Łukasz Lamża w swej książce „Światy równoległe” zmaga się z teoriami spiskowymi próbując je racjonalizować, co na szczęście nie wychodzi im na zdrowie. Poddane próbie „wody i ognia” są stosunkowo łatwo zatapialne, czy raczej rozpuszczalne w roztworze sensu, co potwierdza znaną skądinąd tezę, która mówi, iż naszym obowiązkiem jest prowadzić życie sensowne, czyli mądre. Tylko takie życie ma wartość dodatnią. Mądrość jakkolwiek jest cnotą wymagającą od nas wysiłku i pracy. Mądrości, tak po prostu, nie dostaje się w prezencie, trzeba ją wypracować. Jak? Jest na to wiele sposobów, ale wszystkie one sprowadzają się w istocie do umiejętności sensownego poruszania się między wiedzą i emocjami. Jeśli utracimy tę zdolność, otwiera się przed nami szerokie pole pseudo mądrości, która jest udawaniem czegoś. Jest produktem zastępczym. I takim właśnie erzacem są teorie spiskowe, które mnożą się na potęgę szczególnie w czasach płynności i niepewności tego, co nas otacza. Zmienność jest frustrująca, bo wymaga ciągłych zmian w naszym systemie wartości i postrzeganiu tego wszystkiego, co jest naszym tu i teraz. A co jest naszym „tu i teraz”? Nikt już dokładnie nie wie. Jeszcze nie tak dawno można by powiedzieć, że pewna stabilność codzienności i przewidywalność. To jednak jest już definitywnie przeminęło z wiatrem pazernego kapitalizmu, technologicznego rozwoju, nowych sposobów komunikowania się i niewydolności systemów politycznych i społecznych, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za wyjątkowe osiągnięcia cywilizacyjne.
Teorie spiskowe są różne. Niektóre są skrajnie głupie, niektóre nie aż tak, a jeszcze inne zachowują doskonale pozory sensowności. Nie to jednakowoż jest w nich najważniejsze i nie to rozpoznanie wyjaśnia ich popularność. Bo cóż jest w nich takiego nadzwyczajnego, że są wiecznie żywe? Ich naiwność, atrakcyjność, siła przekonywania i wyjaśniania rzeczy trudnych i niezrozumiałych w sposób atrakcyjny i powszechnie akceptowalny? A może są efektem powszechnej frustracji i niezadowolenia? Dlaczego są tak powszechne i nakładają się praktycznie na każdy wymiar naszej rzeczywistości, od ekonomicznej, przez polityczną na religijnej skończywszy? Jedno jest pewne. Poddane krytycznemu osądowi padają pod naporem argumentów jak muchy. Ale jakich argumentów? Naukowych? Przecież w nauce nic nie jest niepodważalne, trwałe, jednoznaczne i wieczne. Wszystko jest falsyfikowalne, zmienne i podlegające nieustannym zmianom. Naukowcy ścierają się przez wieki w swych poglądach i koncepcjach wyrzucając bezużyteczne na śmietnik, przyjmując te nowsze, które niebawem też trzeba będzie uznać za przedawnione. Gdzie zatem lokuje się różnica między naukową i spiskową teorią? W metodzie. Nauka rządzi się określonymi regułami, a badania naukowe podlegają skomplikowanym, długotrwałym i czasochłonnym procedurom. Żeby coś udowodnić, trzeba przeprowadzić szereg powtarzanych w sekwencjach doświadczeń na określonej, odpowiednio dużej (jednej lub wielu) grupie badanych w określonym czasie, czy przedziałach czasowych, wziąć pod uwagę mnóstwo zmiennych modyfikujących wyniki, zestawić rezultaty z innymi wcześniejszymi czy równolegle prowadzonymi badaniami na dany temat, opublikować owe badania, a i tak te wszystkie elementy procesu badawczego nie muszą wcale prowadzić do jednoznacznych wniosków. Mogą jedynie cząstkowo jakiś problem wyjaśniać.
Teorie spiskowe są totalne. Dają jedną, natychmiastową odpowiedź na wszystko. I to jest w nich tak cudownie niebezpieczne, a jednocześnie wyjaśnia, dlaczego z taką łatwością nas uwodzą.
/Adam Kucharski, matematyk i epidemiolog z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej w książce „Rules of Contagion” (Prawidła zarazy) buduje analogię pomiędzy tym, jak rozprzestrzeniają się wirusy, a tym, jak rozprzestrzenia się informacja w sieci. Zarówno patogen, jak i wiadomość potrzebują nosiciela. Łatwiej o niego w tłumie – dla tej ostatniej jest nim internet. Konkretny typ informacji, tak jak konkretny typ wirusa, potrzebuje osób podatnych. Jeśli w świecie biologicznym rajem dla koronawirusa są domy starców, to w świecie cyfrowym rajem dla teorii spiskowych są „komory echa”, czyli społeczności ludzi o tym samym światopoglądzie. Gdy dana teoria spiskowa trafi do takiej komory, jest omawiana i twórczo rozwijana z rosnącą aprobatą. Ich tworzenie staje się dla niektórych swoistą grą społecznościową. Tym bardziej atrakcyjną, że pozbawioną reguł, które rządzą nauką. Budowanie teorii spiskowej jest jak swobodne przeskakiwanie z kamienia na kamień w górskim potoku. Tylko od nas zależy, które kamienie (fakty) wybierzemy, by stanąć na drugim brzegu (sformułować teorię spiskową) i uzyskać potwierdzenie od innych: „logiczne!”. A skoro logiczne, to musi być prawda? Nie. Logiczna spójność teorii nie jest wyznacznikiem jej prawdziwości. Ponadto teoretycy spisków masowo popełniają błąd koniunkcji, zakładając, że złożoność teorii oznacza większe prawdopodobieństwo. Prędzej uwierzą, że Bill Gates w tajnych laboratoriach stworzył koronawirusa i zabił lekarza, który jako pierwszy o nim poinformował, niż że tylko stworzył koronawirusa. Tymczasem im bardziej złożona teoria, tym mniej prawdopodobna.
Wyznawcy spiskowych koncepcji z reguły ignorują takie niuanse. Kierują się mottem ministra carskiej Rosji Aleksandra Gorczakowa i nie wierzą w niezdementowane informacje. Uscinski daje przykład: „Gdy Obama objął urząd prezydenta USA, zwolennicy teorii spiskowej zarzucili mu, że nie ma aktu urodzenia i ukrywa to, że urodził się poza USA. Pokazał skróconą wersję. Zażądali pełnej. I tę pokazał. Wówczas stwierdzili, że ją po prostu podrobił/ (za: S. Stodolak, Dobry powód, aby wierzyć w reptilian, w: dziennikgazetaprawna.pl)
Można by jednakowoż zadać pytanie: i co z tego? Wiemy, że to spiskowe, wiemy że nie naukowe, wiemy, że to „fake”, a ciągle wierzymy i powtarzany i się upajamy, że wiemy! Dlaczego? Bo wiara przenosi góry, a wiara naiwna i bezrefleksyjna, pozbawiona, czy raczej wyprawna z krytycznego myślenia, może przenosić całe pasma górskie? Jeśli mamy wrażenie, że teorie spiskowe można wyłącznie aplikować na ludzi słabo, albo w ogóle niewyedukowanych, to jesteśmy w katastrofalnym błędzie. Kontynuacja za tydzień.
Zbyszek Kruczalak