Mieczysław Wojnicz wysiadł z pociągu, spojrzał w prawo, spojrzał w lewo i co zobaczył? Görbersdorf. Możemy wejść magicznie w jego oczy i zobaczyć to samo. Jakim cudem? Cudem kolorowych pocztówek, które wysyłał do swego ojca i wuja. Pisał je często i niektóre z nich się zachowały. Mamy pewność co do czterech, a może nawet pięciu. Jest na nich Görbersdorf z oddali i w zbliżeniu. Urocza, spokojna, górska miejscowość sanatoryjna. Zachowała się nawet mapa, której być może Wojnicz używał, by ułatwić sobie wybór tras spacerów. Spacery przecież w Görbersdorfie były szalenie ważne i to nie tylko dlatego, że było miło spędzić czas na przechadzkach z innymi kuracjuszami, ale spacery były istotną, jeśli nie zasadniczą częścią zabiegów leczniczych, przepisywanych pacjentom sanatoriów, które możemy oglądać na zachowanych szczęśliwie pocztówkach. Görbersdorf był bowiem miejscem, gdzie dawano nadzieję na wyleczenie gruźlicy, a Wojnicz był gruźlikiem.
Mieczysław Wojnicz wysiadł z pociągu i udał się do pensjonatu dla panów. To jest o tyle istotny szczegół, że, co oczywiste, rezydowali tam wyłącznie panowie, ale - i o dziwo - nie wszystko, co się w czasie jego leczenia wydarza, dotyczy wyłącznie męskiego towarzystwa. W gruncie rzeczy owi panowie z pensjonatu dla nich przeznaczonego są jedynie tłem dla tego, co najważniejsze w jego życiu. Wyjeżdża bowiem z Görbersdorfu ze wszech miar odmieniony i to wcale nie dlatego, że przeżywa intelektualne przepoczwarzenie, będąc zanurzony w konwersacje spacerowo-obiadowe ze współtowarzyszami cierpiącymi na choroby piersiowo-gardlane. Wyjeżdża jako kompletnie inna osoba. Jak to możliwe? Odkrywa w sobie to coś, co do tej pory było nadzwyczajnie skrzętnie ukrywane? Nabiera odwagi, by ruszyć z posad bryłę świata? Absolutnie nie, aczkolwiek kategoria absolutności nie jest tu chyba do końca właściwie postawiona.
Możemy spacerować z Mieczusiem po trasach przechadzkowych nieomalże pod rękę, dzięki wspomnianej mapie Görbersdorfu. Mamy też do dyspozycji parę pocztówek, które ograniczają naszą wyobraźnię do tego, co na nich widzimy i do tego, co na nich napisane. A co tam możemy przeczytać? Głównie relacje z posiłków, często w szczegółach opisywanych. Wojnicz, inżynier ze specjalnością wodno-kanalizacyjną, nie miał daru kreowania rzeczywistości i bardziej ograniczał się raczej do jej opisu, aniżeli do jej stwarzania. I co niebywałe, a nawet zatrważające, biorąc pod uwagę, że jest częścią horroru przyrodoleczniczego, nie mając intencji zmieniania świata, Mieczysław potrafił odmienić w tym świecie siebie.
Jak? Rozgrywając szaradę bojaźni i trwogi w odwróceniu? Nie mamy możliwości zajrzeć do wnętrz pensjonatu dla panów. Prawdopodobnie nie zachowały się żadne zdjęcia, które by nam ułatwiły poruszanie się po pokojach i zakamarkach, do których zaglądał Wojnicz, gdy tam pomieszkiwał. A było to w roku 1913. Byłoby czymś niezwykłym zajrzeć do pokoju Klary Opitz, ale to i tak cud, że teraz w ogóle możemy spojrzeć na parę widokówek i mapę Görbersdorfu, biorąc pod uwagę, że przeżyły one dwie wojny światowe i parę jeszcze innych, historycznych okropności. Jedna rzecz w tych kartach jest niezrozumiała, a w zasadzie nie jest to rzecz, ale fragment z tekstu, który możemy przeczytać na jednej z niej:
„Codziennie dzieją się na świecie rzeczy, których nie da się wytłumaczyć na podstawie znanych nam praw. Codziennie, wywoławszy przedtem nieco szumu, rzeczy te są zapominane i ta sama tajemnica, która je przyniosła, zabiera je, a zagadka staje się zapomnieniem. Oto prawo: to, co nie może być wyjaśnione, musi być zapomniane. Słoneczne światło nadal reguluje funkcjonowanie świata. Obcość podpatruje nas z cienia”.
Jak to możliwe, że inżynier od instalacji wodno-kanalizacyjnych, słabo wykształcony w literaturze świata, pisze coś takiego? Ale fakty mówią i kartka z widokiem Görbersdorfu w oddaleniu jest, a jakby jej nie było.
A może prowadzący jego leczenie doktor ma rację mówiąc:
„- Pan, panie Wojnicz, czy jak mam się do ciebie zwracać – kontynuował – reprezentujesz sobą świat pośredni, trudny do zniesienia, bo niejasny. Ta wizja utrzymuje w nas swoistą chwiejność i nie pozwala zrealizować się żadnemu dogmatowi. Pan nam fundujesz jakąś krainę "pomiędzy”, o której nie chcielibyśmy myśleć, mając dość własnych biało-czarnych problemów. Pan nam pokazujesz, że ona jest większa, niż myśleliśmy, i że dotyczy również nas. Pan jesteś bomba – powiedział, dobitnie artykułując słowa. – Najgorsze, co może być, to poczuć się raz na zawsze dowartościowanym, i że się tak wyrażę, pełnowartościowym. To sprawia, że stajemy się udosłownieni i zatrzymujemy się w ruchu, którym przecież jest każde niedowartościowanie. Kiedy człowiek uzna, że stał się doskonały i spełniony, powinien się zabić”.
Wojnicza otaczają głównie mężczyźni różnego wieku i różnych zainteresowań. Raczej ciekawi, choć momentami kołtuńscy, ale czegóż innego można oczekiwać od płci determinowanej wybrakowanym chromosomem? Fascynują go też kobiety, te z krwi i kości i te z malowideł. Te z krwi i kości raczej w oddaleniu i zawstydzeniu, te z malowideł w symbolicznym poczwórnieniu, czy raczej poczwórnym wymiarze. Tak czy owak, zawsze ta relacja jest naznaczona niepokojem i okryta tajemnicą, w oczywisty sposób niejednoznaczna.
Lekarz, przed którym Mieczuś nie chce się rozebrać, bo jak twierdzi powstrzymują go przed tym restrykcje religijne, oznajmia mu, że gruźlica jest zaleczona. Mieczysław Wojnicz wyjeżdża z Görbersdorfu. Gdzie? Podobno widziano go „na grobie ojca we Lwowie pod koniec lat dwudziestych”.
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Olga Tokarczuk, „Empuzjon”, Wydawnictwo Literackie, 2022.
Zbyszek Kruczalak