Od czasu do czasu, niezbyt często, bardzo rzadko właściwie, odnoszę się tutaj do niektórych otrzymywanych listów. Ich liczba zależna jest oczywiście od poruszonego tematu, im bardziej kontrowersyjny, tym więcej korespondencji. Po latach jestem w stanie z dużą dozą prawdopodobieństwa określić, kiedy skrzynka pocztowa zacznie nagle głośno ćwierkać. Tak było przy temacie modyfikowanej genetycznie żywności, czy wyższości diety roślinnej nad zwierzęcą. Zaskoczony byłem nieco, gdy jakiś czas temu opisując proceder handlu ludźmi w USA i czarny rynek przymusowych usług seksualnych otrzymałem list, którego autor próbował przekonywać mnie, że w USA takie rzeczy nie mają miejsca, wyssałem je z palca, a w ogóle to kobiety dostają przecież za to wynagrodzenie. Smutny był to list. Ale obok były inne, w których znalazło się potwierdzenie przekazanych informacji i podziękowania za poruszenie tego tematu. Te listy też były smutne, ale inaczej.
Korespondencyjny rekord do dziś należy do tematu globalnego ocieplenia, choć prawdę mówiąc poruszony był przy okazji i poświęciłem mu zaledwie fragment całości dotyczącej innych spraw. Na pewno temat jeszcze się pojawi, więc będzie okazja do polemiki.
Nie jestem w stanie zawsze odpisywać. Uwagi krytyczne przyjmuję, wyciągam wnioski, czasem przyznaję autorowi rację. Czasem nie. Czasami jestem równie zły, jak osoba pisząca do mnie. Dziękuję za pozytywne słowa, uzupełnienia tekstów i podsuwane tematy.
Przyznam, że po ubiegłotygodniowym tekście spodziewałem się większej liczby komentarzy. W końcu dotknąłem tematu dzielącego kraj, a zwłaszcza wyborców. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, tylko kilka osób postanowiło pochwalić się zasobem poznanych w życiu przekleństw i tylko jedna osoba nie użyła ich w liście. Może dlatego, że był to jedyny list podpisany imieniem i nazwiskiem. Gdy staramy się pozostać anonimowi, albo wydaje nam się, że tak jest, pozwalamy sobie na więcej. Ponieważ ten jeden nie był długi, przytoczę go w całości usuwając jedynie nazwisko autora:
„W ostatniem numerze monitora 7/29/16 przeczytalem Pana artykul I wlos mi sie na glowie zjezyl .Informacje na temat Donalda Trumpa I jego rzekomych wypowiedzi sa dalekie od prawdy I bardzo zmanipulowane. Osoby ktore nie ogladaly Republikanskiej konwencji I ktorych jezyk angelski jest ubogi, czytajac Pana artykul naprawde moga pomyslec, ze to co pan napisal to czyste fakty. Powinien pan pomyslec o tych ktorzy sledza scene polityczna I nie maja klopotu z jezykiem angielskim. Staje sie pan zrodlem informacji bardzo niewiarygodnym a tym samym zniecheca pan czytelnikow do sledzenia artykulow w monitorze. Prosze nie traktowac polakow jak niemyslacych polglowkow.”
Hmmm... Zwykle odnoszę się do swoich rodaków z szacunkiem i w przeciwieństwie do autora nawet używam dużej litery opisując naszą wspólną narodowość. Ale to drobiazg. Bardziej zainteresował mnie zarzut, że opisane wypowiedzi republikańskiego kandydata na prezydenta są „dalekie od prawdy i bardzo zmanipulowane”. Przeczytałem własny tekst jeszcze raz, potem kolejny - szczególną uwagę zwracając na „opisane wypowiedzi”.
Następnie wyszukałem ich dźwiękowe wersje. Nie było to trudne, bo przy tak wielkim zainteresowaniu Donaldem Trumpem przez dziennikarzy, mało które słowo nie jest przez kogoś nagrywane. Poza tym wszystkie dotychczasowe konferencje prasowe i wywiady można znaleźć na stronach poświęconych wyborom. Bez montażu, cięć i manipulacji. Nazywa się to wyborcze archiwum i można tam nawet posłuchać przemówień Nixona z okresu, gdy zaczynał kampanię przedwyborczą.
Sumienie mam czyste i myślę, że nie muszę się tłumaczyć. Z niecierpliwością jednak czekam na list, w którym udowodni mi Pan, iż opisane wypowiedzi Trumpa są „dalekie od prawdy i bardzo zmanipulowane”. Bo nie wystarczy mieć inne zdanie, trzeba je czymś poprzeć. Emocje są szkodliwe.
Kilkanaście tygodni temu opisywałem problemy e-mailowe Hillary Clinton i kontrowersje wokół fundacji założonej przez tę rodzinę. Pisałem o szemranych kontraktach, wysokich gażach za przemówienia i podejrzanych transakcjach w handlu bronią w okresie, gdy zajmowała ona stanowisko Sekretarz Stanu. Tekst nie był dla niej miły i pewnie według wielu osób jej sprzyjających również zawierał „dalekie od prawdy I bardzo zmanipulowane” wypowiedzi. Wtedy to jednak nie przeszkadzało. Listu od Pana nie dostałem. Wszystko pasowało?
Zaczynam wierzyć w prawdziwość wypowiedzi Trumpa sprzed wielu miesięcy, gdy stwierdził, że mógłby kogoś zastrzelić na 5 Alei w Nowym Jorku i nie spowodowałoby to spadku poparcia w sondażach. Najbardziej mu oddani niezbyt fortunne słowa kandydata uznają za nieistniejące, zmanipulowane lub wyrwane z kontekstu. Zresztą bądźmy uczciwi, po drugiej stronie też działa to podobnie, choć na mniejszą skalę.
W Pańskim liście niezrozumiałe jest też dla mnie odniesienie do konwencji republikańskiej. Przytaczane wypowiedzi tam nie padły, ale podczas wielu innych wywiadów, wystąpień i konferencji. Sugestia, jakoby nie mówiący biegle po angielsku Polacy nie byli w stanie sami wyrobić sobie opinii na jakiś temat również wydaje mi się niedorzeczna. To nie ja, ale Pan traktuje ich raczej jak „niemyslacych polglowkow”.
Jeszcze jedno. Jeśli wyjdziemy z założenia, iż każda osoba wypowiadająca inne opinie, posiadająca własne, czasami odmienne zdanie, jest niewiarygodna, to nigdy nie będziemy w stanie się porozumieć. Wychodzę z założenia, że należy chwalić, gdy ktoś na to zasługuje i jednocześnie krytykować, gdy wypowiada brednie. Niezależnie, czy jest demokratą, republikaninem, gejem, białym mężczyzną w średnim wieku, szefem policji, czy gangsterem.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.