„Są w Ojczyźnie rachunki krzywd…”, wiadomo, że są! Dlatego wielu z nas pójdzie do wyborów, by te rachunki starać się wyrównać, z nadzieją też, że jest to możliwe. Z nadzieją na sprawiedliwość, ukaranie winnych, zadośćuczynienie. Z nadzieją, że wreszcie coś się zmieni, coś się ruszy…
Takie proste się to wydaje, oczywiste, taka po prostu logiczna motywacja: jest źle, zmieńmy to.
Są pedofile, oskarżmy ich wreszcie, ukarzmy, zamknijmy w więzieniach.
Tym bardziej, że właśnie wchodzą w życie przepisy prawa, które uniemożliwiają przedawnianie tych okropnych zbrodni.
O to nam chodzi, na tym wielu z nas zależy? Na zwykłej sprawiedliwości?
Zwątpiłam. Zwątpiłam oglądając w Internecie filmy dokumentalne Mariusza Zielke “Bagno” i “Bagno 2”.
Jak można zrobić taki film? Pokazać ofiary, postarać się pokazać sprawców, albo choć pokazać, jak próbujemy z nimi nawiązać kontakt, pokazać nieudane próby postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości… i tak dalej, tak jak zrobili to bracia Sekielscy w filmach o księżach-pedofilach. Nie ma tu zbyt dużo formalnych sztuczek do wyboru, a zresztą nie chodzi o artystyczne ujęcie, ale o fakty!
M. Zielke zajął się w swoich reportażach sprawcami z cywila, więc nie księżmi, a na przykład artystą, muzykiem prowadzącym też zajęcia z dziećmi, aktorem, osobami, które tak sprytnie urządziły swoje życie zawodowe, albo rodzinne, że mogły codziennie kontaktować się z dziećmi i te dzieci molestować! Koszmar, makabra, łzy dorosłych dziś ofiar, wstręt, jakim napawają nas nawet już dziś wiekowi sprawcy.
Filmy powstały w czasie, gdy jeszcze obowiązywały przepisy o przedawnianiu, więc oglądaniu towarzyszy też uczucie bezsilności, ale również - obrzydzenia! Tak, właśnie obrzydzenia. Autor bowiem poświęca w swoich dziełach chyba tyle samo czasu wywoływaniu współczucia dla ofiar, jak i wzbudzaniu niechęci do polskiego dziennikarstwa! Nagle okazuje się, że najbardziej winni tym zbrodniom pedofilskim są dziennikarze, którzy nie podjęli tematu. O księżach powiedzieli, nakręcili, opublikowali, ale o ludziach znanych ze świata artystycznego, biznesowego czy innych elit i uprzywilejowania - milczą! Mamy więc nagrania wypowiedzi naczelnych znanych mediów papierowych i elektronicznych, którzy tłumaczą się, że albo nie wiedzieli, albo tematu nie podjęli, bo coś tam, coś tam! Mamy więc ukrytą, albo wprost wyrażoną insynuację, że media podejmują temat, gdy sprawca nosi sutannę, ale nie podejmują, gdy jest “cywilem”, albo wręcz, jak w przypadku popularnego i znanego z wystąpień medialnych prawnika, zarzut zarabiania na pedofilii, bo się książki jego autorstwa dobrze sprzedaje, albo za pieniądze broni on w sądach ofiar. Autor wrzucił więc do tego barszczu dwa grzyby: zbrodnie przeciwko dzieciom i nieuczciwość polskich dziennikarzy. Bo - jego zdaniem - zaniechali, nie podjęli, nie ujawnili, nie napiętnowali, bo mieli w tym jakoś swój interes, jakieś układy za tym stoją, jakieś kolesiostwo, co by tam jeszcze.
Co trudniej udowodnić: pedofilię, czy złą wolę, niepodjęcie tematu z paskudnych, zakamuflowanych powodów?
Czy nie wystarczą mu chwała za to, że staje w obronie krzywdzonych dzieci, musi jeszcze przy okazji dokopać komuś? Dlaczego?
Idalia Błaszczyk