„Patrzymy, ale nie widzimy, choć to jest właśnie tu. I nie o to chodzi, że nie widzimy tego, czego nie widać, tylko że to, co widzimy, pozostaje jednak nieodsłonięte. Istniejemy, nie widząc, czym jest nasze istnienie”.
Uważność w codziennym krzątaniu się może nam pozwolić dostrzegać tę banalność zwykłych czynności inaczej, niż zwykliśmy to robić. Zwrócenie uwagi na sens i absurdalność krzątactwa, być może, ale niekoniecznie, wytrąca nas z równowagi, żeby zobaczyć to, co zwykle nam unika, gdy oddajemy się nieznośnej, bo przytłaczającej, lekkości bytu.
Ten koncept odnajdywania sensowności w codziennej banalności oczywistych czynności jest istotnością możliwą do dostrzeżenia przez owe tytułowe szczeliny istnienia, przez które, jeśli będziemy mieli oczy ku patrzeniu, dojrzymy, być może, ale niekoniecznie, odpowiedź na elementarne pytania o przyczynę – po co, dlaczego, w jakim celu, ale także jak, w jaki sposób coś się nam przedstawia?
Jolanta Brach-Czaina, wykorzystując to, co stanowi o pięknie świata naznaczonego horyzontem europejskiego filozofowania, porusza się w nim jednakowoż w innej konfiguracji językowej, która jest wynikiem skupienia się na tym, iż:
„Wstajemy. Myjemy się. Jemy śniadanie. Pracujemy. Robimy zakupy. Przygotowujemy jedzenie. Jemy. Zmywamy. Pracujemy. Trwamy. Przygotowujemy jedzenie. Jemy. Sprzątamy. Myjemy się. Zasypiamy. Śpimy. Budzimy się”.
Filozofka w kultowych „Szczelinach istnienia” przepuszcza nasze życiowe wyobrażenia przez sytuacje z pozoru trywialne. Ta umiejętność, obca wielu z nas, każe się zastanowić nad owymi tytułowymi szczelinami, przez które przedziera się to, czego jakby nie ma – czyli co? Druga strona medalu, inna rzeczywistość, coś, co jest, a czego nie umiemy albo nie potrafimy zlokalizować?
Co to jest? Tajemnica sensu albo bezsensu poszukiwań zaginionej Arki Przymierza, dzięki której, jeśli oczywiście ją znajdziemy, albo jeśli niespodziewanie wychynie ona z niebytu, doznamy oświecenia i wszystko stanie się wtedy jasne?
Do tego jednakowoż potrzebujemy umiejętności zaglądania w szczeliny, poprzez które, być może, zobaczymy coś, co będzie dla nas ważne. Jak to zrobić? Metoda jest w gruncie rzecz jedna – musimy nauczyć się uważności w codzienności naszego tu i teraz.
Nie jest to ani łatwy, ani szczególnie przyjemny proces. Zaglądanie w szpary może być boleśnie rozczarowujące, bo co, jeśli znajdziemy tam jedynie mroczną i chłodną pustkę?
„Szpary to miejsca, które kryją coś niewidocznego. Osłaniają przed wglądem, a zarazem prowokują nas do zgłębiania wnętrza rzeczywistości, choć wiemy, że nasze oko w ciemności niczego nie dojrzy, więc musimy sądzić, że w jakiś inny sposób uda się nam rozwiązać pojawiające się przed nami zadanie. Być może samo wejście w szczelinę, samo zaistnienie w niej jest najwłaściwszą odpowiedzią na skierowane ku nam wezwanie”.
„Analizowanie właściwości szpary przywodzi na myśl pewne cechy istnienia związane z tym, że jest nam ono bezpośrednio dane, a jednak ukryte przed wglądem. Ukrycie wydaje się cechą nieznośnie mocno przyklejoną do istnienia i szpara uzmysławia nam tę jego własność. Jakbyśmy byli nie całkiem zdolni, by dojrzeć je, jakby oczy chybiały obiektu, ku któremu są stale zwrócone. Na razie jednak trudno powiedzieć, czy rzeczywiście jest to cecha istnienia, że nie może objawić się nam w pełni, czy jakiś błąd w naszym postępowaniu. Dlaczego niedowidzenie istnienia jest tak niepokojące?”.
Bo zostawia nas samym sobie, bez radości z odczytania tego, co zakryte, czyli z radości odkrywania tajemnicy? A może dlatego, że mając przeczucie, że jest coś, poza tym, co jest, nigdy tam nie zajrzymy, bo dziwnym trafem różnych pomyłek w boskim stworzeniu, nie mamy jednak oczu do widzenia i uszu do słyszenia, a jedyne co mamy, to żołądki do trawienia?
Sytuacja jest zaiste trudna do opanowania, bo z jednej strony musimy się koncentrować na krzątactwie i uważać, żeby nie przegapić wglądu w szczelinach codzienności, z drugiej - ikoniczny koncept najważniejszej w dziejach człowieka szczeliny, czyli wejścia do platońskiej jaskimi, musimy odczytać i dojrzeć w totalnym odwróceniu, by nabrał dla nas istotności w przeszukiwaniu szczelin istnienia:
„Teraz widzę, że rozważany problem odwraca perspektywę platońskiej jaskini, gdyż – inaczej niż sądził Platon – zazwyczaj poruszamy się w pełnym słońcu jasności, pośród wartości znanych i pewnych, a brak nam tego, co znajduje się w szparze, choć przecież nie ma tam piękna, bo nie widzimy go w ciemności, nie ma prawdy, gdyż stoimy wobec tajemnicy, nie ma czystego dobra, gdyż nie ma go tam, gdzie nie może być oddzielone od zła. Jest naga rzeczywistość dana nam w bezpośrednim doświadczeniu wraz z wartościami, które wrośnięte w nie, nie mogą być wyodrębnione ani nazwane. Na powierzchni jesteśmy, w szparach bywamy. Gdy nuży nas wypłaszczająca pewność, o szczelinach marzymy. Niczego to nie zmienia, nie przyspiesza, bo szpary odsłaniają się przed nami niespodziewanie. Same. I wpadamy w nie nagle. Jest to łaska otwierającej się dla nas rzeczywistości”.
Platoński koncept odsyłający nas do świata, który może być dla nas jedynie dostępny w cieniach tego, co widzą niewolnicy przykuci tyłem do szczeliny jaskiniowego wejścia, zmienia się diametralnie w pełnym słońcu. Dlaczego? Czy ktoś widział cienie w samo południe?
Jolanta Brach-Czaina jest jednak wierna Platonowi w jej niebywałych intuicjach tego, co wykracza poza jaskinie, poza szczeliny, poza codzienność. Filozofka, w swych przeczuciach tego, co jest, czy tego, co raczej jest, idąc za tropem leibnizowskiego pytania: „dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”, transponuje istnienie szczelin, urzeczywistniając je w każdym z nas:
„Łatwo dostrzec, że każdy z nas jest szparą w rzeczywistości. Nie tylko dla innych, lecz także dla siebie. Świat pęka w tym miejscu, którym jesteśmy. Tu powtarzane odwiecznie czynności zmieniają charakter i przeistaczają się w zaskakująco żywe, tajemne doświadczenia. Gdy wsuwamy się w to zagłębienie świata, widzimy, że szpara, jaką stanowimy, wszystko wchłania i podporządkowuje sobie całą dostępną rzeczywistość. Wyznacza światu perspektywę. Cokolwiek może być doświadczone, odnosi się do tego zagłębienia. Ono cały dostępny świat wsysa, a zarazem wyłania. Własne istnienie też postrzegamy w szparze, a nie na powierzchni, ponieważ dziwi nas ono, zaskakuje, jest ciemne”.
Szczeliny istnienia pozostają zatem w swoistej wzajemności, ruchu od zewnętrza i ruchu do wnętrza, który być może, ale niekoniecznie, pozwala na chwile ujrzeć to, co zakryte:
„Można by mi zarzucić, że próbuję uniewidocznić rzeczywistość, gdy ja, przeciwnie, chciałabym ją odsłonić, ale jednocześnie nie chcę kryć obaw co do beznadziejności mego przedsięwzięcia. To, co jest, pozostaje w mroku szpary. Lecz ciemność nie odbiera doświadczeniu mocy. Choć nie widzimy, jesteśmy jednak w samym środku istnienia”.
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za: Szczeliny istnienia, J. Brach-Czaina, wyd. Dowody na istnienie, 2018. s. 216.
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com