresji, ale z rozwalonym mózgiem swojego przeciwnika na twarzy. Nie zapominajmy, że obydwaj są uwalani wszechogarniającym, zewsząd się wylewającym, zwierzęcym gównem, bo rzecz się dzieje w dzielnicy rzeźni. Jaka jest różnica między gównem ludzkim a zwierzęcym? Raczej nieznacząca.

Gówno zresztą, może ładniej będzie mówić o fekaliach, jest literacko bardzo istotnym motywem, który przejawia się na wiele sposobów. W końcu fascynacja tymi wydzielinami jest istotna w pewnym, wczesnodziecięcym okresie naszego życia. Jeśli przypomnimy sobie kultową powieść Jonathana Littella „Łaskawe”, to jest tam scena obsmarowywania fekaliami całego wnętrza dworu, w którym znalazł się główny bohater w trakcie ucieczki przed nadciągającymi Rosjanami. To właśnie w trakcie czytania tej powieści, niezwykle wyrafinowanej w wielu kategoriach, musimy zrobić sobie pauzę i to wielokrotnie, bo natężenie zatrwożenia osiąga momentami nienormalną intensywność. Łaskawe wznowiono ostatnio w nowej szacie graficznej. W pierwszym polskim wydaniu okładkę stanowiła reprodukcja poruszającego w technice, kolorze i znaczeniu obrazu Lucio Fontany, Concetto spaziale-Attese (koncepcja przestrzenna - oczekiwanie). Kto to jest Lucio Fontana, każdy pewnie swego czasu słyszał, bo głośno o nim było w kategoriach odbiorczej przaśności, a tytuł i koncept płótna, ciętego, czy raczej poranionego przez artystę, idealnie wpisuje się przesłanie tej niebywałej powieści, w której rzeczywistość skrzeczy wyrafinowanym odczłowieczeniem.

Jak napisano w jednej z recenzji:

„Jak rozwiązać kwestie pomniejsze… powiedzmy problem braku miejsca na groby lub zagadnienie czyszczenia wozu do gazowania ludzi? Jak usprawnić machinę zabijania, tak aby przy minimum kosztów własnych osiągnąć maksimum korzyści? Jak strzelać, aby eksplodujący mózg nie zabrudził munduru… Odpowiedzi znajdziecie w rozmyślaniach głównego bohatera epopei - oficera SS pracującego w oddziałach specjalnych parających się likwidacją Żydów, Cyganów i innych nacji uznanych za podludzi. Maksimilian Aue – doktor prawa, erudyta, esteta. Podążając tokiem rozumowania doktora Aue odkrywamy przerażający świat, w którym wszelkie wartości uległy przewartościowaniu, świat, w którym nie ma już nic poza stosami trupów w tle… Dosadnie – czytanie tej książki to jak taplanie się w gównie. To nie Dostojewski ze swoją zbrodnią i poczuciem winy mordercy wpychającym go w ręce wymiaru sprawiedliwości - kary. To świat, w którym nie ma poczucie winy…i tym samym nie ma kary… nie ma zrozumienia dla kary… O co wam chodzi, co zrobiłem złego… to była moja praca”.

Ale strach literacki nie jest absolutnie przypisany jedynie do wojny, gówna i zabijania. Aczkolwiek z tą ostatnią kategorią ma ogromnie wiele wspólnego, w istocie chyba zawsze gdzieś się tam to zabijanie w pokładach naszego niepokoju czai, nawet jeśli nie jest bezpośrednio dane do myślenia, to jakoś jest w tych tajemniczych miejscach niedookreślenia, które musimy sami dopracować, czy też dopełnić, używając własnej wyobraźni, jeśli oczywiście nam jej nie zbraknie, w czytelniczych wyzwaniach.

Cormac McCarthy jest geniuszem w napawaniu się naszą bojaźnią, bo trudno nie czytać Drogi czy też Kraju nie dla starych ludzi albo Krwawego południka i nie drżeć z czystego niepokoju ocierającego się o paniczny strach, bo jak inaczej przetrwać opisy czyhających na głównych bohaterów Drogi oprawców kanibali? A czy w Kraju nie dla starych ludzi jest nam łatwo zaakceptować niewiarygodne okrucieństwo generowane przez patologiczną łatwość zabijania? A odzieranie ze skóry człowieka zawieszonego nad ogniskiem? Czy to nie jest scena z Krwawego południka?

Hannibal Lecter, Teodor Rucki, Maksimilian Aue – każdy z innej bajki, wprawdzie nie tej dla dzieci, ale czy bajki dla młodych czytelników nie ociekają również trwożącym okrucieństwem, ocierającym się o perwersję? Czy wilk nie pożera podstępnie Kapturka, a „król nie tyle całuje śpiącą królewnę, by ją obudzić, lecz gwałci ją wielokrotnie, a ta – nadal nie odzyskując przytomności – rodzi dwójkę dzieci. Budzi się dopiero wtedy, gdy to drugie gryzie ją w palec. Niestety królowa z zazdrości każe porwać i ugotować dzieci, a na koniec sama ląduje na stosie, co akurat łapie się w definicję szczęśliwego zakończenia”. (za: carpenoctem.pl)

Co najdziwniejsze, przepadamy za takimi zatrważającymi historiami.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor