Mamy teraz doskonałą okazję, by lepiej poznać siebie i bliskich. A także w poszukiwaniu ciszy i spokoju odkryć każdy zakamarek naszych domów i mieszkań. Z nudów zrobić porządek w szafie, garażu, na poddaszu. Pomalować ściany, zreperować cieknący kran. Nadać imię każdej wiewiórce pojawiającej się w ogrodzie i kibicować próbującym zakwitnąć tulipanom. Chyba tulipanom. Jeszcze nie zakwitły, więc nie mam pewności. Ale liście niezbicie wskazują na rodzinę liliowatych. Więc tulipan...chyba. Nie, nie nudzę się, tylko takie myśli trochę nieuporządkowane z jakiegoś powodu.
Możemy też na nowo ocenić jakość naszych kontaktów z innymi ludźmi. Te kilka tygodni w odosobnieniu może pokazać, że niektórzy nie wnoszą zbyt wiele w nasze życie, a innych jest w nim za mało.
Należę do tych, którzy zalecenia dotyczące dystansowania społecznego traktują poważnie, w związku z czym zaproszeń na kawę i piwo nie przyjmuję chwilowo i bezpośrednie kontakty z innymi ograniczam do absolutnego minimum. Tak, brakuje mi spotkań i rozmów. Niby można przez telefon, nawet z obrazem, ale to nie to samo. Wiele naszym zmysłom umyka.
Przy okazji odkrywam na swój temat wiele, zwłaszcza granicę odporności na stres (niska), na brak tysięcy samolotów nad głową i zdecydowanie mniejszy ruch na drogach (wysoka!), na mylące informacje i ludzką naiwność (znów niska), czy niemożność odwiedzenia ulubionych miejsc, kiedy chcę i jak chcę (średnia).
Prawdopodobnie tak jak dla większości z nas, głównym motorem napędowym w obecnej sytuacji jest świadomość, że przecież nie może to trwać wiecznie. Nie planuję więc na razie łamania zaleceń i organizowania potajemnych spotkań w większym gronie. Z drugiej strony wyznaczony odgórnie przez innych okres dobrowolnej kwarantanny nie ma znaczenia, bo wytrzymamy tyle, na ile silne mamy nerwy.
W tym tygodniu ruszamy w tygodniku Monitor z konkursem dla rodzin zamkniętych w domach. Z dziećmi. Znajdźcie chwilę i spiszcie kilka myśli. Albo zdjęcie ilustrujące jeden dzień z życia w zamknięciu. Oczywiście nie dosłownie, bo przecież wciąż możemy wychodzić, byle utrzymywać zdrowy dystans od innych.
Nie mogę brać udziału w konkursie, ale gdybym mógł, to pewnie opisałbym sytuację, gdy po całym tygodniu kombinowania, wymyślania zajęć, zabaw, zużyciu rocznego zapasu kredek, flamastrów, kolorowych wycinanek, wspólnych wypiekach, tworzeniu egzotycznych posiłków z użyciem dostępnych produktów, wychodzeniu na rower, trampolinę, zabawie w chowanego, budowaniu zamków z pudełek, namiotów z pościeli, wyścigach resorkami, nauce pisania, czytania, liczenia, dwóch języków obcych, poznawaniu zwierzątek, roślin, próbach tresowania kota, wreszcie mimo wielkich oporów po udostępnieniu nawet ojcowskiego Playstation i zrobieniu wielu zabawkowych, nagłych zakupów na Amazonie... kiedy na chwilę padłem...na chwilę... 25 minut dosłownie... młody podszedł, spojrzał i wypowiedział jedno słowo, dwa właściwie:
Tato, nudno...
Tematy zdrowotne bardzo ściśle powiązane są z politycznymi. Mieliśmy pecha, że pandemia rozkwitła w roku wyborczym i w związku z tym każda decyzja podejmowana w Waszyngtonie przefiltrowana jest w odpowiedni sposób. Nie ma znaczenia, kto jest u władzy, a kto mógłby przy niej w tym momencie być. Rachunki wyborcze są przeprowadzane niezależnie od rządzącej aktualnie opcji politycznej. Między innymi z tego powodu, chociaż głównym jest ociężałość umysłowa niektórych ludzi, jesteśmy opóźnieni w stosunku do choroby o kilka ładnych tygodni, ale również dlatego pomoc dla gospodarki jest tak znacząca. Rządzący muszą zdecydowaną akcją przykryć serię początkowych pomyłek, zaniedbań i widocznych niepowodzeń, by nadrobić stracone w społeczeństwie początkowo punkty. Przyznam, że wysokość przeznaczonej na pomoc sumy zaskoczyła. Pozytywnie. Teraz tylko pozostaje obserwować, czy zostanie to właściwie wydane i trafi w odpowiednie ręce.
Jeśli chodzi o naszego gubernatora, to mam mieszane uczucia wobec jego działań. Z jednej strony w czasie, gdy namawiani byliśmy do pracy z domu, unikania innych, odwoływania imprez i generalnie zamknięcia się w czterech ścianach, nie przeszkadzało mu wysyłanie ludzi na prawybory. Z drugiej, robi więcej i prędzej, niż wielu innych gubernatorów stanów o podobnym poziomie zaludnienia i posiadających wielkie metropolie. Illinois w obliczu rozwijającej się epidemii radzi sobie nieźle, dostaliśmy nawet najwyższą ocenę jeśli chodzi o dystansowanie społeczne – sprawdzono miejsca naszego przebywania namierzając telefony komórkowe, podobno anonimowo – wyszło, że 40% z nas siedzi w domu. Ja też siedzę, bo nie kieruje się sympatiami politycznymi, ale zdrowym rozsądkiem i dbałością o innych. Wspomniałem wcześniej, że pewne kontakty i znajomości trzeba zrewidować. Jeden ze znajomych – od kilku dni byłych – postanowił nie rezygnować z uciech, przyjemności, wyjazdów i spotkań. Bo co mu jakiś Pritzek będzie rozkazywał. Nawet chciał mnie odwiedzić. Głąb.
Czy te wszystkie zalecenia, nakazy i zakazy okażą się skuteczne - zobaczymy za mniej więcej tydzień lub nieco dłużej. Wtedy krzywa zachorowań powinna się nieco załamać, bo odzwierciedlać będzie dzisiejsze zachowania ludzi i powinniśmy odnotować mniejszy przyrost nowych przypadków zarażenia wirusem. Na razie wymyślajmy zabawy, pracujmy z domu, bądźmy pomysłowi, wyrozumiali i cierpliwi. Dla siebie i innych.
Miłego weekendu,
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.