17 lipca 2024

Udostępnij znajomym:

„O czym myślałeś podczas gry? O śniegu – odpowiedziałem. Widziałeś kiedyś śnieg? Nigdy, więc skąd ten śnieg? […] Brakowało mi słów”.

Piękna, literacka miniatura o oczarowaniu. Chiang-Sheng Kuo stworzył opowieść o niespełnionej, a raczej niemożliwej miłości. Dlaczego niemożliwej? Z tej prostej przyczyny, że doskonale pięknej – idealnej. Miłości zawieszonej między rzeczywistością, a złudnością wyobraźni. Miłości uwiedzionej tęsknotą za ideałem, a może ideą perfekcji w muzyce i emocjach.

Stroiciela fortepianów otwiera taka, niebywała fraza:

„Na początku wszyscy byliśmy jedynie bezcielesnymi duszami. Kiedy Bóg zapragnął nadać im fizyczny kształt, odmówiły, nie chciały zespolić się z materią, która podlega chorobom, śmierci i nie może swobodnie podróżować w czasie i przestrzeni. Wtedy Bóg użył podstępu – na jego rozkaz aniołowie zagrali cudowną melodię. I stało się: muzyka urzekła dusze, które zapragnęły usłyszeć ją najwyraźniej, jak to możliwe. Istniał wyłącznie jeden sposób – za pośrednictwem ludzkiego ucha. Boski fortel się powiódł i dusze oblekły się w ciała”.

Ta urocza opowieść dzieje się w trzech planach narracyjnych definiowanych przez postaci, wokół których zbudowane są owe historie. Intymność i urokliwość powieści jest efektem bardzo skomplikowanych relacji, jakie łączą głównych bohaterów. Bezimienny główny narrator jest tytułowym stroicielem fortepianów. Osobą o nadzwyczajnych talentach muzycznych i niebywałym słuchu. Dzięki szczęśliwemu układowi w relacjach z nauczycielami, a wbrew woli ojca, jest w stanie kształcić się i doskonalić swe muzyczne umiejętności. Pracuje w szkole muzycznej, ale nie uczy młodych studentów. Stroi tam fortepiany, mimo że jest genialny w swych wirtuozerskich interpretacjach wielu wybitnych kompozytorów. To pierwszy poziom narracyjny, który poprzez postać Emily, właścicielki szkoły, rozwija się konsekwentnie we wzajemnych zależnościach. Zapętlenie wątków rzuca nas następnie w historię fascynacji Pianistą, z którym łączy go wyraźnie coś więcej aniżeli podziw dla mistrza. I w końcu trzecia opowieść koncentrująca naszą uwagę na relacji stroiciela z Lin Sangiem, mężem Emily.

Bardzo dyskretne sugestie, delikatnie zarysowana, niejasna erotyka tej powieści, wciąga nas w wyrafinowaną narrację o muzyce i miłości – czymś ulotnym i niemożliwym do osiągnięcia w całej pełni. Dlaczego? Bo jesteśmy pomyłką w dziele stworzenia naznaczeni na zawsze ułomnością?

„Mówiąc wprost, istota ludzka to jedynie kolejne niedoskonałe z natury stworzenie. Czyż nie opakowujemy tego w abstrakcyjne słowa... takie jak dusza, świętość, miłość czy piękno? Czyż cywilizacja nie tresuje nas do traktowania wielu rzeczy z głęboko zakorzenionym szacunkiem i zachwytem, bez miejsca na wątpliwości?”.

Doskonałość jest bowiem w obu tych kategoriach niemożliwa, co najwyżej możemy się do niej zbliżyć słuchając różnych interpretacji tego samego utworu, albo oddając namiętności bez opamiętania. Ale w Stroicielu fortepianów nic się nie dzieje bez opamiętania. Wręcz przeciwnie, wszystko, czego jesteśmy świadkami we wzajemnych relacjach między bohaterami tej miniatury, jest zdystansowane. Nawet skrajne emocje, takie jak zazdrość czy zdrada są kontrolowane i nie wybuchają szałem uniesień. Jeśli w ogóle można mówić o uniesieniach w tekście Chiang-Sheng Kuo, to dotyczą one przede wszystkim, a może jedynie, obcowania z muzyką.

Owe trzy poziomy czy warstwy narracyjne pozwalają nam zobaczyć intymny świat wyrafinowania w świecie muzyki, naznaczony cierpieniem niemożliwej miłości. Niemożliwej z wielu różnych powodów, często niejasnych i niedopowiedzianych w tekście. To właśnie ta elegancka, pełna dystansu nieokreśloność sytuacji sprawia, że Stroiciela fortepianów czyta się z nieskrywaną przyjemnością. I nie musimy koniecznie rozpoznawać niuansów w interpretacjach różnych arcydzieł napisanych na fortepian, by oddać się fascynacji poznawania rzeczy zakrytych dla przeciętnego ucha.

„Melomani obdarzeni doskonałym słuchem lubią słuchać tych samych utworów w różnych aranżacjach, potem o nich dyskutować, oceniać je. Czyja interpretacja Etiudy Cis-moll opus 2, nr 1 Aleksandra Skriabina jest lepsza i dlaczego: Vladimira Horowitza, Emila Gielsa czy Evgeny’ego Kissina? A utworu Consolation nr 3 Liszta – Horowitza, Daniela Barenboima czy Murraya Perahii? Kto zagrał lepiej Koncert nr 1 d-moll Bacha: Glenn Gould, András Schiff czy Sviatoslav Richter?” (za: Maria Fredro-Smoleńska, Stroiciel fortepianów to historia o miłości i samotności, w: Vogue, 2024)

To rzecz jasna umiejętność dla koneserów, ale absolutnie niekonieczna dla czytających Stroiciela. Bo ta opowieść dotyka przynajmniej paru istotności życiowych; talentu, miłości, samotności, niespełnienia, poszukiwania sensu, rozczarowania, zazdrości, namiętności, zdrady, lojalności, nadziei, a także umiejętności rezygnowania czy podziwu dla geniuszu innych. Stroiciel, w zapętleniu sytuacyjnym i uczuciowym z innymi postaciami powieści, jest kreacją unikalną swej złożoności. Przefiltrowany przez jego świadomość obraz rzeczywistości dociera do nas wieloaspektowo i wielowymiarowo. Nic nie jest jednoznaczne i nic nie jest skończone definitywnie.

„Bezimienny stroiciel po czterdziestce, świadomy swej szpetoty – „łysiejący, twarz usiana dziobami i bliznami po trądziku z młodości” – i dręczącej go samotności. Zraniony i porzucony. Rozczarowujący otoczenie. Nie spełnił oczekiwań ojca i nie został żołnierzem, jak jego bracia; pociągała go muzyka, ale o edukacji w tym kierunku nawet nie śnił. Nie spędził nawet jednego dnia w szkole muzycznej, ale spotkał na swojej drodze nauczycielkę, panią Chiu, która w niego uwierzyła. Sama też marzyła o karierze pianistki, chciała więc, żeby to marzenie zrealizował niezwykle uzdolniony uczeń. Przez panią Chiu poznaje pianistę, ma już wtedy 17 lat, a pianista około 35. Przyleciał do Tajpej po długim pobycie w Nowym Jorku, uosabia wszystko, czego pragnie nasz bohater: wielki talent, renomę, doskonały gust. Pierwszy utwór, który narrator wykonuje na steinwayu pianisty, to jedna z „Vocalise” Rachmaninowa. Pianista pyta go, co czuł, gdy grał ten utwór, a chłopak odpowiada, że chyba wyobrażał sobie śnieg, którego nigdy w życiu nie widział. Po chwili dopowiada, że nie wie, jak określić słowem to odczucie, przypominające tysiące motyli w brzuchu. Pianista wyjaśnia mu, że tym, czego nie umiemy zdefiniować, jest czas, który tylko muzyka potrafi wyrazić.

Pianista staje się jego mentorem i młodzieńczą platoniczną miłością. Słuchają razem płyt z wykonaniami Richtera i Goulda, ćwiczą, pianista otwiera przed uczniem muzyczny świat. […] Swoimi losami narrator dzieli się z nami „przy okazji” innej opowieści. Głównego bohatera czyni bowiem z Lin Sanga – biznesmena w średnim wieku. Lin Sang – przedsiębiorca, który zbił fortunę na eksporcie plastikowych mebli – od trzech miesięcy jest wdowcem. Pięć lat wcześniej zakochał się w 20 lat młodszej skrzypaczce (Emily); to dzięki niej zaczął słuchać muzyki, a utwór, który go uwiódł, to Vocalise Rachmaninowa, wykonany na skrzypcach – ten sam, który narrator zagrał lata temu pianiście”.

Powieść kończy się niebywale. Stroiciel wracając z Nowego Jorku, gdzie byli razem z Lin Sangiem, by organizować handel używanymi fortepianami, zmienia plany i ląduje w Moskwie, by odwiedzić mieszkanie Swiatosława Richtera, jednego z największych geniuszy fortepianu XX wieku. Mimo że może zagrać kilka nut na fortepianie mistrza, rezygnuje z tego zamiaru. „Odwróciłem się i wyszedłem w ścianę gęstego śniegu”.

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Stroiciel fortepianów, Chiang-Sheng Kuo, przekład Katarzyna Sarek, wyd. ArtRage, Warszawa 2024

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor