22 marca 2022

Udostępnij znajomym:

Horrory, kryminały, dreszczowce, powieści sensacyjne, szpiegowskie, wampiryczne i wszelkie inne czytamy pasjami, bo kochamy się bać. Oczywiście to „banie się” ma swoisty charakter. Czytając książkę w fotelu, czy gdziekolwiek indziej, nic nam nie zagraża. Wprawdzie możemy oblać się herbatą czy kawą, możemy zapomnieć o różnych obowiązkach, pogrążając się w lekturze, ale co to za zagrożenia? Żadne! Boimy się zatem z przyjemnością, a to już zahacza o perwersję i coś w tym zatrwożeniu literackim jest perwersyjnego. Pogrążamy się w atmosferze niepokoju, w próbach odkrywania nieznanego, w poczuciu bezpiecznego zagrożenia i strachu.

O co w tym wszystkim chodzi? Tym razem, wyjątkowo, nie chodzi o pieniądze, bo przecież zwykle, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o kasę. A zatem, o co?

Psycholodzy, psychoterapeuci i wszyscy inni ludzie, którzy zajmują się ludzką psychiką, od dawna już podkreślają, że nie ma „dobrych” i „złych” emocji. Jako pozytywne kojarzone są typowo szczęście czy miłość, za negatywne emocje uznaje się zaś chociażby gniew czy nienawiść. Każda jednak z emocji – i ta uznawana za korzystną, i ta uznawana za niekorzystną – ma dla życia człowieka i jego psychiki jakieś znaczenie. (za: Tomasz Nęcki, Dlaczego lubimy się bać, w: Psychiatria.pl)

Wygląda więc na to, że strach czy przerażenie też mają swój aspekt pożądaniowy, co jest oczywistą oczywistością, gdy przypomnimy sobie nasze własne, świadome czy nieświadome, pragnienie doświadczenia jakieś formy bojaźni i drżenia.

W każdym z nas strach powodują innego typu sytuacje. U jednych do odczuwania strachu doprowadza szalejąca za oknem burza, u innych zaś strach pojawia się wtedy, kiedy słyszą oni kroki jakiejś obcej osoby, podążającej za nimi ciemną ulicą. Istnieją jednak sytuacje, które prowokują strach u większości z nas, co więcej – stykamy się z tymi sytuacjami niejako z własnej woli. Mowa tutaj o różnego typu dziełach literackich, plastycznych czy filmowych.

„Horrory, thrillery czy filmy kryminalne – rolą takich produkcji jest nie tylko wciągnięcie widza w fabułę, ale i wywołanie w nim dreszczyku grozy. Niektórzy ludzie na samą myśl o obejrzeniu filmu grozy najchętniej wzięliby nogi za pas, dla innych jednak nie do pomyślenia jest wybranie się do kina na film innego gatunku niż horror. Zamiłowania do odczuwania strachu zdecydowanie nie można traktować jako jakiejś formy dewiacji czy odchylenia od normy – część z nas po prostu lubi się bać”. (tamże)

Strach przecież pozwalał w czasach, gdy ganialiśmy za zwierzyną, i teraz, gdy sami możemy być zwierzyną w wielkim mieście, uchronić się przed niebezpieczeństwem, wyzwalając mechanizmy przewidywania, zabezpieczania, ucieczki, poszukiwania schronienia czy opracowywania obrony w znacznie szybszym tempie, niżby to miało miejsce w sytuacjach ze strachu wyzbytych. A poza tym:

„Za podstawowy aspekt, odpowiadający za zamiłowanie ludzkości do odczuwania strachu, uznawane jest to, że kiedy się boimy, to ta właśnie emocja typowo przesłania wszelkie inne myśli, które wcześniej znajdowały się w naszych głowach. Problemy w pracy, ciężki okres na uczelni czy kłótnie z partnerem – kiedy znajdujemy się w sali kinowej czy czytamy przerażający horror i uczestniczymy w pełnej grozy scenie, przez chwilę możemy nie myśleć o dręczących nas problemach. Takie swego rodzaju przejściowe oderwanie się od rzeczywistości może stanowić główny powód tego, że lubimy się bać […]. Jeszcze inną koncepcją, tłumaczącą zamiłowanie ludzie do odczuwania strachu, miałaby być ta, według której strach mógłby prowadzić do występowania w organizmie podobnych reakcji jak wtedy, kiedy się… cieszymy. Okazuje się bowiem, że w przypadku odczuwania czy to strachu, czy radości, w ludzkich mózgowiach i organizmach wydzielane mogą być podobnego rodzaju substancje. W takiej sytuacji rzeczywiście strach mógłby być pożądaną emocją, jak to jednak zwykło się popularnie mawiać – co za dużo, to niezdrowo…” (tamże)

Zatem strach może mieść ze sobą nie tylko przerażenie, ale też swoistą formę relaksu i odprężenia, a nawet radości i zadowolenia. Okazuje się, że natura ludzka jest nieodgadniona, tak jak nieodgadnione są zawiłe drogi, nieustanie zmieniających się i ulegających różnym modom, gatunkowych realizacji tego, co już było, i teraz znowu powraca w nowym wcieleniu czy może raczej, odświeżonej, literackiej realizacji. O czym mowa? O powieści gotyckiej.

Prawie magiczną, a już z pewnością gotycką możliwość zatrważania się dostajemy bowiem w Mexican Gothic, Silvii Moreno-Garcii, który obezwładnia przedziwną, mroczną atmosferą, tak charakterystyczną dla prozy latynoskiej, w której przenikają się światy magii, tajemnicy, namiętności i przemocy. Powieść uwodząca nas ku nieznanemu i strasznemu, niczym opowiadania z tomu Meksyk noir w wyborze Paco Ignacio Taibo. Dwanaście opowiadań o Mieście Meksyk, w którym wszystko jest możliwe – może dlatego to miasto jest tak zachwycające i uzależniające. Korupcja, zbrodnie i nieustanne zagrożenie przeplata się z zachwytem, radością i szczęściem. Taka mieszanina jest tylko możliwa w Meksyku. Ale wróćmy do tekstu Mexican Gothic, który nosi wszelkie cechy gatunkowe, przynależne tak zwanej powieści gotyckiej. O co tu chodzi i o jakie cechy chodzi?

Powieść gotycka, to „odmiana powieści istniejąca w XVIII i XIX w. zwłaszcza w literaturze angielskiej. Akcja zawiera niezwykłe zdarzenia, rozgrywające się w średniowieczu, w gotyckim zamku lub opactwie z udziałem duchów i zjaw. Postacie typowe dla tej powieści to uciśniona niewinność, zbrodniczy arystokrata, występny mnich. Wplątani są oni w wątki miłości, zemsty, sensacji. Prototyp gatunku stworzył H. Walpole w Zamku w Otranto (1756). Powieść gotycka przybierała różne postacie, była podporządkowana celom dydaktycznym i umoralniającym, niekiedy pojawiała się parodia. Wpłynęła na powieść romantyczną i sensacyjne odmiany powieści XIX w., m.in. powieść grozy. Uprawiali ją: E. T. A. Hoffman, E. A. Poe, w Polsce A. Mostowska, Z. Krasiński.” (za: bryk.pl)

Mexican Gothic Silvii Moreno-Garcii ma to wszystko: tajemniczy, zapuszczony, zapleśniały, zimny dwór, owiany gęstą mgłą - wprawdzie nie średniowieczny, bo rzecz dzieje się w latach pięćdziesiątych XX wieku i nie angielski, bo meksykański (są jednakowoż wątki brytyjskie: lekarz, górnicy, służba i ziemia pod róże są sprowadzone z Anglii) – jest też rzecz jasna, bo jakżeby nie, cmentarz z pogrzebanymi na nim ofiarami zarazy, ale także grobowcem rodzinnym, jest też skomplikowana, mroczna tajemnica rodzinna, krwawe morderstwo, nieszczęśliwa i niespełniona miłość, dziwni i niepokojący członkowie, kiedyś znamienitego i bogatego, a teraz pozostałego w katastrofalnym upadku, klanu rodzinnego, którego senior jest wyznawcą eugeniki. Jest też biblioteka z zapleśniałymi i pokrytymi kurzem, tomiszczami. To nie wszystko, bo do akcji w pewnym momencie wkracza znachorka, która leczy okolicznych biedaków, a jej medykamenty sprawiają jedno z ważniejszych zawirowań w akcji powieści. To rzecz jasna nie wszystko, bo ni stąd ni zowąd…

Kontynuacja za tydzień.
Mexica gothic, Silvia Moreno-Garcia, wyd. Mova, 2021, s.375.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor