Grupa Poetycka ARKA prezentuje, nr 395
Zbigniew Chałko pisał zawsze, co chciał, do nikogo nie wyciągając ręki i zawsze zachowując ogromną, męską godność, nawet w sytuacjach wydawałoby się bez wyjścia. Jego jedynym, prawdziwym przyjacielem była żona Włada, która wspierała go zawsze w trudnych chwilach i której literatura polska zawdzięcza ocalenie wierszy poety i wydanie ich w zbiorze, zarówno na emigracji (Strofy staromiejskie i wiersze inne, 1977), jak i w dwadzieścia lat później w Polsce (Dłoń pełna snów, 1997). Chałko nie dbał o swoją twórczość. Rozsiewał wiersze w polonijnej prasie, publikował bezimiennie rozmaite eseje, zajmował się anonimowo pracą dziennikarską, był redaktorem i współwydawcą tygodnika Polonia. Nie stworzył żadnego własnego archiwum, nie starał się w żaden sposób zabezpieczyć tekstów, które wyszły spod jego pióra. Ale – jak powiedział kiedyś w Monachium wielki polski pisarz Józef Mackiewicz – nie musiał tego robić. „Już pierwszy zbiór wierszy, wydany w Londynie, zapewnił mu trwałe miejsce w historii polskiej literatury, co ciekawe, wśród niepoprawnych polskich romantyków”. Wychowany na poezji polskich wieszczów, Chałko – być może nieświadomie – przejął jej wartości. Głównym tematem jego utworów, obok liryki głęboko osobistej, była ojczyzna, walka o wolność, rodzinne miasto, utrwalenie stosunku do makabry dziejowej chwili, poetyckie udokumentowanie momentu historycznego własnego, również wewnętrznego pejzażu.
Ojczyzna, wolność, ja Polak – oto tematy wierszy Zbigniewa Chałki.
Taki zakres tematów prezentuje nam poeta-żołnierz. Twórczość, wydobyta z trwogi katastroficznej, z ognia płonącego miasta, mocna, bez nadmiaru nut żałobnych i elegijnych, choć wydobyta z własnej często słabości – pozbawiona jednak jest ekshibicjonizmu upadku. Niektóre utwory to jakby już ucieczka z chmurnego pejzażu upartej młodości, próba ocalenia tego, co pogodne i piękne w przeszłości, to także spojrzenie w odległą, barwną przeszłość dzieciństwa i wczesnej młodości. Ale nad wszystkimi tymi wierszami dominują strofy opowiadające o czasach zastraszenia i lęku, o płonącym mieście, o chłopcach biegnących z karabinami na Zamek...
I pisał Chałko o swoim chicagowskim gabinecie, zwanym przez niego zupełnie na serio „Polską Podziemną”, wypełnionym książkami, pamiątkami z Polski, obrazami Warszawy. Ze ściany patrzył na niego Marszałek Piłsudski, na ścianie pysznił się polski orzeł w koronie. Wszystko to może nieważne, jednakże w przypadku, kiedy osoba zajmująca to pomieszczenie elementy te traktowała śmiertelnie poważnie – jakże istotne. W tym to pokoiku wyczarowywał Chałko dalekie krajobrazy Mazowsza, ulice Warszawy i domy, których dziś już nie ma – i snuł nadzieję powrotu w czas przeszły dokonany. On, powstaniec warszawski, poeta odznaczony za waleczność krzyżem Virtuti Militari, bohater dla jednych, niepodległościowiec i fanatyk z czarnym podniebieniem dla drugich, jeszcze dla innych wrażliwy, utalentowany twórca, pielęgnujący metafory jak ogrodnik rzadkie, kruche kwiaty...
I tak przyzwyczailiśmy się go widzieć, wiedzieliśmy, że zawsze jest w Chicago, a jego dom otwarty jest dla wszystkich tych, dla których Polska bywa Polską...
Zmarł w Chicago w 9 kwietnia 1994 r. W chwili śmierci miał prawie 73 lata, urodził się bowiem 26 kwietnia 1921 roku. Prochy poety zostały przewiezione do Warszawy, do jego rodzinnego miasta, po 42 latach przeżytych w Chicago...
Odszedł, tak jak żył, bez wielkich słów i gestów, po żołniersku, bez skarg, z nikim – za wyjątkiem swojej żony – nie mówiąc o swoich doznaniach, bólach i troskach. W ostatnich miesiącach swojego życia jeszcze pracował nad antologią poezji powstańczej, jeszcze interesował się życiem emigracji, do końca zaś czuł sprawy polskie i bez przerwy błądził myślami nad Wisłą...
Pozostawił nam tomy wierszy, w których zawarł swoje tęsknoty i rozterki, swoją dumę i swoje nadzieje. Do Polski nie wrócił, ale powróciły tam jego utwory. Zakwitają one jak kwiaty w antologiach i na łamach gazet. Słowa poety ożywają na ustach harcerzy, którzy deklamują je w czasie swoich akademii i ognisk. Wiersz Zbigniewa Chałki wszedł w nurt naszej „ojczyzny-polszczyzny”... Słowa, zapisane w dalekim, obcym mieście w pustelni emigranta, zrodzone ze smutku i tęsknoty, zapukały do serc Polaków w kraju. I te serca otworzyły się na ich powitania szeroko. W odpowiedzi: miłość za miłość, wierność za wierność...
Edward Dusza