----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

17 marca 2020

Udostępnij znajomym:

Tak przynajmniej wynika ze starego, polskiego, piastowskiego porzekadła, a ponieważ wszystko, co polskie, jest niepodważalnie najlepsze, warto udać się tym tropem w śledzeniu spisków, których mnóstwo wokół nas. Spiskiem bowiem dzieje człowieka stoją, a Polaka w szczególności. Jak napisał Wojciech Orliński w artykule „Na czym naprawdę polegają spiski i jak spiskować skutecznie?”:

„Komu jak komu, ale Polakom nie trzeba tłumaczyć, że spiski potrafią wpływać na bieg dziejów, usuwać z map całe państwa, a czasem też je na nich umieszczać”. Wszystko to w kontekście fascynującej książki Nialla Fergusona „Rynek i ratusz – o ukrytej sieci powiązań, która rządzi światem”:

„Kto pociąga za sznurki, z kim spiskuje i jak zyskuje władzę? Niall Ferguson, jeden z najsławniejszych historyków świata, profesor Uniwersytetów Harvarda, Oxfordu i Stanforda, demaskuje hierarchie i sieci, które wpływają na losy świata. Dzięki wszechstronnemu i mistrzowsko napisanemu dziełu autora bestsellerowej Potęgi pieniądza dowiecie się, co łączy hiszpańskich konkwistadorów, bankierów z rodu Rothschildów, dawne żydowskie elity finansowe, inteligencję z czasów zimnej wojny, fundusze George’a Sorosa i współczesnych islamskich terrorystów. To książka, która jako pierwsza oddaje należne miejsce sieciom powiązań – powszechnej od stuleci i zyskującej na popularności dzięki nowym technologiom formie organizowania się, niedocenianej dotąd przez historyczne źródła”.

Jak twierdzi Ferguson najlepsze są takie spiski, których nie ma. Oczywiście to „nieistnienie” ma charakter pozorny, bo przecież niewidzialność nie wyklucza istnienia, a tajemne organizacje, bractwa i cała konspiracyjna działalność tajnych stowarzyszeń zawiera się w koncepcie, który można zawrzeć w jednym zdaniu: coś jest, a jakby tego nie było.

Tych i wiele innych przykładów tego, co jest, a jakby tego nie było, w kontekście konspiracyjnych matactw, przytacza Nick Redfern w książce „Tajemna historia świata – teorie spiskowe od starożytnych wizyt obcych, po nawy ład światowy”. Tam możemy znaleźć wszystko, co spiskiem pachnie w kapitalnym, historycznym przekroju:

„Od zarania cywilizacji do XXI wieku, od teorii na temat obcych ingerujących w rozwój starożytnych kultur po nowy ład światowy, autor "Tajemnej historii świata" przedstawia to, co uchodzi za skrupulatnie skrywaną część dziejów. Przygląda się zagadkom z początków rodzaju ludzkiego, spiskom tajnych bractw i stowarzyszeń, lotom UFO, inwigilacji społeczeństw przez współczesne rządy i badaniom nad kontrolą umysłów. Docieka, ile jest prawdy w pogłoskach o tajemniczych czarnych śmigłowcach, bierze pod lupę ustawę Patriot Act, doniesienia o światowej akcji mikroczipowania i rewelacje Snowdena”. (z recenzji wydawnictwa)

Ale co tam Snowden, UFO i katastrofa Challengera skoro mamy wirusa i do tego koronawirusa. Co się dzieje? Niewyobrażalnie dużo. Mniej więcej co dwa lata jesteśmy bardzo blisko pandemii światowej, bo to SARS, świńska grypa, choroba szalonych krów czy cokolwiek innego sprawia, że świat, za sprawą podkręconych i podnieconych do białości mediów, staje nieomalże na głowie.

„Internauci natychmiast wychwycili, że popularny amerykański pisarz Dean Koontz przewidział epidemię w swojej powieści "Oczy ciemności". W jednym z fragmentów pojawia się wątek o chińskim uczonym, który uciekł do USA, zabierając ze sobą dyskietkę z danymi o broni biologicznej zwanej Wuhan-400, nazwanej tak "ponieważ została wynaleziona w laboratorium RDNA mieszczącym się w pobliżu miasta Wuhan i była to czterechsetna odmiana zdolnego do życia wirusa stworzona w ich centrum badawczym". Mały problem z tą teorią polega na tym, że w pierwszym wydaniu książki (z 1981 r.) wirusa opracowali Sowieci, a nazywał się Gorki-400. Do zmiany doszło po upadku Związku Radzieckiego”. (za: Zupa z nietoperza, podstępni Amerykanie i chciwi naukowcy. Jakub Kapiszewski i Klara Klinger, w: Dziennik.pl)

Co ciekawe, obecna sytuacja wykracza znacznie poza znane do tej pory ramy różnych pandemii i wszelkich innych zagrożeń. Objęła prawie cały świat i spowodowała takie decyzje rządów, jak zamykanie granic państwowych, wstrzymanie komunikacji samolotowej i kolejowej czy odgórne regulacje warunków prowadzenia prywatnych firm, w tym restauracji. Anuluje się nawet zapowiedziane wcześniej wydarzenia kulturalne, takie jak koncerty czy festiwale. Wszystko to po to, by rządzący mogli się wykazać przed wyborami sprawnością działania w chwilach zagrożenia.

„Trwa wyścig o to, kto lepiej sobie poradzi z wirusem: epidemia została spolityzowana jako kolejny element rywalizacji mocarstw. USA i Chiny oskarżają się nawzajem o jej wywołanie. Ich konflikt się odmraża, po pewnym okresie utajenia. Złowrogo brzmiącym przykładem była pewna wymiana myśli, na którą polscy analitycy nie zwrócili uwagi. Chińska państwowa agencja prasowa Xinhua napisała, że gdyby Państwo Środka było tak złe, jak je Amerykanie przedstawiają, mogłoby rywala "zanurzyć w wielkim morzu koronawirusa", wykorzystując przemożne uzależnienie USA od dostaw farmaceutyków i sprzętu medycznego znad Żółtej Rzeki. Były doradca administracji Busha Juniora i Trumpa - Christian Whiton - uznał to za groźbę i wezwał na łamach wpływowego "National Interest" do pilnej przebudowy międzynarodowych łańcuchów produkcji medycznej, również przy pomocy nowych antychińskich ceł, aby uniezależnić się od Pekinu” (za: Epidemia koronawirusa może przebudować świat. Trafiła w czas wielkich zmian, wywiad: G. Sroczyński)

Wróćmy jednakowoż na polskie podwórko, któremu spiskowanie jest szczególnie bliskie sercu. Jesteśmy przecież mistrzami w budowaniu spiskowych teorii dziejów na skalę światową. Polska spiskiem stoi! Pisze o tym fenomenie Sławomir Koper w swych bestsellerowych książkach „Polskie piekiełko”, „Piekiełko nad Wisłą”, a przede wszystkim w fascynującej opowieści zatytułowanej „Polscy terroryści i zamachowcy od powstania styczniowego do III RP”:

„W 1862 roku dwudziestodwuletni krawiec Ludwik Jaroszyński w ostatniej chwili zrezygnował z próby zabicia wielkiego księcia Konstantego, bowiem temu towarzyszyła ciężarna żona. Czterdzieści cztery lata później grupa bojowników PPS przeprowadziła udany zamach na Andrieja Margrafskiego. Zginął w nim również siedmioletni syn rosyjskiego generała. Czy dowodzący grupą Tomasz Arciszewski, przyszły premier rządu londyńskiego, odczuwał jakiekolwiek wyrzuty sumienia po tej śmierci?” (za: P.Bejrowski, recenzje)

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor