25 lutego 2016

Udostępnij znajomym:

„Fidel Castro nie żyje. Umarł już dawno, z nudów. Nie ma już bowiem na Kubie nic, co mógłby jeszcze zniszczyć. Przy okazji pogrzebał mit rewolucji, którą uosabiał. I samego siebie – Fidela Castro, jeden z największych mitów światowej lewicy XX wieku. Po obu mitach pozostał zabobon i jego samotny, zdziwaczały szaman. Oraz kraj na krawędzi. Katastrofy? Wyzwolenia? Wkrótce się okaże”.

Jak i z czym kojarzymy Kubę? Jakie obrazy, słowa, wydarzenia, ludzi przywołuje ten czteroliterowy wyraz? Jeśli Kuba, to co? Nie trzeba robić specjalnie przenikliwym, żeby zrobić błyskawiczne zestawienie najbardziej popularnych „asocjacji” kubańskich: Hawana, cygara, muzyka, tropiki, taniec, Fidel Castro, wyspa, Karaiby, upał, samba, rumba, rewolucja – co jeszcze? Raczej niewiele! Zatem słowa nadzwyczajnie popularnej swego czasu piosenki śpiewanej przez Janusza Gniatkowskiego, do której tekst napisał Zbigniew Sztaba (rok1990) dobrze oddają powszechne (stereotypowe) wyobrażenia o tym, z czym utożsamiany Kubę. Przyjrzyjmy się zatem tej piosence trochę bliżej:

Kuba, wyspa, jak wulkan gorąca
Ola! Eja!
Palm wachlarze rozkłada do słońca
Słońce do niej uśmiecha się
Wiatr melodię wygrywa na pnączach
Hen na morze, rybakom śle
Oceanu gładka toń,
ptaków śpiew, kwiatów woń
To ojczyzna jest ma: Kuba!
Noc srebrzyście gwiazdami zakwita
Z wiatrem łódź moja w dal mknie
O świtaniu mnie w porcie przywitasz
Ta piosenka powita znów mnie
Kuba, wyspa, jak wulkan gorąca
Ola!
Eja, ha, ha, ha!
Palm wachlarze rozkłada do słońca
Słońce do niej uśmiecha się
Wiatr melodię wygrywa na pnączach
Hen na morze, rybakom śle
Oceanu gładka toń,
ptaków śpiew, kwiatów woń
To ojczyzna jest ma: Kuba!
Noc mnie znowu na morze zabierze
Już w zatoce czeka łódź
Nim grzbiet wioseł o fale uderzy
Ty od brzegu piosenkę mi rzuć!
Kuba, wyspa, jak wulkan gorąca
Ola!
Eja, ha, ha, ha!
Palm wachlarze rozkłada do słońca
Słońce do niej uśmiecha się
Wiatr melodię wygrywa na pnączach
Hen na morze, rybakom śle
Oceanu gładka toń,
ptaków śpiew, kwiatów woń
To ojczyzna jest ma: Kuba!
Kuba!
Eja!

Mamy tu wielokrotnie powtarzane, swoiste, słowa klucze: wyspa, wulkan, gorąca, ocean, morze, toń, wiatr, palmy, słońce, kwiatów woń, śpiew ptaków, melodie, łódź, zatoka, piosenka – jednym słowem swoisty raj na ziemi, stan błogostanu i euforycznej ekstazy! Jakkolwiek, po w miarę uważnym prześlizgnięciu się przez tekst, można też znaleźć w nim pewne elementy wprowadzające niepokój w ten rajski porządek. Otóż mamy tu również: noc, gwiazdy, łódź mknącą w dal (czyli odpływającą) i w rezultacie całą, bardzo tajemniczo nakreśloną sytuację:

Noc mnie znowu na morze zabierze
Już w zatoce czeka łódź
Nim grzbiet wioseł o fale uderzy
Ty od brzegu piosenkę mi rzuć!

Czyżby ta rajska kraina nie do końca była tym jedynym i najlepszym miejscem, gdzie:

Palm wachlarze rozkłada do słońca
Słońce do niej uśmiecha się
Wiatr melodię wygrywa na pnączach
Hen na morze, rybakom śle
Oceanu gładka toń,
ptaków śpiew, kwiatów woń
To ojczyzna jest ma: Kuba!

Co zatem jest niejasne i niepokojące z tą „ojczyzna mą Kubą”? Dlaczego:

Noc mnie znowu na morze zabierze
Już w zatoce czeka łódź
Nim grzbiet wioseł o fale uderzy
Ty od brzegu piosenkę mi rzuć!

Dziwnym trafem i kompletnie absurdalnym zrządzeniem wielu absolutnie paradoksalnych zbiegów okoliczności, piosenka Janusza Gniatkowskiego kapitalnie odpowiada na fundamentalne pytanie o Kubę:

– dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?

To pytanie w różnej formie i w różnych kontekstach stawia, i szuka na nie odpowiedzi, Maciej Stasiński, autor znakomitej książki zatytułowanej „Diabeł umiera w Hawanie”. Dla tych, którzy dokładnie śledzą rynek wydawniczy, musi się to natychmiast kojarzyć z bestsellerem pod tytułem „Diabeł ubiera się u Prady” i jakkolwiek można by szukać jakichś podobieństw i „diabelskich” odniesień między nimi, to jest to daremny trud – takich po prostu nie ma. Tak czy owak, piosenka Gniatkowskiego sugeruje (w oczywistej nad-interpretacji, ale dlaczego by się nie posuwać do tego typu przestępstw, skoro sprawiają nam one niekłamaną przyjemność), iż w bajkowo rajskim obrazie Kuby mamy jednak pewien zgrzyt. Wszystko tu ładnie, ale jednak ludzie z niej odpływają w siną dal. Dlaczego? Tego piosenka nam nie mówi, ale sugeruje, że:

O świtaniu mnie w porcie przywitasz
Ta piosenka powita znów mnie

Czyli wrócę, ale póki co, wyjeżdżam i nie jest zupełnie pewne, czy jest to wyjazd na ryby (po ryby) czy też na Florydę. To oczywiście piosenka, życie nie pozostawia złudzeń. Emigracja Kubańczyków jest gigantyczna i ma specyficzne, castrowskie uwarunkowania. To zresztą jest jedno z wielu, nadzwyczajnie odkrywczych spostrzeżeń autora, który wielokrotnie w tekście swojej książki przytacza tezę, iż reżim Fidela Castro, w przeciwieństwie do innych reżimów totalitarnych (na przykład wschodnio-europejskich) upuszczał tak zwany wentyl bezpieczeństwa i pozwala emigrować Kubańczykom przynajmniej w trzech wielkich, oficjalnych, falach wyjazdów z Kuby. Coś w tym musi być, gdyż nigdy w tym kraju nie doszło przecież do strajków, zamieszek czy powstań na wielką, ogólnonarodową skalę. Opozycja demokratyczna istniała i istnieje, ale są to nieliczne jednostki zdeterminowane w walce z dyktaturą Castro. Jak czytamy w książce Macieja Stasińskiego:

„Na Kubie od lat jest inaczej. Kiedy nagromadzi się zmęczenie i sprzeciw – Castro otwiera granice. Zrobił to już na masową skalę trzykrotnie – w latach 1964, 1980 i 1995. Na łeb na szyję, głównie do USA, wyjechało wtedy kilkaset tysięcy Kubańczyków. Od kilku lat po 20 tysięcy rocznie emigruje do USA legalnie. – Młodzież nie myśli o niczym innym, jak tylko o tym, jak tu wyjechać – skarży się biskup Siro Bacallao”. (s. 95)

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor