----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 maja 2016

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

(Jean-Paul Sartre)

Od paru tygodni zastanawiamy się nad kategorią /marności/ w kontekście tekstu profesora Tadeusza Gadacza zatytułowanego „Uniwersytet w czasach marnych”. Takie pojęcia jak: karnawał, duch, teoria, technika, przyjemność, materializm, edukacja, kultura są kluczowe dla konstrukcji wywodu, który profesor prowadzi na paru różnych poziomach. /Marność/ jest terminem opisującym stan ducha człowieka zdominowanego przez kulturę materialną, wyzutą z duchowości i determinowaną przez przyjemność oraz techniczne wykształcenie odarte z kulturowego dziedzictwa – tak w skrócie można by podsumować pierwszą część wykładu o „Uniwersytecie w czasach marnych”. W ubiegłym tygodniu analizowanie /marności/ nabrało nowych odcieni znaczeniowych wynikających z opisu stanu i struktury /edukacji/, której obecny wymiar różni się dramatycznie od jej historycznych uwarunkowań. Edukacja się wyraźnie „uprościła” ze wszystkimi tego procesu konsekwencjami, a w szczególności z powszechną wręcz dla niej indolencją i ignorancją z elementami krzyczącej hipokryzji.

Co ciekawe, niebywała obecnie łatwość dostępu do informacji, praktycznie nieograniczona, w żaden sposób nie przekłada się na lepsze wyniki testów współczesnych uczniów i studentów. Okazuje się, że od informacji do wiedzy droga daleka, a od wiedzy do mądrości jeszcze dłuższa i bardziej wyboista.

Mówi o tym również inny wybitny intelektualista, profesor Michał Heller, w wywiadzie udzielonym w związku z publikacją jego najnowszej książki zatytułowanej „Wierzę, żeby rozumieć”:

„To, co widzę dzisiaj, to ciekawe zbliżenie pomiędzy nauką i religią. Dość nieoczekiwane. Zawsze jest tak, że wspólny wróg zbliża do siebie, a dzisiaj wspólnym wrogiem nauki i religii jest irracjonalizm. Jego wzrost w społeczeństwie jest kolosalny. Na przykład w mediach jest znacznie więcej Harry’ego Pottera, niż Einsteina, zachwiane są proporcje.

Świat nauki czuje to zagrożenie ze strony ogromnej fali irracjonalizmu i to samo grozi religii. Jeśli religia nie ma zaplecza rozumowego, to bardzo łatwo przemienia się w fanatyzm. Fanatyzm grozi nie tylko ekstremizmami islamskimi, lecz ten katolicki również jest bardzo niebezpieczny.” 

Pisał o tym w jednej ze swoich kultowych książek Tadeusz Gadacz, a fragment ten cytowaliśmy wielokrotnie:

„…warunkiem umiejętnego życia jest myślenie. Ono właśnie odróżnia człowieka od zwierząt. Dlatego bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto. Myśląc o życiu, możemy uczyć się go, gdyż na tę umiejętność nigdy nie jest za późno”. Szukanie sensu życia jest naszym obowiązkiem. Żyć to musieć określać sens swego istnienia. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni i nikt nam tego sensu naszego własnego życia za nas nie znajdzie”. (O ulotności życia)

Jak zatem myśleć i co powinno być istotą tego procesu, dla którego żyć warto? Oto kolejny fragment tekstu profesora, który w jakiś sposób na to właśnie pytanie odpowiada:

***

Tak, jak wyparliśmy źródłową koncepcję teorii, podobnie wyparliśmy źródłową koncepcję kształcenia. Dla Greków była nią „troska o siebie”, a nie, jak sądzimy obecnie, nabywanie wiedzy i kompetencji. Kształcić się to troszczyć się o siebie i jednocześnie o innych. Nauczycielem, wychowawcą, profesorem, może i powinien być jedynie ten, kto troszcząc się o siebie potrafi uzdolnić uczniów, studentów do tego, by tę troskę potrafili przejąć na siebie. Nam znana jest bardziej inna formuła, wypisana na frontonie delfijskiej wyroczni: „Poznaj samego siebie”. Poznanie samego siebie, jak wszelkie poznanie i wiedza, jest ważne o tyle, o ile ma służyć trosce o siebie. Za dominację tej drugiej formuły odpowiedzialna jest nowożytność, szczególnie Kartezjusz, współtwórca nowożytnej nauki, i Francis Bacon („Tyle możemy ile wiemy”), który odkrył w wiedzy źródło mocy. W ten sposób antyczna tradycja kształcenia, obecna jeszcze w średniowieczu i odbijająca się jeszcze gdzie niegdzie echem w późniejszych wiekach, została wyparta przez tradycję nowożytną. Dlatego „educare” rozumiemy obecnie jako przekazywanie wiedzy, a nie jak starożytni Grecy, którzy wyprowadzali je od słowa „educere”, czyli podawać rękę. Nauczyciel nie jest tym, który ma jedynie przekazywać wiedzę, lecz tym, który ma podawać rękę i pozwolić uczniowi-studentowi dokonać zmiany. Zaczynając pierwsze wykłady mówimy studentom, czego podczas studiów powinni się nauczyć i jakie zdobyć kompetencje. Tymczasem, wracając do źródłowej idei kształcenia, powinniśmy im powiedzieć, jak mają zmienić swoje życie, jak powinni troszczyć się o siebie i jaki stać się ludźmi.

Dominacja drugiego typu kształcenia nad pierwszym powoduje dominację kształcenia intelektu kosztem rozumu. Często intelekt i rozum utożsamiamy ze sobą. Warto je jednak od siebie oddzielić, jak czyni to Otto Friedrich Bollnow. Intelekt jest neutralną w stosunku do wartości i zasad moralnych, w tym odpowiedzialności, władzą poznania. Intelekt pozwala nam zapoznać się z zasadami matematycznej racjonalności, uwolnić energię jądrową, rozszyfrować ludzki genom. Czy jednak wiedzę o genomie ludzkim zastosujemy do odkrycia nowych procedur i lekarstw leczących najtrudniejsze choroby cywilizacji, czy do eugeniki, tego intelekt nie rozstrzygnie. Tutaj potrzebujemy rozumu, który otwarty jest na wartości, wrażliwy na dobro i zło. Intelekt bez rozumu ma skłonność do łączenia się z namiętnościami. Pisał Bollnow: „Intelekt już góry kryje w sobie autentyczne niebezpieczeństwo, wydając w połączeniu z namiętnością krańcowy fanatyzm”. (Bollnow 1979: 1203) Słowo rozum wyprowadzam od słowa „rozumienie”. Być człowiekiem rozumnym, to rozumieć innych i siebie. Rozum jest bliski słowa mądrość, a jak wiemy, wiedza i mądrość nie idą ze sobą w parze. Ideologie XX wieku były pod względem intelektualnym sprawnie wprowadzane i zarządzane. Eichmann, gdyby dożył współczesnych nam czasów, z pewnością zostałby wykorzystany przez jakąś wielką korporację jako wybitny specjalista od logistyki, wszak transporty Żydów do Auschwitz organizował bardzo sprawnie. Tego jednak, czego mu brakło, to rozumu, umiejętności myślenia z perspektywy innego. Niemieckie kształcenie gdzieś zagubiło ten fundamentalny wymiar. Kształcenie rozumu, jego uwrażliwianie na empatię, jest to o tyle istotne, że obecnie dysponujemy coraz większymi, wręcz niewyobrażalnymi możliwościami intelektualnymi. Jednocześnie jednak rugujemy z kształcenia nauki humanistyczne i społeczne.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor