21 września 2022

Udostępnij znajomym:

„Po cóż zresztą się silić, skoro wszyscy wiedzą, co mamy na myśli mówiąc o czasie, choćbyśmy go nie określili inaczej” (Pascal) 

Warto jednak się trochę wysilić i zastanowić, dlaczego najczęściej stosowana wymówka, która ma nas tłumaczyć ze wszystkich zaniechań i zaniedbań to oczywiście wyjątkowo popularne i zdecydowanie bezmyślne stwierdzenie „nie mam czasu”.  

Dlaczego bezmyślne? Bo gdyby było myślne, nigdy by nie zaistniało. Nie czytam, nie uczę się, nie piszę, bo nie mam czasu, ale czy to jednocześnie znaczy, że gdy nic nie robię, to mam czas? A jeśli tak, to czy nie lepiej robić coś pożytecznego, gdy się nie ma czasu, aniżeli nie robić niczego, gdy się czas ma? Absurdalne? Tylko pozornie – nie można przecież nie nieć czegoś, czego nie ma! A z czasem jest jak ze wszystkim, co jest ludzką kreacją, czyli dwuznacznie – niby jest, a jakby go nie było. Czy ktoś widział czas? Czasem pewnie tak, a już z pewnością każdy go czuje, i to jeśli nie w kościach, to z pewnością przeglądając sekcję czasopism z nekrologami. Tu w zasadzie skrywa się największe i fatalne zauroczenie czasem w jego istotności, czyli przemijaniu. Rodzimy się, by się zestarzeć i ostatecznie umrzeć, czyli przebyć pewną drogę w czasie. Tego nie da się odrzucić, nie da się temu zaprzeczyć, bo dziwnym układem naszej ziemskiej, czy raczej kosmicznej odysei, nie można się w żaden sposób wyzwolić z podążania drogą rzadziej wwędrowaną od początku, ku jej końcowi. Mamy zatem drogę, czyli jakieś miejsce w przestrzeni i mamy noce i dni, które tę drogę skracają lub wydłużają, czyli uczasawiają.  

Julian Barbour w „Końcu czasu – Nowej rewolucji w fizyce” wrzuca nas w wir przepracowania dotychczasowych wyobrażeń o czasoprzestrzeni w sposób ani łatwy, ani lekki ani przyjemny, ale za to fantastycznie inspirujący.   

/Wizję iluzoryczności czasu przedstawia w swojej książce The End of Time brytyjski fizyk teoretyczny Julian Barbour. Pracuje on niezależnie od instytucji akademickich, zajmując się przede wszystkich problematyką kwantowej grawitacji i zasadą Macha. Jego poglądy na istotę czasu dobrze charakteryzuje następująca wypowiedź: „W odróżnienia od Króla, który nie był ubrany w nic, czas jest niczym ubranym w szaty. Można opisać jedynie te szaty”. Odwołanie do baśni Andersena, w której wszyscy (łącznie z królem), by nie wyjść na głupców, uwierzyli, że władca ubrany jest w piękne szaty, wydaje się sugestywne. Tylko mały chłopiec śmiał stwierdzić, że istotnie król jest nagi i padł ofiarą oszustów, którzy wmówili mu, że jego nowe piękne szaty widzą tylko ludzie mądrzy. Barbour przyjmuje analogiczną rolę i stwierdza, że czas w istocie jest iluzją. Należy mieć na uwadze, że bezczasowa ontologia, jaką przedstawia autor Końca czasu, nie jest „filozoficzną refleksją na boku badań” fizyka, ale stoi w centrum jego poglądów. Warto wspomnieć także, iż koncepcja Barboura uznana została przez wielu fizyków, takich jak na przykład Lee Smolin, za najbardziej interesującą i śmiałą propozycję dotyczącą problematyki czasu na przestrzeni ostatnich lat.” (za: Mateusz L. Hohol, w: Dlaczego Julian Barbour ogłosił koniec czasu) 

Z pojęciem, czy raczej konceptem, czasu zmagamy się od zawsze, bo przecież nie tylko wszystko płynęło i ciągle płynie, ale czas definiuje bycie, a owego bycia w żaden sposób nie można oddzielić od wspomnianej drogi, czyli miejsca w przestrzeni. Trudno nam też zaakceptować czas jako rzecz, której już nie ma, bo już była i zaraz znowu jej nie będzie. Na szczęście geniusz Platona przeniósł czas w krainę doskonałych i niezmiennych idei, co daje nam chwilę oddechu i poczucie matematycznego porządku, bo czas u Platona to doskonałość niezmienna, pozaczasowa. Absurd? Broń Panie Boże! Raczej objaw geniuszu i traktowania czasowości jako doskonałości w odwróceniu – niestety, jeśli coś już jest ludzkie, to nie może być doskonałe, ale może nosić przynajmniej jakieś znamiona owej doskonałości.  

Julian Barbour każe nam przenicować się w swych przyzwyczajeniach i myślowych stereotypach, wypuszczając nas na szeroki przestwór oceanów fizyki tradycyjnej i fizyki kwantowej. 

„Aby lepiej przekazać czytelnikom swoje idee, autor zaczyna od historycznego wprowadzenia, które przedstawia genezę teorii bezczasowego wszechświata. Od samego początku pojawiają się nazwiska wybitnych naukowców i myślicieli, takich jak Albert Einstein, Isaac Newton i Ernst Mach. Autor powoli zapoznaje czytelnika ze szczegółami teorii, wprowadzając kolejno nowe definicje i pojęcia, takie jak choćby kapsuły czasu. Nieznane wcześniej słownictwo sprawia, że często konieczne jest wracanie do poprzednich stron i rozdziałów, aby dokładnie pojąć omawianą myśl. Koniec czasu to również opowieść o rozwoju fizyki i niektóre fragmenty mogą wydawać się nieistotne dla głównych rozważań, jednak zdecydowanie wzbogacają naszą wiedzę o różne ciekawe informacje”. (za: Laura Meissner, w: astronet.pl) 

Julian Barbour argumentuje piorunująco i celnie za koniecznością zmiany perspektywy w postrzeganiu naszego zanurzenia w horyzoncie bycia definiowanym czasowo, a jego argument jest nie do zbicia. Jak pisze „bardzo ważna jest lekcja, której udzielili nam Kopernik, Kepler i Galileusz. Przekonali nas, że to Ziemia się porusza, wbrew temu, co wydawało się przytłaczającym dowodem przeciwko tek koncepcji. Nauczyli nas zauważać ruch tam, gdzie go nie widać” (s. 60). Zobaczyć coś, czego nie widać, a co bezdyskusyjnie jest – to umiejętność geniuszy. Reszta z nas będzie uparcie tkwiła w zagrodzie utartych przyzwyczajeń i twierdziła z pełnym przekonaniem, że przecież gołym okiem widać, że to słońce kreci się wokół ziemi, bo tu zachód, a tam z kolei wschód, a poza tym, czy ktoś to czuje, że się kręcimy w kółko? Zdecydowanie nie, a przecież właśnie tak. Autor wprawdzie nie każe nam spłonąć na stosie za swe rewolucyjne przekonania o czasie, który jest, ale tylko z pozoru, bo w istocie nie istnieje, natomiast pozwala nam dostrzec tę swoistą dychotomię i absurdalną moc stereotypu myślowego, determinowanego religijnie, pseudonaukowo czy politycznie, a nawet ekonomicznie - jeśli chcę kogoś kontrolować i na nim zarabiać, to dlaczego nie wmówić mu, że zaćmienia słońca i księżyca to objawy gniewu bogów, a ruch ziemi wokół słońca to idea szatana?   

„Aby interpretować zdarzenia, musimy wiedzieć, jakie jest nasze położenie, i zdawać sobie sprawę z tego, w jaki sposób wpływa to na nasze postrzeganie. Lecz obserwujemy wszechświat z wnętrza najbardziej skomplikowanego narzędzia przetwarzającego informacje – ludzkiego mózgu. Jak wpływa to na naszą interpretację tego, co widzimy?” (s. 61) 

Kontynuacja za tydzień 

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za: Julian Barbour, Koniec czasu – Nowa rewolucja w fizyce, wyd. Copernicus Center Press, 2021, s. 586. 

Zbyszek Kruczalak

50

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor