----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 maja 2023

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Każdy z nas próbuje, niewielu się udaje. Nie ma się jednak czym martwić, bo utrzymanie ciała i umysłu w dobrej kondycji to zawsze było trudne zadanie. Od niedawna jest zadaniem niewykonalnym. Nie wystarczy dobra dieta. Dolly Parton powiedziała kiedyś: „spróbowałam każdej diety opisanej w książkach, a nawet kilku w nich nieopisanych. Spróbowałam nawet zjeść książkę. Smakowała lepiej niż opisane w niej diety". Ruch też nie wystarczy. Nawet dobre towarzystwo już nie gwarantuje niezłego samopoczucia. Wszystkie metody wydłużenia życia i poprawienia jego jakości straciły na znaczeniu, bo zewsząd otoczeni jesteśmy zbyt wieloma zagrożeniami. Huragany, tornada, tsunami, trzęsienia, powodzie, wulkany, osy, wściekłe nietoperze, bakterie i wirusy. To na zewnątrz. Ale we własnym domu jest jeszcze gorzej.

Przykładów tych zagrożeń dostarczają opracowania naukowe i poradniki domowe. Nieopatrznie sięgnąłem niedawno po jeden, który opisywał szkodliwość przedmiotów codziennego użytku. Od tamtej pory uważnie obserwuję różne reakcje swojego organizmu, badam puls, z niepokojem spoglądam w lustro, trzymam się daleko od ścian i mebli, podejrzliwie oglądam poduszki, uważnie czytam ostrzeżenia i na wszelki wypadek nie otwieram lodówki. Najchętniej spałbym też na stojąco, ale ewolucja nas do tego nie przystosowała. Skąd miała wiedzieć, że sami zgotujemy sobie taki los?

Okazuje się, że szkodzi nam chyba wszystko. Siedliskiem trucizn może być na przykład szafa z ubraniami, jeśli trzymamy w niej również odzież czyszczoną chemicznie. Chemikalia używane w tym procesie należą do najbardziej trujących i nie można się ich pozbyć. Ktoś obliczył, że człowiek, który przez 40 lat zakłada dwa razy w tygodniu jakąś część garderoby czyszczoną w ten sposób, ma w swoim organizmie dawkę perchloroethylenu aż 150 razy przekraczającą dopuszczalne normy. Mało tego, osoby odwiedzające taką pralnię mają tę dawkę dwukrotnie przekroczoną w wydychanym powietrzu. Warto wiedzieć, że trujące są wszystkie ubrania, które znalazły się w pobliżu przyniesionej z pralni koszuli. Nie muszę chyba dodawać, że związek ten jest silnie rakotwórczy?

Kolejny problem to aerozolowe odświeżacze powietrza. Nie eliminują one zapachów, a jedynie maskują je lub znieczulają nasze receptory tak, byśmy stali się niewrażliwi na otoczenie. Zawarte w nich związki chemiczne dostają się do płuc, gdzie czynią podobno niezłe spustoszenie. 95 procent ich składu uzyskiwane jest z ropy naftowej, są to substancje rakotwórcze i wywołują silne reakcje alergiczne: pochodne benzenu, aldehydy, toluen i wiele innych.

Produkty spożywcze w puszkach. Okazuje się, że to nie zawartość środków konserwujących, ale samo opakowanie nas powoli wykańcza. Metal puszki wchodzi w reakcję chemiczną z produktami spożywczymi. Więc wnętrze pokryte jest substancją, w której skład wchodzi bisphenol-A, w skrócie BPA. Naukowcy twierdzą, iż związek ten odpowiedzialny jest za zaburzenia hormonalne, otyłość, choroby serca i wiele więcej niepokojących schorzeń.

Zagrażają nam materace do spania, poduszki, kołdry, sklejki i gąbka będąca składnikiem naszych mebli. Przed zakupem powinniśmy uważnie przeczytać ulotkę i sprawdzić, czy przypadkiem produkt ten nie jest zgodny z kalifornijskim rozporządzeniem TB 117. Oznacza to, że nie jest łatwopalny, bo zawiera sporo chemicznych substancji niepalnych odpowiedzialnych przy okazji za kilkadziesiąt poważnych chorób, w tym nowotwory i zaburzenia psychiczne. Jest taka zabawa w głupie pytania. Jedno z nich: Wolisz spłonąć czy dostać raka?

Trują szafki kuchenne i farby na ścianach. W łazience mamy prawdziwy arsenał chemiczny w postaci wielu kosmetyków pielęgnacyjnych. W wodzie płynącej z kranu wielokrotnie przekroczone zostały normy zawartości mikrocząsteczek plastiku i środków antykoncepcyjnych. Ołów i rtęć to przy nich drobiazg.

Sprzątanie domu zaczynać powinniśmy od nałożenia maski, gogli, rękawiczek i gumowców. Oczywiście pod warunkiem, że używamy chemikaliów. Nie mamy już gdzie się kryć.

Nie warto również uciekać. Wyczytałem, że bieg po zdrowie i głębokie oddychanie wzmaga wchłanianie w płucach toksyn zawartych w otaczającym nas powietrzu. Zwłaszcza w pobliżu dróg, które są wszędzie! Więc nie ma się co przejmować i korzystać z jeszcze dostępnych sposobów na zdrowie.

Jednym z nich jest śmiech.

Amerykański Związek Lekarzy Pediatrów poinformował kiedyś, iż popularne hot dogi, czyli parówki mięsne, są niebezpieczne dla dzieci, o czym zresztą każdy w miarę odpowiedzialny rodzic wie. Najmłodsi nie potrafią ich odpowiednio spożywać łykając zbyt duże kawałki, które później zatrzymują się gdzieś między ustami, a żołądkiem. Lekarze zaproponowali więc, by:

Po pierwsze, dawać na samych parówkach ostrzeżenie. Dużymi literami. Jak rodzic nie zauważy, to trzylatek przeczyta.

Po drugie, zmienić kształt parówek. Według pediatrów znacznie bezpieczniejsza byłby hot dog w kształcie trójkąta, kwadratu lub koła, bo wtedy dziecko musiałoby ją ugryźć i przed połknięciem przeżuć.

Oczywiście wymagałoby to zmiany kształtu pieczywa używanego w hot dogach, ale to chyba najmniejszy problem, z jakim w walce o zdrowie przyjdzie nam się wkrótce zmierzyć.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor