„Świat ludzi. I do mnie chyba zaczęło mgliście docierać, co to takiego. To walka pomiędzy dwiema jednostkami, walka tu i teraz, która wszystko rozstrzyga. Ludzka istota nigdy nie ulegnie innej ludzkiej istocie. Nawet niewolnicy potrafią na swój nędzny sposób oddać wet za wet. Dlatego jedynym znanym ludzkiemu gatunkowi sposobem na przetrwanie jest natychmiastowa, rozstrzygająca walka”. (fragment z powieści Zatracenie)
Wyrafinowany tekst, wysmakowana grafika, eleganckie metafory, narracyjne zabawy i zawirowania – czego innego można spodziewać się czytając Liście? Można mieć wrażenie, że spacerując po ścieżkach opowiadań z tego tomu, jesteśmy w parku i możemy uważnie przyjrzeć się liściom opadającym z różnych drzew. Każde jest bowiem inne w swym kształcie, zabarwieniu i strukturze. Tak jak liście, jedno ma specyficzny urok przez unikalny rozkład żyłek, jeszcze inne odurza nas zapachem i kształtem specyficznie przynależnym tylko jemu. To jednak raczej park, aniżeli ogród. Dlaczego? Osamu Dazai każe nam rozpoznawać drzewa poprzez czytanie z liści. To czytanie ma wiele różnych wymiarów i przynosi wiele niespodzianek.
/Snuję opowieść, nęcąc czytelnika, uspokajając go, czasem oczywiście strasząc i zadziwiając, a gdy pomyślę: "Ha, idealny moment!", nagle usuwam swoją postać, rzucając kilka słów o pozornie głębokim znaczeniu. Nie usuwam jej jednak całkowicie, tylko błyskawicznie ukrywam się za papierowym przepierzeniem. Gdy po jakimś czasie wystawiam stamtąd niewinnie uśmiechniętą twarz, mogę zrobić z czytelnikiem, co zechcę. Na tym, dla przykładu, polegają sztuczki, przedmiot wytężonej pracy każdego pisarza"/. (Zabawki, s.73)
Są więc Liście też grą i to niekoniecznie zabawną, bo rozgrywają one z czytelnikiem coś na kształt partii szachów czy może raczej pokera, w której uwaga graczy skupia się na ich, niemożliwych do przewidzenia, ale przecież wyobrażanych, intencjach, a raczej zamiarach. Co ciekawe, gra owa, narracyjnie pełna pułapek, dziwnym zrządzeniem losu każe nam odkryć, że coś łączy te wszystkie Liście, mino ich odmiennych kształtów, zapachów i kolorów. Co to jest? Oczywiście osoba tego, które Liście pozbierał i dał nam do wierzenia. Kto to jest Osamu Dazai?
/Osamu Dazai (właściwie Shuji Tsushima) pochodził z zamożnej, ziemiańskiej rodziny, miał dziesięcioro rodzeństwa. Jego ojciec był posłem, a następnie senatorem. Przyszły pisarz studiował romanistykę na Tokijskim Uniwersytecie Cesarskim i – buntując się przeciw rodzinie i swemu pochodzeniu społecznemu – związał się z działaczami Japońskiej Partii Komunistycznej, którym dostarczał funduszy. Jednak interwencja prokuratora i przesłuchanie doprowadziły do zerwania wszelkich kontaktów z nielegalnymi organizacjami. W 1933 roku Shuji Tsushima opublikował opowiadanie Pociąg pod pseudonimem Osamu Dazai, a potem kolejne, które złożyły się na zbiór pod tytułem Bannen (Ostatnie lata). Tak narodził się pisarz. Tytuł sugerował, że miała to być jego jedyna książka, jako że Dazai zamierzał wkrótce popełnić samobójstwo. Samobójczych prób podejmował zresztą w swym życiu kilka. Nie było to jednak tradycyjne seppuku polegające na rytualnym rozcięciu brzucha – pisarz zażywał tabletki, topił się w morzu, chciał się powiesić/ (za: W. Chmielewski, w: Osamu Dazai, osobista historii myśli).
Liście to łapanie za życie, czy wręcz łapanie życia in statu nascendi, w momencie rodzenia się, w stanie możliwie najbardziej pierwszym, takim, jaki się jawi bez ogładzania i wygładzania.
/Jestem pisarzem miasta. To, o czym opowiadam, zamyka się zawsze w wąskich ramach mojej osobistej historii. Z tego powodu niektórzy mogą się zżymać, pomstować na moje lenistwo lub szydzić z mej wulgarności. Jednak kto wie, przyszłość może pokaże, że nasze osobiste, fragmentaryczne opisy codzienności, okażą się bardziej wiarygodne niż dzieła tak zwanych „historyków”. Nie należy ich trywializować. Dlatego też zamierzam zapisywać na tych kartach osobistą historię myśli, nie odnosząc się do badań czy wniosków społecznych myślicieli różnej maści/ (fragment opowiadania Roczniki cierpienia).
Osamu Dazai realizuje ten postulat na wiele różnych sposobów, niekoniecznie bardzo konsekwentnie. Pierwsze opowiadanie zamieszczone w Liściach, Biegnij Melosie, przywołuje, czy raczej odwołuje się do przypowieści nieomalże o apokryficznym charakterze, w której siły dobrego i złego zapożyczyły koncept montażu równoległego od genialnego Eisensteina i trzymają nas w dramatycznym napięciu aż do finału, kiedy dobro jednak zwycięża. Ale my tego nie możemy przewidzieć, bo zakończenie mogłoby być dokładnie odwrotne. Całość tego zmitologizowanego dramatu, rozgrywającego się między rządzonymi i rządzącymi, jest tak poprowadzona, że nigdy nie wiemy, co będzie dalej, a przecież opowiadanie samo w sobie ociera się o banał, bo jak inaczej nazwać histerię o szlachetnym Melosie, jego jeszcze szlachetniejszym przyjacielu Selinuntiuszu i okrutnym, bezwzględnym władcy? Co jednak czyni tę historię daleką od banału, to właśnie owo fenomenalne stopniowanie napięcia, gdy Melos śpieszy się, by wypełnić obietnicę i uratować życie przyjaciela, samemu skazując się na śmierć przez ukrzyżowanie. Wyraźnie chrześcijańska z ducha, apokryficzna metaforyka tekstu, dyskretnie przeczy zapewnieniem pisarza o jego ideowej neutralności. Kuszenie Melosa w drodze powrotnej z wesela jedynej siostry, by przeszkodzić mu w wypełnieniu obietnicy, jego bezinteresowna ofiara życia, by dać świadectwo szlachetności i odwagi, zły, okrutny władca, który nie waha się mordować najbliższych, by utrzymać się przy władzy, przyjaciel, który poddał się zwątpieniu raz w ciągu trzech dni, wymierzenie policzka, czerwona peleryna, by okryć nagość Melosa – to wszytko są tropy i motywy, które możemy z łatwością wskazać u kogo innego i gdzie indziej.
Zupełnie inne narracyjnie i koncepcyjnie są tytułowe Liście, które zanurzają nas w świat myśli człowieka tworzącego powieść. Zacznijmy od pierwszego zdania:
„Chciałem umrzeć” (s.39) - czy można mieć wątpliwości „kto za tym zdaniem stoi i komu na tym zależy?” Całe opowiadanie jest rzecz jasna grą narracyjną między „jam jest” i resztą świata, ale czy tylko i wyłącznie? Narracyjne przerzucanie między pierwszą i trzecią osobą buduje swoiste wzruszenie i delikatnie przekierowuje nas na tory niekoniecznie osobiste:
„A więc będę walczył z rozpaczą przez całe życie, a potem umrę. Na tę myśl on sam wydał się sobie wzruszający. Zielone pola ryżowe nagle się rozmazały – płakał. Wpadł w panikę. Był mu trochę wstyd, że uronił łzy przez tani sentymentalizm”. (s. 41)
Kontynuacja za tydzień.
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za;
Liście, Osamu Dazai, wyd. Dialog, 2022, s. 285.