„Jaki to węzeł w nierozerwalny sposób splata Europę i filozofię? Co takiego czyni filozofię, mimo wszystko, kwestią kluczową dla Europy, a Europę uprzywilejowanym przedmiotem zainteresowania filozofii?” (Europa i filozofia, Roberto Esposito)
Zanim jednak zajmiemy się rozpętlaniem wspomnianego węzła, powtórzmy tytułową kwestię - po co nam filozofia?
No cóż, pytanie bardziej niż skandalicznie głupie, ale przecież stawiane nad wyraz często! Równie dobrze można by przecież pytać, po co nam powietrze, albo demokracja, albo wolność. Wystarczy, o dziwo, przestać na chwilę oddychać, albo pojechać do Korei Północnej, albo pobyć w Chinach, żeby się przekonać natychmiast i kompletnie, że bez powietrza, wolności i demokracji żyć wprawdzie można, ale co to za życie? Nie myślimy i nie uświadamiamy sobie, że oddychamy. Wdychamy i wydychamy życiodajny tlen bezwiednie, bezmyślnie, czyli bez udziału świadomości. Coś z tej bezwiedności i bezmyślności jest w naszym stosunku do filozofii, która jest jak tlen dla demokracji i wolności. Bez niej się dusimy, nasz mózg nie pracuje prawidłowo, jest niedotleniony. Bez filozofii wszystko się nam rozpada w niespójne fragmenty, nie potrafimy objąć całości – ale czy naprawdę? Czy rzeczywiście musimy filozofować, by żyć myślnie, a nie bezmyślnie? A jeśli już musimy, to na ile?
Czy filozofowanie jest w ogóle w stanie coś nam rozwiązać, wyjaśnić, rozjaśnić? Czy pozwala znaleźć odpowiedź na pytanie, które powinniśmy chyba sobie, od czasu do czasu, postawić – kim jestem?
Jostein Gaarger napisał swego czasu kapitalny przewodnik po głównych ideach, nurtach i kierunkach filozoficznych dla nastolatków i zatytułował go Świat Zofii. Bohaterka ma czternaście lat i zbiegiem dziwnych i nie do końca dla niej zrozumiałych wydarzeń, zostaje wciągnięta w wir filozofowania. Prowokacyjne pytania, które znajduje na karteluszkach wrzucanych do skrzynki na listy uruchamiają całą lawinę kolejnych. Jest poruszona owych pytań skomplikowaniem, mimo ich pozornej oczywistości:
- kim jestem?
- czy wierzysz w przeznaczenie?
- czy choroba jest karą bogów?
- jakie siły rządzą biegiem historii?
- skąd się wziął świat?
- co to jest sumienie?
- co to jest hierarchia wartości?
To właśnie owe pytania otwierają przed Zosią nowy świat, który z biegiem kolejnych wykładów uznaje za swój. Prowadzona w tej intelektualnej zabawie przez filozofa Alberto Knoxa, poznaje, krok po kroku, to wszystko, co składa się, albo raczej to, co stanowi o europejskości w postrzeganiu świata i samej siebie.
Ponoć przypadki nie istnieją, ale chyba jednak się zdarzają, mimo swego nieistnienia, zgodnie z przeczuciem starożytnych myślicieli, że jest raczej coś, niż nic - bo ni stąd ni zowąd wpadł mi w ręce artykuł Europa i filozofia, zamieszczony w Znaku, ze stycznia 1919 roku, w którym Roberto Esposito, włoski filozof, pisze:
„także teraz Europa zwraca się w stronę filozofii z intensywnością nieznaną innym ziemiom. Filozofia z kolei zadaje znowu pytanie o przyszłość Europy, nierozerwalnie związaną z jej własną przyszłością. Zresztą kiedy stajemy w obliczu sytuacji wykraczającej poza sferę wyborów ekonomicznych i ram instytucjonalnych, a pociągającej za sobą decyzje dotyczące samego istnienia naszego kontynentu jako podmiotu politycznego, nie możemy nie odwołać się do filozofii. Skąd jednak bierze się owa symetria pomiędzy horyzontem myślenia i ziemią Europy, która nie ulega osłabieniu nawet wówczas, gdy historia zdaje się wymykać rozumowi i schodzić na drogę bez wyjścia?” (tamże, s.58)
Wydaje się, że to wszystko wina starożytnych Greków (i paru Rzymian), którzy skazali nas swoją genialnością na wieczne przemielanie tego, co wymyślili ponad dwa tysiące lat temu. Jak to jest możliwe, że niewielkie obszarowo i ludnościowo Ateny (i parę jeszcze innych, greckich miejsc) dały nam tak do wiwatu, że do dziś nie potrafimy się uporać z konceptami kosmosu i człowieka, które oni wprowadzili w obieg tego, co nazywamy teraz dziedzictwem kulturowym Europy?
Zofia Amundsen ma to szczęście, że napotyka na właściwą osobę w odpowiednim czasie. Alberto jest wyrozumiałym nauczycielem, który świetnie sobie radzi z pytaniami nastolatki i umie zaprzątnąć jej uwagę kompletnie i zupełnie. Nagle filozofia z nauki zupełnie abstrakcyjnej i przynależnej tym, którzy są stworzeni do bujania w obłokach, staje się polem odkrywania cudowności w myśleniu, w myślnych poszukiwaniach siebie.
Profesor Tadeusz Gadacz namawia nas do myślenia o sobie, do analizowania siebie i do brania za siebie samych odpowiedzialności. Inspiruje nas do myślenia intensywnego i kreatywnego, do istnienia w sensie i umiejętności rozpoznawania bezsensu. Istotność według Profesora to „myślący sposób bycia” i tak to konkluduje za Platonem: „warunkiem umiejętnego życia jest myślenie. Ono właśnie odróżnia człowieka od zwierząt. Dlatego bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto. Myśląc o życiu, możemy uczyć się go, gdyż na tę umiejętność nigdy nie jest za późno”. Szukanie sensu życia jest naszym obowiązkiem. „Żyć to musieć określać sens swego istnienia” - napisał w książce „O ulotności życia”. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni i nikt nam tego sensu naszego własnego życia za nas nie znajdzie. Profesor otwiera swoją drugą książkę „O umiejętności życia” cytatem z Dialogów Seneki, który przecież miał na tyle odwagi, godności i wiary w swoje przekonania, że bez wahania podciął sobie żyły, gdy wymagała tego „sprawa honoru”, jest więc autorytetem, który swym życiem potwierdził głoszone poglądy:
„Człowiek zajęty najmniej jest zdatny do życia, ponieważ żadna umiejętność nie jest trudniejsza niż umiejętność życia. Biegłych w innych umiejętnościach jest wszędzie wielu, niektóre z nich nawet młodzi opanowali do tego stopnia, że i sami mogliby innych nauczać. Żyć jednak trzeba się uczyć przez całe życie, a czym zapewne jeszcze bardziej się zdziwisz, przez całe życie trzeba się uczyć umierać”.
Życia i umierania uczą nas filozofowie na wiele, czasem zupełnie sprzecznych ze sobą, sposobów. Jedni mówią o nieśmiertelności duszy, inni o ułudzie z tym przekonaniem związanej, jedni pokładają sens w boskim wymiarze istnienia, inni tę boskość odrzucają. Wszyscy jednakowoż zmuszają nas do podjęcia wysiłku myślenia, do prowadzenia życia myślnego.
To filozoficzne wędrowanie przez meandry ludzkich konceptów w poszukiwaniu sensu może mieć bardzo różne realizacje, od Dialogów platońskich po podręczniki uczące jak żyć. Wystarczy przypomnieć jedną z kultowych książek Victora Frankla, zatytułowaną Człowiek w poszukiwaniu sensu. To tam właśnie możemy dostrzec ten zadziwiający fenomen filozofii, która pozwoliła autorowi przetrwać obóz koncentracyjny:
„To, co w człowieku duchowe, stanowi o istocie człowieka, tylko urzeczywistniając swoją duchową naturę, człowiek prowadzi autentyczną egzystencję. Dzięki tej właściwości człowiek jest w stanie wznieść się ponad swoje uwarunkowania - chorobę, cierpienie, przeciwstawić się swojemu organizmowi psychofizycznemu”. (Człowiek w ... s. 166-167)
No tak, ale co to jest duchowa natura człowieka, i jak ją zdefiniować?
Zbyszek Kruczalak