----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 listopada 2016

Udostępnij znajomym:

Cudownym zbiegiem różnych okoliczności, przetłumaczono i wydano niedawno w wydawnictwie Sonia Draga kolejną, fascynującą opowieść Eleny Poniatowskiej, tym razem o drugiej żonie Diego Rivery – Marii Guadelupe Marin Preciado. Poniatowska kocha kobiety Diego Rivery miłością całkowitą i jednocześnie bardzo krytyczną. Kapitalnie pokazuje to fikcyjny zbiór listów, które Poniatowska wykreowała „w imieniu” pierwszej żony Rivery, Ageliny Biełowej i zatytułowała „Kochany Diego, całuję cię Qiela” (Querido Diego, te abraza Quiela), który to tekst już wielokrotnie tu omawiałem.

Poniatowska pisze o nich z pasją i nadzwyczajnym uczuciem, które ociera się o intymną tajemnicę. Poświęca badaniu ich życia ogromną ilość czasu i wiele wysiłku. Zdobywa na ich temat wszelkie możliwe informacje na wszelkie możliwe sposoby. Dzięki temu mamy nie tylko obraz postaci, ale też unikalny kontekst „uczuciowy”, w którym wszystko się toczy, a owo toczenie często ma ekstremalny charakter, bo i też bohaterowie Poniatowskiej to ludzie zdecydowanie dalecy w swych charakterach od letniości i banału. Jak pisze we wstępie do „Jedynej w swoim rodzaju”:

„Zagłębianie się w geografię Lupe Marin to jak wskrzeszanie rewolucji meksykańskiej z jej nieostygłymi jeszcze lufami karabinów, stolika do szycia z maszyną Singera, igieł i nici, mirtów, szaleństwa Contemporaneos, wielkiego Lazara Cardenasa i przeprowadzanego przezeń heroicznego wywłaszczenia złóż ropy naftowej. To spacer po targu Merced, do Monte de Piedad, Banku Pobożnego przy Zocalo, do Ministersrwa Edukacji przy ulicy Argentina w Centro Historico. […] Pochylenie się nad Lupe to odszyfrowywanie biblii zapisanej w muralach Trzech Mistrzów, ale także mineralny bóg Cuesty pod rękę z Jose Gorostizą i niezgrabne kuśtykanie po omacku przez błota w niekończącej się śmierci. Lupe Marin zawsze była terenem żyznym i niezmierzonym, niekiedy wysuszonym, innym razem burzliwym i okrutnym, nigdy płaskim czy nijakim. Poznać ją to odkryć ukrytą część owej straszliwej łamigłówki, jaką jest Meksyk (s.10)

Poniatowska przygotowując się do napisania tej biografii, spotkała się z ogromną liczbą ludzi związanych pośrednio i pośrednio z bohaterką swego reportażu. Co najważniejsze to fakt, że autorka spotkała się z bohaterką swej książki i rozmawiała z nią twarzą w twarz. Jak pisze:

„W 1976 roku przeprowadziłam wywiad z Lupe Marin w jej domu przy Paseo de la Reforma 137. Plon tamtej długiej rozmowy ukazał się w postaci wywiadu w „Novedades” 10 lutego tego samego roku. Wiele lat wcześniej, 26 lutego 1964 roku, również dla „Novedades”, spotkałam się z córką Lupe, architekt Ruth Riverą Marin […], 22 maja 1997 roku odwiedził mnie Antonio Cuesta Marin, syn Lupe Marin”. (s.7)

Notatki, osobiste wspomnienia, wywiady z bliskimi krewnymi i wszelkiej maści znajomymi, artykuły prasowe, dokumenty rodzinne, pamiętniki i wszelkie inne źródła informacji na temat Lupity Marin stworzyły wielowarstwowy obraz kobiety uwikłanej w mroczności i przerażenia swego dzieciństwa, toksyczne układy z bliskimi, dominującej i bezwzględnej, która bezpardonowo dążyła do celu, ogłuszona i zaślepiona swymi wyobrażeniami i złudzeniami, jednocześnie skupiając wokół siebie całą rodzinę, która orbituje wokół niej praktycznie aż do jej śmierci. Potężne osobowości Lupe i Diego stworzyły niebywale intensywny układ małżeński, wzajemnej walki i konkurowania przy obopólnej fascynacji i uczuciowym zaangażowaniu.

Poniatowska buduje tę pokomplikowaną i pogmatwaną postać nad wyraz intensywnie, wciągając w opowieść wszystkich tych, których w jakiś sposób użądliła Lupita. Co nie jest łatwe do pomyślenia - Lupe Marin bije w szałach zazdrości Diego Riverę. Wydawać się to może śmieszne i absurdalne biorąc pod uwagę posturę artysty i jego niebywałe rozmiary, ale fakty mówią i nie pozostawiają cienia wątpliwości: Lupita nie była wcieloną delikatnością jak Biełowa, nie była również filigranową Fridą i nie miała żadnych wyrzutów sumienia wobec Diego. Folgowała sobie w awanturach z nim i z innymi, których w jakiś sposób uznała za niebezpiecznych dla siebie i swego związku.

Lupe Marin miała ogromne ambicje artystyczne, w tym literackie, ale na nich w zasadzie wszystko się kończyło. Napisała nawet jedno czy dwa opowiadania, ale podobno była to katastrofa. Miała za to niepodważalny talent do szycia i ubierania się zgodnie z najlepszymi trendami i w najlepszym guście. Szyła dla siebie i rodziny do końca swego życia i rzeczywiście ponoć robiła to nadzwyczajnie dobrze.

Nie można jej też było odmówić pasji w gotowaniu. Diego Rivera przepadał za jej meksykańską, fantastyczną kuchnią. Była w niej mistrzynią i cały artystyczny światek Miasta Meksyk przepadał za jej potrawami.

Jej krawiecko-kulinarne osiągnięcia nie przysporzyły jej jednakowoż prestiżu na miarę prac Fridy Kahlo czy Ageliny Biełowej. Obie one malowały całe życie i ich dokonania w pokazywaniu świata swoich przeżyć, doznań i całej swej wewnętrznej rzeczywistości wywindowały je w rejony niemożliwe do osiągnięcia przez Lupitę Marin Preciado. Wprawdzie Biełowa pozostaje w pewnym zapomnieniu, mimo ogromnego talentu i znakomitych prac, które po sobie zostawiła, ale Frida Kahlo stała się ikoną kobiety artystki i ideolożki. Zawojowała świat powszechnej wyobraźni w sposób nieosiągalny dla Lupity Marin, a nawet dla Diego Rivery, a przecież to właśnie Lupe Marin była tą jedyną żoną Rivery poślubioną w kościele (Rivera był zapiekłym komunistą i ateistą) i to ją prosił, by za niego powtórnie wyszła, gdy został sam po śmierci Fridy.

Poniatowska mówi o tym z pełnym wyczuciem i znajomością realiów Meksyku (w szczególności oczywiście miasta Meksyk), jego kultury, specyfiki i tradycji. Ten fascynujący konglomerat wpływów, zależności i sprzeczności zaowocował jednym z najbardziej interesujących układów artystycznych na świecie (wielu znakomitych europejskich artystów: malarzy, filmowców, architektów i polityków mieszkało w tym czasie w Meksyku), z kolei wielu meksykańskich artystów wyjeżdżało po inspiracje do Europy, w szczególności do Włoch i Francji. Lupe Marin (1895-1983) była istotną częścią tego świata, który zdominowali wprawdzie Rivera i Kahlo, ale który miał wiele innych odcieni i kolorów.

Elena Poniatowska ma wyjątkowe predyspozycje do pisania o Meksyku i mieście Meksyk w kontekście tej ówczesnej, unikalnej, mieszanki europejsko-latynoskiej. Jej prywatne życie bowiem, to coś na kształt biografii wielogłosowej.

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor