Thanksgiving na pewno będzie inny w tym roku.
Dla jednych smutny, bo bez najbliższych. Niektórzy odeszli, inni nie dojechali. Często z powodu pandemii.
Dla wielu będzie to dzień radosny. Wreszcie bez przygotowań, oficjalnych obiadów rodzinnych, bez sprzątania i konieczności zabawiania kogoś rozmową. Jak niektórzy mawiają - najbardziej wdzięczni są ci, którzy nie muszą gotować, a najlepszy moment w ten dzień nadchodzi wtedy, gdy wszyscy z przejedzenia zaczynają na siedząco zasypiać. A potem otwarcie spoglądać na drzwi.
Przeczytałem na jednym blogu, że Thanksgiving bez rodziny zapowiadał się autorce bosko. Do momentu, gdy teściowie nie przesłali grafika planowanych łączeń przez Zoom na ten dzień. U innej w związku z ograniczeniami nie dojedzie część rodziny, co pozostali natychmiast niewłaściwie wykorzystali planując rodzinne spotkanie od wczesnego rana do późnego wieczora.
Część nawet tego święta nie zauważy. Zajęta pracą, obowiązkami, problemami. Czy widzimy to czy nie, zdajemy sobie chyba sprawę, że wiele osób nie ma czego świętować, nie ma z kim i gdzie.
Będziemy odczuwali różnicę, niezależnie jak postanowimy spędzić ten czwartek. Nie zmienią się pewnie tylko programy telewizyjne. Jak każdego roku usłyszymy milion dobrych rad przeplatanych do tej pory niespotykanymi w ten dzień informacjami wyborczymi.
Tak przy okazji, wdzięczny jestem, że wyborcza szopka kończy się powoli. Co za dużo, to niezdrowo - delikatnie mówiąc. Mam nadzieję, że czegoś podobnego nie doświadczę już za swego życia. Nigdy nie podejrzewałem, że z przyjemnością, dla odmiany, obejrzę stary western w telewizji… Poza tym nie będę wyliczał, za co jestem wdzięczny. Jestem, są moi bliscy. To wystarczy.
A wracając do dobrych rad, to wczoraj usłyszałem w pewnym telewizyjnym programie śniadaniowym, że w czasie tego święta w celu zachowania zdrowia należy przestrzegać kilku zasad.
Jedna z nich brzmiała: Nie siadaj głodny do stołu. Wiele dziwnych rzeczy w przeszłości słyszałem, czytałem, mówiłem i pisałem nawet, ale to wywołało moje zainteresowanie. Należę bowiem do tych, co zwykle siadają do stołu, gdy są głodni. Zamieniłem się więc w słuch.
Prowadząca program dziewczyna powoływała się na jakiś artykuł, w którym zalecano, by w celu uniknięcia przejedzenia zjeść coś przed obiadem. Rozumiem. Chodzi o wypełnienie treścią żołądka, by sygnały o sytości dotarły do naszego mózgu wcześniej. Zwykle zajmuje to jakieś 10 minut. Czyli… na 10 minut przed obiadem należy ukraść ze stołu jakieś udko indycze i kilo ziemniaków, zjeść po kryjomu, na stojąco w szafie na przykład, by potem nie szaleć przy stole. Cóż za świąteczny koncept!
Inny pomysł, to małe porcje. Nie wiem, czy autor uczestniczył kiedyś w świątecznym spotkaniu przy stole. Czy to Thanksgiving czy Boże Narodzenie, głównym celem biesiadników jest kosztować wszystkich potraw i niczego sobie nie żałować. Wielu głoduje od rana, by zrobić miejsce na niespotykane o innych porach roku smakołyki. Chyba, że udko z ziemniakami na stojąco to jedna mała porcja, a 10 minut potem pierś z fasolką, żurawinami jest drugą małą porcją. Potem trzecia w postaci ciasta oczywiście.
Złota rada, znana z dawnych czasów, to spacer po obiedzie. Oczywiście, nie zamierzam krytykować tego pomysłu. Świetny. Uwielbiam spacery po posiłku. Tylko musimy pamiętać, że przeciętny obiad Dziękczynny to ok. 3000 kalorii. Często dużo więcej. Wiemy, iż spacerując przez godzinę spalimy około 100 kalorii. Dzielimy i otrzymujemy 30 godzin. W godzinę człowiek może przejść ok. 3 mil lub 5 kilometrów. Oczywiście po kilku godzinach tempo spadnie, ale trzymając się średnich liczb daje to ok. 90 mil. To dokładnie odległość z Chicago do Milwaukee w Wisconsin. Powodzenia.
Zaciśnij pasa. Dosłownie. By ograniczyć własną pojemność. Nie wiem jak inni, ale ja z zaciśniętym mocno pasem oddychać nie mogę. Zwłaszcza na siedząco. Za późno na dobre rady. Poza tym podobnie jak wielu innych mieszkańców tego kraju, wkładam w Thanksgiving luźne spodnie, choćby elastyczne dżinsy. Niektórzy spodni nie wkładają w ogóle.
Jest wiele innych technik pozwalających na zaoszczędzenie kalorii podczas dziękczynnego posiłku, żadne jednak nie zachwycają. Niektórzy na przykład odkładają na talerz sztućce po każdym kęsie włożonym do ust. Wydłuża to podobno spożywanie potrawy dając czas na dostarczenie informacji o sytości z żołądka do mózgu. Zwalnia to jednak również ręce, przez co, nie wiedząc co z nimi zrobić, biesiadnik sięga po coś do picia. Dobrze, jeśli to woda. Ale na świątecznym stole woda to najczęściej w wazoniku z kwiatkiem występuje, natomiast w zasięgu rąk mamy zwykle inne napoje wysokokaloryczne.
Święto Dziękczynienia będzie więc nieco inne, ale jednocześnie prawie takie samo. Życzę, by niezależnie, gdzie i w jakim gronie, nie pojawiły się tematy polityczne i zdrowotne. By było wesoło, by nie trzeba było wcześniej podjadać i zaciskać pasa. Byśmy rozmawiali o planach na przyszły rok, wakacjach, nadrabianiu zaległości i korzystaniu z życia.
Happy Thanksgiving.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.