17 marca 2022

Udostępnij znajomym:

Po tysiącach lat ewolucji ludzkiej moralności, znaleźliśmy się w czasie i miejscu, w którym jakiś kraj może zbombardować szpital położniczy i za karę zostać tymczasowo pozbawionym dostępu do McDonalda. To zdanie pojawiło się na Twitterze i wywołało głębokie emocje wśród jego użytkowników. Trudno znaleźć opinię, która lepiej podsumowałaby wydarzenia w Ukrainie. O razu przychodzą na myśl tysiące obrazów z tego kraju przedstawiających zniszczone bombami budynki, ulice pełne ciał, w tym dzieci, ludzkie cierpienie i tragedie, a jednocześnie zdjęcie Luki Safronova-Zatravkina, rosyjskiego pianisty i syna znanego artysty, który w niedzielę przykuł się łańcuchem do drzwi najstarszego w Rosji McDonalda, na Placu Puszkina w Moskwie, i krzyczał, że „Nie mogą tego zrobić! Nie mają prawa!”. Śmieszne? Nie bardzo. Przerażające.

Z jednej strony dawno świat już nie widział takiej mobilizacji wolnych krajów, które nałożyły niespotykane dotąd sankcje, co najmniej od czasów apartheidu w RPA. Do tego ponad 30 federacji sportowych zablokowało Rosjanom możliwość udziału w rozgrywkach i zawodach, a dziesiątki firm wycofały się z tamtejszego rynku, nawet jeśli chwilowo, to jednak to uczyniły. USA poszły dalej, bo poza przekazanymi Ukrainie miliardami i sprzętem ofensywnym, zdecydowały się na wstrzymanie zakupu rosyjskiej ropy w sytuacji, gdy jasne jest, że dalszy wzrost cen benzyny wzbudzi krzyk i zemstę w czasie wyborów. No i wspomniany McDonald, który zamknął prawie 850 swoich lokalizacji i doprowadził do płaczu setki młodych obywateli Federacji Rosyjskiej. Nie wiem, w jakiej kategorii umieścić Międzynarodową Federację Kotów, która na swojej stronie zabroniła nawet wpisów od Rosjan i po rosyjsku. Śmieszne? Trochę...

Z drugiej strony... samozadowolenie tych krajów z wykonanej dotąd pracy wydaje się nie na miejscu. Zaczynam z niechęcią patrzeć na polityków zbierających punkty kosztem ukraińskiej tragedii. Łatwo apelować, modlić się i kupować granatniki ręczne w prezencie. Ale pomiędzy tym, a bezpośrednią pomocą militarną, jest jeszcze wiele rzeczy, które można zrobić. Bez wciągania własnych narodów w mordercze działania można ekonomicznie postawić kropkę nad „i”. Wciąż tylko powtarza nam się czego to zrobić nie można, nie da się lub nie wolno. Czasami mam trudności z odróżnieniem tchórzostwa od rozwagi.

Nie namawiam do rozpętania kolejnego konfliktu światowego, absolutnie zdaję sobie sprawę, że mamy do czynienia z nieobliczalnym rzeźnikiem, choć według wielu osób, włączając w to mnie, ten światowy konflikt już trwa. Po raz kolejny przekonujemy się, że sojusze i obietnice międzynarodowe warte są tyle, ile jest w stanie poświęcić bez większego uszczerbku dla siebie jakiś kraj. A jeśli kraj jest bogaty, to zapłaci więcej za spokój swych obywateli. Historia uczy nas, że często w pierwszej kolejności do czynów przechodzili biedni, którzy spokoju sumienia i bezpieczeństwa terytorialnego kupić sobie nie mogli. Nie mogli również trwać w bezczynności. Uczono nas, że odwaga polega na działaniu mimo strachu. I czasami jakieś bohaterskie działania widzieliśmy i widzimy. W większości jednak nic się nie zmienia. Patrząc na świat dziś wiemy już, dlaczego coś przebiegło w taki, a nie inny sposób kilkadziesiąt lat temu. Czasy może inne, zależności te same.

Więc zamiast zdecydowanej pomocy zadowalamy się „anulowaniem” Rosji na arenie międzynarodowej w nadziei, że długo nie będziemy musieli tego robić i wkrótce wszyscy podamy sobie dłoń. Wyłączamy im media społecznościowe. Straszne. Pewnie zaraz się poddadzą. Ktoś powiedział niedawno, że głupotą jest sądzić, że zachodnie sankcje powstrzymają rosyjską agresję. Częściowo zgadzam się. Osłabią ten kraj gospodarczo, na chwilę wywołają problemy, które dość szybko rozejdą się „po kościach”. Bo świat nie znosi pustki i już dziś na możliwość wejścia na opustoszały rynek rosyjski czekają miliardy zachodnich pieniędzy.

Ale jednocześnie, choć narzekam na brak bardziej konkretnych działań, zdaję sobie sprawę, że żyjemy w świecie, w którym testujemy nowy rodzaj oręża. W globalnej gospodarce może się okazać skuteczne. Ale już pojawiają się głosy, by odróżniać Rosjan od Putina. Bo on to morderca i zasługuje na karę, a oni nie są niczemu winni. Nie wolno skazywać ich na utratę pracy i oszczędności. Część na pewno nie. Ale wielu zdecydowanie tak. W pierwszych dniach jeszcze można było mnie przekonać, że nie wiedzieli, że pojechali na manewry, że zgubili się. Dziś niech nikt nawet nie próbuje mi wmawiać, że strzelanie do cywilów próbujących wydostać się z oblężonego miasta, czy ciężarnych matek i dzieci w szpitalu, wynika z niewiedzy. W mediach społecznościowych trudno jest lawirować pomiędzy prawdą, półprawdą i kłamstwami. Zlewają się w jedno. Ale trzeba próbować. I wyciągać wnioski. Choć sam rozrywany jestem emocjami i różnymi opiniami wiem, że za to, co robią Rosjanie w Ukrainie, karą nie może być tylko zamknięcie McDonalda i salonu Apple. Wiem też, że podobnie jak po II wojnie udało się światu wmówić, że to nie byli Niemcy, tylko naziści, tak tym razem nie powinniśmy pozwolić sobie wmówić, iż to nie Rosja, tylko Putin. Nie wyobrażam sobie, by zwykły, myślący i czujący człowiek, mógł świadomie skrzywdzić niewinne dziecko. Już się kiedyś tacy tłumaczyli podczas procesów, że przecież tylko wykonywali rozkazy. Tamci nikogo nie przekonali, tym też, mam nadzieję, się nie uda.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor