21 grudnia 2021

Udostępnij znajomym:

Do rzeczy, których Billy nie mógł zmienić, należała przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. […] Było mu wstyd, czuł się słaby i niewdzięczny, ponieważ matka zadała sobie tyle trudu, żeby mu dać życie i utrzymać go przy życiu, a jemu wcale się to życie nie podobało. (K. Vonnegut, Rzeźnia numer pięć)

***

Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22– który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać. (J. Heller, Paragraf 22)

***

Czy Świeży, Nico Walkera, to powieść, wspomnienia, pamiętnik, dziennik? Ale to nawet nie jest najważniejsza kwestia, bo nawet jeśli nie bardzo wiadomo CO, to jeszcze bardziej niejasna jest kwestia, o którą pytamy: O CZYM i JAK? Bo o czym właściwie jest Świeży? O wojnie, o byciu żołnierzem, o ćpaniu, o rozwalonym przez narkotyki życiu, o armii piorącej umysły młodych ludzi, o niemożliwych i toksycznych relacjach, o kulturze egoizmu, egotyzmu i egocentryzmu, o zdeformowanym, zdegenerowanym i rozpadającym się świecie wartości, o głupocie i bezmyślności, o obezwładniającej samotności, o uzależnieniu od narkotyków i seksu, o spadaniu w otchłań totalnego rozpadu osobowości?

***

Nie bardzo wiemy, CO to jest, niejasne jest O CZYM, a czy wiemy JAK ten tekst jest napisany, albo należałoby raczej zapytać: JAK on jest opowiedziany? Okazuje się, że to rzecz najbardziej interesująca, bo bez względu na to, CO i O CZYM, to właśnie JAK sprawia, że powieść Nico Walkera czyta się jak burza i to nie dlatego, że rzecz jest o młodym człowieku zapętlonym absurdalnie i paranoicznie w to, co nazywamy życiem, ale dlatego, iż zostajemy wciągnięci w rozmowę. Główny bohater powieści mówi do nas, a właściwie opowiada nam swą historię w niebywale dynamiczny sposób. To niby nic nadzwyczajnego, bo każdy tekst literacki nam coś opowiada i relacja nadawca – odbiorca jest czymś zupełnie dla literatury fundamentalnym, choćby dlatego, że dzieło literackie może zaistnieć, czy raczej stawać się, tylko w procesie czytania. Musi zatem mieć czytelnika, a tekst Nico Walkera czytelnika/odbiorcę transformuje w postać słuchacza. Słuchamy opowieści wyrzucanych jak z karabinu, krótkich i dynamicznych, obrazkowych, kalejdoskopowych, w nieustannym ruchu i ciągłym przemielaniu się. Mamy tu do czynienia z fenomenem tak zwanego monologu dialogizowanego, jakby powiedział profesor Henryk Markiewicz,  gdzie monolog, czyli wypowiedź jednej osoby, jest upozorowany na dialog, czyli wymianę opinii dwu lub większej liczby osób.

Co jeszcze ciekawsze, w jednym akapicie potrafimy mieć pełny zestaw typów narracyjnych, od narracji pierwszoosobowej liczby pojedynczej (ja) i mnogiej (my), po drugo-osobową (ty, wy), w której opowiadający zwraca się wprost do obiorcy i w końcu trzecio-osobową liczby pojedynczej (on, ona) i mnogiej (oni, one). Zobaczmy mały fragment, który idealnie wprowadzi nas w technikę tworzenia dialogu, a tak naprawdę monologu udającego dialog:

„Nie ma nic lepszego niż młodość i hera. Mieszkaliśmy z Emily. Dni były pogodne. Człowiek nie martwił się o pracę, bo jej  w ogóle nie było. Ale szło się do szkoły, żeby skorzystać z pomocy materialnej dla studentów, można było dostać kredyt studencki i stypendium socjalne. A jeśli dostawało się wsparcie dla byłych żołnierzy, które pokrywało czesne, nie trzeba było płacić za szkołę ze stypendialnego hajsu i można było zamiast tego kupować dragi. A przecież tylko tego człowiek chciał. Mógł zabijać się naprawdę powoli i czuć się jak król życia. […] Oczywiście przyszłość rysowała się kiepsko – zaciągałeś długi, ciągle chorowałeś, nie mogłeś srać, wszyscy, których spotykałeś, byli skurwielami, twoi nowi kumple wydłubaliby ci oczy za łyżkę albo dwadzieścia dolców, starzy kumple trzymali się z dala – ale mogłeś ładować więcej heroiny, a to zwykle wystarczyło, żeby się uspokoić, gdy za chwilę kończyłeś dwadzieścia pięć lat i jeszcze mogłeś udawać; nie ma nic lepszego niż młodość i hera.” (s. 279)

Ta pozorna polifoniczność, przy wszelkich cechach narracji pamiętnikarskiej, wciąga nas niczym trąba powietrzna w aktywne uczestnictwo w tym, co dzieje się w życiu i z życiem opowiadającego. Przelatujemy, niczym nakręceni, po obrazkach z wystawy zwanej biografią przeciętnego, mało zdolnego, pogubionego człowieka. Ta swoista i paradoksalna filmowość tekstu Nico Walkera nie pozwala nam się nudzić ani przez chwilę. Krótkie, często porwane i urywane zdania, mnóstwo wulgaryzmów i niesamowita wręcz zdolność kreślenia skomplikowanego,  wielowarstwowego wydarzenia w paru słowach sprawia, że czujemy się niczym charty w gonitwie za zającem.

„Dużo było stania w szeregu i bolały nas nogi, bo nie przywykliśmy do tego. Kazali nam się rozebrać do bielizny i kaczym chodem okrążyć wielkie pomieszczenie. Śmierdziało jajami (niemytymi), stopami (podobnie) i wystawioną dupą (niezależnie).” (s. 70) To dwuzdaniowy obrazek z komisji poborowej.

Wyjątkowa umiejętność autora do kondensacji znaczeń powoduje, że jesteśmy oszołomieni precyzją ujęć w poszukiwaniu sensu, a raczej, a może przede wszystkim, bezsensu, absurdu i groteskowości tego, w czym postanowił uczestniczyć główny bohater. Wszystko bowiem, co się w powieści dzieje, dzieje się na jego własne życzenie, z jego osobistego wyboru. On nie musi brać dragów, nie musi iść do wojska, nie musi okłamywać rodziców, nie musi być uzależniony, nie musi żyć z dnia na dzień, nie musi rujnować życia swoim dziewczynom – on tego chce. I to jest zadziwiający moment w tej opowieści o człowieku nie pozbawionym właściwości, a przecież ubezwłasnowolnionym przez samego siebie. Jak i dlaczego?

***

„Gdy nie byłem naćpany, natychmiast wracało poczucie beznadziei, odklejenia, smutku. Czułem się żałośnie, nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze. Nie miałem pracy, stale kombinowałem, skąd zdobyć pieniądze na prochy, wiedziałem, że znów – jak w Iraku – pogrążam się w piekle, że wsysa mnie czarna dziura.[…] To opowieść o mnie i wielu tych, których wojna zniszczyła i zmusiła do czynienia zła, o ludziach, którzy wyszli z piekła i pozostawieni sami sobie znów do niego wrócili […] Narrator powieści „Świeży” nie ma imienia, ale gdy jego losy zestawić z tym, co o swoim życiu opowiada autor, wrażenie, że dostajemy do ręki prawdziwą historię, staje się jeszcze silniejsze.” (za: M. Nogaś, Świeżynka-amerykański sen chłopacki, w: Książki Magazyn do Czytania, sierpień 2020, s. 92)

***

Ale czy rzeczywiście Świerzy to opowieść o człowieku wplątanym w wojnę i jej absurdy? Czy też jest to raczej kolejne, jedno z wielu, świadectw o ćpaniu i uzależnieniu, o funkcjonowaniu na nieustannym głodzie narkotykowym, który można było ukoić tylko kolejną dawką heroiny, ale żeby ją dostać, potrzebne były pieniądze i trzeba było je jakoś zdoyć, nawet napadając na banki:

„I tak w kółko przez kilka miesięcy. Wiedziałem, że jestem kryminalistą, bałem się więzienia, a jednak nie mogłem przestać. To była pułapka. Nie mogłem upodlić się bardziej. W rabowaniu banków nie było niczego romantycznego, nawet jeśli moje akcje przypominały te z filmów czy książek. Gdy zostałem aresztowany, poczułem ulgę.” (tamże, s. 93)

***

Narkotyki były obecne zawsze i wszędzie w życiu głównego bohatera. Dawanie w żyłę, czy branie bucha było normą już gdy był dzieckiem. Co było potem?

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

 

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za: Świeży, Nico Walker, wyd. Poznańskie, 2020, s. 382.

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor