Dlaczego powinniśmy poświęcić czas i uwagę nowemu Pismu – Magazynowi Opinii? Otóż choćby dlatego, że fantastycznie wpisuje się ono w nasz sposób postrzegania tego, co wokół nas. Niepokojąco dobry i inspirujący zestaw tekstów, pozwala na dostrzeżenie szczegółów spraw i problemów poprzez drażnienie naszej wrażliwości. Ta intelektualna zabawa jest czymś nadzwyczajnie podniecającym przy czytaniu tegoż magazynu.
Od paru tygodni zastanawiamy przecież nad kategoriami, które mogą uczynić nasze życie bardziej sensownym, albo sensownym w ogóle. Przeglądamy książki o porządkowaniu, sprzątaniu, minimalizmie, a nawet o spaniu. Jak się okazuje, wszystkie te aktywności w jakiś sposób związane są z doświadczaniem czasu, a o „Przekleństwie zegarów doskonałych” pisze w Piśmie Filip Springer.
Jak powszechnie wiadomo (ale głównie w teoretycznej wersji) powinniśmy być minimalistami, bo to daje nam ostatecznie więcej czasu dla siebie i dla innych. Im mniej kupujemy, im mniej otacza nas rzeczy - w tym sporo wszelakiego śmiecia, które kochamy gromadzić wokół siebie, nie wiadomo po co, i nie wiadomo dlaczego – tym więcej możemy być dla siebie. Możemy mniej pracować, żeby na owe rzeczy zarobić. Mniej czasu poświęcać na ich utrzymanie i konserwację, wszelkiego rodzaju serwisy i ubezpieczenia.
Podobny czasowy paradygmat nakłada się na konieczności sprzątania i umiejętność utrzymania wszystkiego tego, co mamy (już w zminimalizowanej wersji) w porządku. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że porządek wokół nas, daje nam również więcej czasu. Nie musimy go tracić na poszukiwania czegoś, co jest nam natychmiast potrzebne, a co jest nie wiadomo gdzie. Uporządkowany świat pozwala nam zaoszczędzić mnóstwo czasu i nie marnować go niepotrzebnie. Jeśli wiemy, gdzie leżą dokumenty, których nagle potrzebujemy do rozliczeń podatkowych, wiemy gdzie jest koszula, przywieziona wczoraj z pralni, i gdzie położyliśmy kluczyki do samochodu – możemy z dużą dozą pewności stwierdzić, że nie spóźnimy się do biura rozliczeń podatkowych, nie będziemy musieli zakładać brudnej koszuli i odpalimy samochód akurat w tym momencie, kiedy będziemy w największym pospiechu.
Oczywiście najbardziej czasowo naznaczony jest sen (musimy spać przez jakiś czas, nie można nie spać w ogóle, albo spać w bezczasie), który w naszej współczesności zaczyna coraz wyraźniej nosić znamiona winy i kary. Jak pisze Filip Springer we wspomnianym artykule, zamiast znanego nam już teraz szaleństwa świata czynnego 24/7, możemy już niedługo zdziwić się jego udoskonalaną wersją 28/7!!! Jakim cudem? Otóż cudem współczesnej kultury korporacyjnej naznaczonej koniecznością nieustannego wzrostu, stale rosnącego zysku za wszelką ceną i coraz bardziej wyrafinowanego w swej agresywnej wszechobecności marketingu.
„Nieustanne czuwanie, sen jako marnotrawstwo, przeszkoda, którą należy usunąć. Świat bezkresnej iluzji bycia w teraźniejszości. Bez dni, nocy tygodni, miesięcy. Bez kalendarzy. Tak zdaniem Crary’ego wygląda rzeczywistość 24/7, w stronę której pędzi oślepiona ludzkość. W świecie 24/7 upływ czasu nie jest już do niczego potrzebny. Ale nasz czas jest nie tylko zagrożony drażniącym blaskiem 24/7. Być może wkrótce okaże się, że tytuł książki Crary’ego jest nieaktualny i musimy zacząć się przyzwyczajać do 25/7. […] Czeisler w rozmowie z Alenem Burdickiem przewiduje, że ludzka doba może zostać sztucznie wydłużona aż do dwudziestu ośmiu godzin (28/7). Co zrobimy z tym dodatkowym czasem? Burdick przewiduje, że spędzimy go na pracy. Albo na konsumpcji. Pole do manipulacji naszym czasem jest szerokie, a jego podbój dopiero się zaczyna”.
Co w tym wszystkim najciekawsze, rozważamy nasze istnienie w czasowości, która jest historycznie szalenie zmienna. Poczucie czasu ludzi średniowiecza było kompletnie inne niż owo doświadczenie w początkach wieku XIX czy współcześnie. Zegar słoneczny, czy klepsydra drastycznie odmiennie regulowały czas w zestawieniu z modelem atomowym, któremu podlegamy teraz. Jak pisze Filip Springer:
„Wprowadzenie atomu w świat czasu było rewolucją. To sekunda, a nie doba, stała się teraz podstawową jednostką czasu. […] Atom sprawił, że dokładność czasu wzrosła, ale jednocześnie doszło do zerwania czasu z ruchem obrotowym Ziemi. Sekunda i doba obrotowa nie mają z nim już nic wspólnego.”
Co jeszcze bardziej zadziwiające i swoiście niepokojące, to fakt, iż owo oderwanie poczucia czasowości od naturalnych cyklów życia człowieka determinowanego poprzednio przez pory roku czy ruch ziemi w ogóle, sprawiło, że „nigdy wcześniej w dziejach ludzkość nie była tak zgodna, co do czasu, w którym żyje. Stabilna, przesyłana światłowodem sekunda nie pomogła jednak wspólnocie, w której żyjemy. Nie czas sam w sobie bowiem jest ważny, a zdarzenia, którymi go wypełniamy. A te przeżywamy coraz częściej za pośrednictwem technologii” odsuwając na bok ich realny wymiar i zadawalając się jedynie ich wersją wirtualną. Co fascynujące, cały ten współczesny paradygmat czasowości bezczasowej, nieustannej, nielimitowanej przez to, co było, to co jest i to co będzie, rozpada się w momencie zetknięcia ze śmiercią, o czym pisaliśmy w poprzednim tygodniu. Doświadczenie umierania jest procesem, które kończy śmierć. Tak bardzo więc pożądana ekonomicznie (w szczególności marketingowo) bezczasowość jest drastycznie zakwestionowana. Śmierć bowiem przydarza się każdemu i to bezwarunkowo. Jest jedyną pewnością w naszym czasowo niepewnym życiu. Stąd być może tak niebywały wysyp książek o życiu po życiu, które pozwalają nam przywrócić wiarę w trwanie nie tylko 24/7, czy nawet 28/7, ale w trwanie bezczasowe, wieczne. Jeśli jednak przyjmiemy za Kantem, że czas jest, a jakby go nie było, to projektowana w owych książkach wieczność ma znamiona tego wszystkiego, o czym mówili już starożytni Grecy – ma wyraźne rysy naszego tu i teraz. Życie wieczne jednym słowem, to kolejna podróż, którą musimy odbyć z całym bagażem tego, co nam się już wydarzyło i w jakiś sposób jest nam znane.
Problem to nie lada, bo po pierwsze nie bardzo wiadomo, czy czas i przestrzeń w ogóle istnieją, a jeśli nawet, to czy tylko w naszym umyśle, a temu jak wiadomo, do końca nie należy wierzyć. Emanuel Kant tak to argumentuje:
„Czymże więc są przestrzeń i czas, których wyobrażenia są nieempiryczne i konieczne? Nie są niczym realnym, bo wtedy naturalnym sposobem ich poznawania byłby sposób empiryczny, a za to wyobrażenia ich nie miałyby cechy konieczności. Zresztą, jakżeby przestrzeń i czas mogły być realne na podobieństwo rzeczy? Trudno to nawet wyobrazić sobie: byłyby wtedy jakimiś naczyniami obejmującymi wszystkie przedmioty, ale naczyniami szczególnego rodzaju, bo nieskończonymi i pozbawionymi ścian. Jeśli nie są realne, to muszą być – idealne; nie należą do świata rzeczy lecz – pochodzą z naszych zmysłów. Zmysły nasze nie wytwarzają ich z wrażeń, lecz je od siebie do wrażeń dodają. Odbierając mianowicie wrażenia, ujmują je w pewien porządek, bądź jako współczesne, bądź jako następujące po sobie. Pierwszy porządek nazywamy przestrzenią, drugi – czasem.”
Mamy zatem do czynienia z apriorycznie złudną pewnością, że coś jest, a jakby tego nie było.
Kontynuacja za tydzień.
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com
Wszystkie cytaty za: Przekleństwo zegarów doskonałych, F. Springer, w: Pismo-magazyn Opinii, styczeń, 2018